Dzieci Amelii (2023)

Mam problem z horrorem opartym na macierzyństwie, bo ten rzadko kiedy boi się wyjść poza ramy historii o tym, jak dzielna lwica broni swoich szczeniąt. Na całe szczęście tabu dotyczące ekranowych postaci dzieci z roku na roku topnieje coraz mocniej, więc twórcy sporadycznie wychylają nos poza przyjętą społecznie strefę komfortu. I właśnie opisywany tutaj film jest jednym z przykładów tego, że warto mieć przysłowiowe jaja.

Punktem wyjścia jest fikcyjny obraz hiszpańskiego artysty okresu romantyzmu, Francisco Goyi, zatytułowany „Portugalska czarownica”. To oczywiście fantazmat, bo takowe dzieło nigdy nie powstało, choć jego inspiracji można doszukiwać się w innym dziele słynnego malarza, „Saturnie pożerającym własne dzieci”. Oh, chyba w tym momencie otarłem się spoiler, więc obiecuję, nie zdradzę już żadnych szczegółów dotyczących fabuły. Bo Dzieci Amelii to jeden z tych filmów, do których najlepiej zasiąść w pełnej niewiedzy.

Całą historię otwiera dezorientująca sekwencja, osadzona gdzieś daleko w przeszłości, w której niemowlę kobiety bezimiennej (Alba Baptista) zostaje uprowadzone spod jej nosa przez parę zamaskowanych osób. Następnie mamy do czynienia z natychmiastowym skokiem w czasie, gdzie poznajemy Eda (Carloto Cotta) i Riley (Brigette Lundy-Paine), młodą parę z Nowego Jorku, która podróżuje do Portugalii w celu zapoznania utraconej rodziny chłopaka. Ed był przybranym dzieckiem dla kilku rodzin i przerzucono go z domu do domu bez żadnej wiedzy o swoich korzeniach czy tożsamości.

Teraz jednak, dzięki aplikacji na telefon łączących użytkownika z bazą DNA z całego świata, znajduje się ktoś, kto twierdzi, że jest dalekim krewnym Eda. Oczywiście nasz bohater był jednym z porwanych dzieci, a Manuel (również grany przez Cottę) jest jego nieznanym wcześniej bratem bliźniakiem. Tym sposobem Ed i Riley lądują w arystokratycznej willi pośrodku portugalskiego pustkowia, gdzie poznają również… dobra, miałem nie spoilerować!

Podoba mi się, jak twórcy Dzieci Amelii ogrywają znany wszystkim kinomanom motyw tajemniczego domu i nawiedzającej go rodzinnej klątwy. Spopularyzowana przez prozę Edgara Allana Poe’a dramaturgia spotyka tutaj współczesną dynamikę i dotyka zupełnie uniwersalnych problemów jak nieunikniona przemijalność ludzkiego jestestwa. Na całe szczęście jednak twórcy nie popadają w jakąś pułapkę pseudointelektualizmu i nie silą się na to, by walić w nas jakimiś komunałami lub przeciwnie, podejmować się tematów, które zdecydowanie przerastają ich kapitał kulturowo-intelektualny.

Zamiast bawić się w filozofa, reżyser filmu Gabriel Abrantes, robi to, co udaje mu się wyśmienicie – trzyma w napięciu i wprowadza widza w dyskomfort. Oprócz znanych i sprawdzonych sposób straszenia, Dzieci Amelii lubują się w przekraczaniu granic społecznych norm i burzyć zasiane w naszych głowach na przestrzeni pokoleń wzorce zachowań. Film nie boi się poruszać choćby tak wyklętego tematu, jak kazirodztwo, zarówno to w wymiarze romantycznym, jak i czysto „pragmatycznym”. Wszystko to jednak w bezpiecznych ramach horroru, więc nie można posądzać Abrantesa o jakąś ideologiczną walkę wyzwoleńczą.

Jednak zanim nastąpi moment przełamania, reżyser zręcznie bawi się tylko sugestią i napięciem. I trwa to przez pierwsze dwie trzecie filmu! W odpowiednio szaleńczo „porytej” konkluzji całej tej historii zabrakło jednak odpowiednio mocno postawionej „kropki nad i”. Choć z drugiej strony ostatnia sekwencja idzie wbrew utartym schematom i funduje nam epilog dość niesmaczny w swoim wydźwięku. Trochę tak, jak z tym wspomnianym obrazem Goyi, niby wiemy, że to tylko nieskrępowana wyobraźnia jego twórcy, ale jednak jest w nim coś frapującego i bardzo niepokojącego.

Zapewne, gdyby nie ta twórcza odwaga, Dzieci Amelii przepadłby pod całą lawiną innych, podobnych filmów, które rok w rok zaśmiecają kinową przestrzeń. Tutaj animusz nie prowadzi do przeszarżowania, a oddaje w nasze ręce być może jedną z najmocniej wytrącających z emocjonalnej równowagi produkcji, jakie zagościły na naszych kinowych ekranach ostatnimi laty. To kolejny przykład tego, że nawet fikcyjny obraz Goyi potrafi nam się wyryć w pamięci tak mocno, jak podczas zaliczenia z romantyzmu w drugiej klasie liceum. Wystarczy go tylko odpowiednio opakować.

Oryginalny tytuł: Amelia’s Children

Produkcja: Portugalia, 2023

Dystrybucja w Polsce: velvetspoon.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *