Włoskie kino kanibalistyczne to chyba takie moje największe guilty pleasure, czyli forma „sztuki”, która sprawia mi jakąś przyjemność, ale do której tak trochę wstyd się przyznać w towarzystwie. Wiadomo, Cannibal Holocaust (1980) Ruggero Deodato to wielkie kino, które odrapane ze swoje transgresywnej skórki można analizować jako socjologiczny moralitet. Ale cała reszta? To już tylko nastawiona na szok eksploatacja, kino nie tyle wtórne, co wręcz szkodliwe.
Zagubieni w Dolinie Dinozaurów nie jest niczym więcej, ponad to, co wymyślił łasy na kasę przemysł włoskiego kina eksploatacji lat 80. Co więcej, zepsuję Wam zabawę już teraz, w filmie nie ma żadnych dinozaurów! Michele Massimo Tarantini (to nazwisko!) łapał się różnych rzeczy, od erotyków, przez włoskie poliziotteschi na testosteronowym kinie akcji kończąc, nic więc dziwnego, że w jego łapy wpadł też pomysł nakręcenia filmu w dżungli.
Profesor (Leonidas Bayer) i jego bardzo atrakcyjna córka Eva (Suzane Carvalho) przybywają do odizolowanego regionu Brazylii w celu zbadania tamtejszej Amazonii. Kiedy ich autobus zatrzymuje się przed hotelem, zabierają swoje torby do środka, ale recepcjonista daje im do zrozumienia, że jego przybytek ostatnio przeżywa prawdziwy najazd amerykańskich gości. Oprócz naszej dwójki wakacje w Brazylii zorganizowała sobie również para modelek oraz ich fotograf, a co ważniejsze archeolog Kevin Hall (Michael Sopkiw), który jest tam, aby zbierać skamieniałości dinozaurów.
Wszyscy oni czarterują samolot, który ma zabrać ich do Doliny Dinozaurów. Niektórzy są tam, aby wykonać pracę naukową, inni sesję zdjęciową. Na wycieczkę zabiera się również zrzędliwy weteran z Wietnamu John Heinz (Milton Morris) i jego niemniej zrzędliwa żona Betty (Marta Anderson). I wtedy… samolot się rozbija! Stary paleontolog ginie w katastrofie, ale już jego piękna córka nie. Ci, którym udało się przetrwać, rozpoczynają wędrówkę przez dżunglę pod wodzą Johna – w końcu jest wojskowym! Sprawy szybko przybierają dramatyczny obrót, gdy jednemu facetowi bandę piranii obgryza nogę. Mniej więcej w tym samym czasie zdają sobie sprawę, że nie są sami, ponieważ okolice zamieszkuje plemię wygłodniałych kanibali. Gdyby tego było mało, są w niej też handlarze niewolników.
Zwiastun tylko dla pełnoletnich!
Zagubieni w Dolinie Dinozaurów to film, który nie może zdecydować się na to, czym chce w końcu być. Kino kanibalistyczne? Jest tutaj scena pożerania serca przez jednego z autochtonów i składanie ludzkich ofiar kiereszowanych… łapą dinozaura. Thriller? No w sumie połowę filmu stanowi planowanie ucieczki z obozu dla niewolników prowadzonego przez opryskliwego, psychopatycznego nadzorcę. Tarantini (uwielbiam to nazwisko) chciał po prostu wrzucić do swojego dzieła wszystko, co sam uznaje za ekwiwalent udanej rozrywki. Dlatego też, choć wszystko dzieje się bez większego ładu i składu, na nudę nie można narzekać.
Sopkiw stara się jak może, by wcielić się w budżetowego Indianę Jonesa, prowokując najbardziej absurdalne bójki barowe, jakie widziałem, ratując pięknie panie i biorąc na siebie wszystkich złych facetów w okolicy. Czy ja muszę mówić, że urocza Eva, córka profesora grana przez Susane Carvall, zapała do tego samca alfa bezgraniczną miłością? Jeśli chodzi grę aktorską tej kobiety to cóż, przez cały seans aż prosi się, by stała w miejscu i po prostu ładnie wyglądała lub udawała grymas, w zamyśle rysujący na jej buzi strach. Leonid Bayeri jest zabawny jako pulchny, stary profesor, ale umiera zbyt szybko by jakoś bardziej zapaść nam w pamięci, podczas gdy Milton Morris prezentuje się jako najbardziej surowy survivalista, jakiego kiedykolwiek widziałeś.
Jak już wspomniałem, film posiada kilka umiarkowanie brutalnych scen kanibalistycznej rzeźni i ludzkiego cierpienia w oprawie gęstej, zielonej dżungli. Nigdy nie osiąga wyżyn czegoś tak makabrycznego, jak Cannibal Ferox (1981) czy wspomniany Cannibal Holocaust, ale widać, że Tarantini (oh, ah) chciał iść wydeptanym przez tamte filmy szlakiem. Bliżej temu wszystkiemu jednak do mocno przesadzonego filmu przygodowego niż horroru. I jeśli tak do niego podejdziemy, co zaskakujące, działa bardzo dobrze! Tempo jest wartkie, lokacje prezentują się całkiem nieźle i jest tu wystarczająco dużo nagości, przemocy i głupoty, by przez półtorej godziny bawić się do rozpuku.
Wszyscy fani włoskiej pulpy zapewne już kiedyś napatoczyli się na Zagubionych w Dolinie Dinozaurów, bo wbrew powszechnej opinii, nie jest to tytuł tak mocno zagrzebany pod kurzem niepamięci. Dla innych może być to w miarę przystępne wejście w namiastkę tego specyficznego klimatu, jakim charakteryzuje się kino kanibalistyczne. Nie ma tutaj tych wszystkich paskudnych praktyk mordowania prawdziwych zwierząt na rzecz filmu czy aż tak zwyrodniałych scen, które wyryją nam się w pamięci do końca życia. To po prostu C-klasowa rozrywka, która ma wielu swoich amatorów. A ten film nie wypada wcale tak źle, jeśli umieścimy go w całym gronie innych mu podobnych!
Oryginalny tytuł: Nudo e selvaggio
Produkcja: Włochy/Brazylia, 1985
Dystrybucja w Polsce: BRAK
Życiowy przegryw, który swoje kompleksy leczy wylewaniem żalu w internecie. Nie zawsze obiektywnie, ale za to szczerze.