Jako człowiek, który autentycznie wierzy w to, że w lasach Ameryki Północnej żyje nieznany nauce przedstawiciel naczelnych, z wielką pasją czekałem na opisywany tutaj film. Mogę nawet powiedzieć, że Sasquatch Sunset braci Zellner był dla mnie jedną z najbardziej wyczekiwanych produkcji od pierwszego, zapowiadającego ją fotosu. Surrealistyczna, quasi artystyczna komedia z ekologicznym przesłaniem zakręcona wokół małego klanu Wielkich Stóp? No nie mogłem sobie wymarzyć lepszego filmu!
Warto mieć na uwadze, że dla Davida i Nathana Zellner nie jest to pierwsze spotkanie z mitycznym hominidem. W 2011 roku nakręcili oni bowiem Sasquatch Birth Journal 2, dziwaczny short przybliżający w dość dosłowny sposób proces rodzenia przez dorosłą samicę Wielkiej Stopy. Osobliwe to było doświadczenie, na granicy dziwnego humoru i niesmaku. I w zasadzie ten koncept został przeniesiony na pełnometrażowy film, choć bracia okrasili go również szczyptą osobistej refleksji.
W filmie pojawia się niewielka, czteroosobowa obsada, w skład której wchodzą Jesse Eisenberg, Riley Keough, Christophe Zajac-Denek i Nathan Zellner. We włochatych strojach i makijażu wykonanym z godnym pochwały poziomem zaangażowania bohaterowie przemierzają amerykańskie lasy, napotykając na swojej drodze różne przygody. Czasami są to małe przyjemności, czasami zmieniające ich proste życie tragedie. Jednak z każdym krokiem ku nieznanemu stykają się z różnymi przejawami ludzkiej obecności.
Życie tych dziwnych stworzeń wypełnia jedzenie, seks, spanie i odciążanie pęcherzy oraz jelit. Przyziemną rutynę Sasquatchy, polegającej również na drapaniu się po genitaliach, przerywają różne, ekstremalne dla nich wydarzenia, kiedy Matka Natura podnosi głowę i daje im wyzwanie w postaci głodnych zwierząt, niebezpiecznych rzek i bezlitosnych realiów lasu.
Sasquatch Sunset to jeden z tych tytułów, do których bardziej pasuje termin „audiowizualne doświadczenie”, aniżeli film w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Jak już wspomniałem, nie ma tutaj jakiejś napędzającej wydarzenia fabuły, rzeczy po prostu się dzieją, a my nie wiemy, gdzie i w jakim celu podążają nasi włochaci bohaterowie. Oni sami wydają się istnieć w jakiejś próżni, są niczym istoty zesłane dopiero na ziemię, uczące się wszystkiego, co je otacza. To wprowadza lekki dyskomfort, bo raczej powinny one być nauczone do życia w lesie, a zdarza się im popełniać w nim kardynalne, często śmiertelne błędy.
Wciąż jednak nie mogę narzekać na dzieło braci Zellner, bo po prostu wsiąkłem w ten dziwaczny świat, czując z nim jakąś wewnętrzną harmonię. To takie doświadczenie, które wymaga od nas wygłuszenia krytycznego myślenia i popłynięcia wraz z nim wyznaczonym prądem. Kino chillu? W pewnym sensie tak, choć napięcia w nim również nie brakuje, a kilka scen, choć cały obraz pozbawiony jest dialogów, potrafi naprawdę wzruszyć. I to największa zaleta Sasquatch Sunset, bo grając na dość ograniczonych instrumentach, potrafi on wykrzesać w widowni emocje. A wedle wyznawanej przeze mnie filozofii kina, to one właśnie są w tym wszystkim najważniejsze.
Wspomniałem o proekologicznym wydźwięku filmu i tak, jest on w nim bardzo istotny. Zellnerowie oddają hołd majestatycznej naturze, jednocześnie sugerując strach o jej pierwotne zachowanie. A wszystko to wśród głupkowatych, często niesmacznych gagów związanych z seksem, funkcjonowaniem zbliżonego do ludzkiego ciała i przemocy. Jednak te elementarne, proekologiczne idee są tak skrzętnie zakamuflowane, że można je całkowicie pominąć. Szkoda, bo dzieło to mogło być czymś bardziej odbijającym ślad (stopy heh) w obecnej debacie na temat klimatu czy dobrostanu zwierząt.
Czy Sasquatch Sunset można nazwać dziełem wybitnym? Zdecydowanie nie! Czy jest to przynajmniej doświadczenie warte poświęcenia mu uwagi? Tutaj moje serce i rozum mówią stanowcze tak. Oczywiście większość widzów odbije się do filmu z gracją kija rozbijanego przez Wielką Stopę na pniu wiekowej sekwoi. To raczej rzecz dla „koneserów”, ludzi, którzy chcą przeżyć coś wyjątkowego, co totalnie istnieje poza kanonem. Ja się zakochałem, ale rozumiem, że to miłość raczej z tych uwikłanych w seksualną dewiację, niż poetycko romantycznych.
Oryginalny tytuł: Sasquatch Sunset
Produkcja: USA, 2024
Dystrybucja w Polsce: nowehoryzonty.pl
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.