Królestwo Planety Małp (2024)

Nazwać się fanem Planety Małp nie mogę, ale na tyle lubię świat i historię w niej przedstawioną, że bez zająknięcia łyknąłem wszystkie filmy, jakie powstały. Ba, skusiłem się nawet na ten zapomniany przez wszystkich serial z lat 70.! Ostatnia trylogia, ta rozwinięta i zakończona przez Matta Reevesa w 2017 roku, okazała się fenomenalna, jednak dla mnie na tyle kompaktowa, że nie chciałem, aby markę tę drenowano dalej.

Dlatego też na powrót do małpiego świata A.D 2024 patrzyłem z odpowiednią rezerwą nieufności. A to reżyser znany z marnej jakości młodzieżowych filmów sci-fi, a to estetyka jakaś taka przaśna, a to w końcu Freya Allan w głównej roli, do której mam jakiś wewnętrzny niesmak po netflixowym Wiedźminie (2019-). Królestwo Planety Małp było dla mnie zatem skupiskiem red-flagów, na które nie miałem ochoty tracić ani czasu, ani pieniędzy. Jak dobrze jednak, że człowiek jest istotą omylną i przypadkiem pojawiłem się na kinowej sali…

Osadzenie akcji na pokolenia w przód względem poprzedniego filmu okazało się naprawdę trafionym pomysłem. Historia skupia się na nowej grupie małpich bohaterów próbujących założyć społeczeństwo na terenach dawnych Stanów Zjednoczonych Ameryki. Choć minęły dekady od śmierci Cezara, pierwszej superinteligentnej małpy i przywódcy rewolucyjnego powstania, które wyzwoliło człekokształtne, jego dziedzictwo wciąż żyje w mitach, które małpują tacy jak Noa (Owen Teague), Anaya (Travis Jeffery) i Soona (Lydia Peckham).

Jako członkowie Klanu Orła tworzą kulturę wokół oswojonych ptaków, które stają się ich duchowymi przyjaciółmi. Ale chociaż kultura Klanu Orła jest wyjątkowym wytworem ponowoczesnych (dla tego świata) szympansów, można w niej dostrzec bardzo wyraźne echa nauk Cezara. Zwłaszcza w wierze, że małpy są razem silniejsze i że przemoc wewnątrz ich gatunku naraża je na niebezpieczeństwo. Nie wszystkie jednak stworzenia na Planecie Małp słowa Cezara traktują w ten sam sposób.

Królestwo Planety Małp jest filmem zupełnie innym od tych spod ręki Reevesa, choć można znaleźć tutaj wyrazy uznania twórców w jego stronę. Postacie, choć nie aż tak zniuansowane, mają odpowiedni rys psychologiczny oraz motywacje, które pozwalają się nam z nimi dość szybko utożsamić. Mimo gatunkowych różnic. Podoba mi się również taki szczegół, jak widoczna ewolucja małp w tym filmie względem swoich przodków. Kiedy Noa i jego przyjaciele dla zabawy wspinają się na drzewa lub ścigają się przez wioskę Klanu Orła, możemy wyczytać w nich ten małpi entuzjazm, obserwując sposób, w jaki starają się złapać oddech pomiędzy pohukiwaniami i wrzaskami podniecenia. To tylko pokazuje, jak czas pozwolił rozwinąć kulturę i emocjonalną złożoność, które pozwoliły małpom prześcignąć ludzkość jako gatunek dominujący.

Jednak jest to film, który w całości polega na efektach specjalnych, bo jeśli te byłby marne, posypałaby się cała reszta. Na całe szczęście przedstawienie małp w poprzednich filmach już stało na najwyższym (podówczas) poziomie, więc teraz wygląda to wszystko jeszcze lepiej! Postprodukcyjne triki i występy aktorów łączą się w sposób wręcz niewyobrażalny, przez co granica między umownością a fotorealizmem zaciera się coraz mocniej. Dodajmy do tego fantastycznie wykreowany świat, przeniesiony na ekran w odpowiednich proporcjach prawdziwych plenerów, filmowego studia i efektów CGI. Pod względem technicznym, jest to ścisła czołówka wysokobudżetowego kina ostatnich lat!

Ciekawy jest też zabieg, wedle którego film ten przypomina trochę oryginał z 1968 roku, który zostaje nam opowiedziany z perspektywy małp, nie astronauty Charltona Hestona. Reżyser Wes Ball i scenarzysta Josh Friedman szybko oddają w nasze ręce swoje wyobrażenie o małpim społeczeństwie oraz o tym, jak weszło w harmonię ze środowiskiem naturalnym na tej „postludzkiej” Ziemi. Zrujnowane drapacze chmur służą za gniazda dla orłów, ciemne tunele kolejowe prowadzą do zakazanych dolin, a prymitywne stada dzikich ludzi nazywane są „Echami”. Ja to kupuję z całym dobrodziejstwem, bo jest w tej wizji coś z szalonych pomysłów twórców science-fiction jeszcze z ubiegłego wieku. Poszedłbym dalej, mówiąc, że to już takie science romansujące z fantasy.

Zgodnie z oczekiwaniami obraz kończy się widmem sugerującym, że nadejdą kolejne filmy. Biorąc pod uwagę, z jaką łatwością Ball wrzuca nas znów do tego porywającego, rozległego świata, można tylko z niecierpliwością wyczekiwać kolejnych części. Królestwo Planety Małp to kinowe przeżycie pierwszej próby, więc życzę sobie i Wam, aby trwało to jeszcze czas jakiś.

Oryginalny tytuł: Kingdom of the Planet of the Apes

Produkcja: USA, 2024

Dystrybucja w Polsce: disney.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *