Są różne fobie. Ludzie boją się najrozmaitszych rzeczy. Od pająków, przez wysokość, po bezkres kosmosu. Większość tych lęków to pozostałość po starych, dobrych czasach, kiedy to nasi przodkowie paradowali po okolicy na golasa, a z każdej strony czyhało na nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Jednym z najgroźniejszych zagrożeń było wówczas spotkanie z wężem. Zwierzęta te, jak wiadomo, lubią czasem coś sobie kąsnąć. Na ogół jak się w takiego nieumyślne wdepnie pośród traw i tym samym wystraszy. Dzikie bestie na ogół atakują ludzi w samoobronie właśnie. Ukąszenie gada było na ogół śmiertelne, ponieważ nie istniały jeszcze przychodnie osiedlowe.
Nic zatem dziwnego, że ówcześni przedstawiciele naszego gatunku zakodowali sobie w głowach, że jak na ziemi jest coś długiego, syczącego i wijącego się, to jest to złe. Atawizm ten tkwi w nas do dzisiaj, a najdobitniej dowodzą tego prankowe filmiki w internecie, gdzie ktoś straszy ludzi sztucznym wężem. Reakcja ofiar jest wtedy błyskawiczna i gwałtowna, co jest okazją do śmiechu dla wszystkich obserwujących. Z tych samych względów koty domowe skaczą jak porażone prądem, gdy położy się koło nich ogórka zielonego. Wąż między innymi również przez negatywne, biblijne konotacje kojarzy się człowiekowi źle. Nadaje się tym samym idealnie do roli straszaka w horrorze. Z takiego założenia musiał też wyjść Bram Stoker, pisząc opowiadanie Kryjówka Białego Węża oraz reżyser Ken Russell, który postanowił przenieść to dzieło na srebrny ekran.
Fabuła filmu skupia się wokół rodziny Trentów. Poznajemy dwie siostry, Eve (Catherine Oxenberg) oraz Mary (Sammi Davis). Mieszkają one w małej posiadłości w Derbyshire. Ich rodzice zniknęli w tajemniczych okolicznościach, a ciał nigdy nie odnaleziono. Okolicę odwiedza właśnie młody student archeologii Angus Flint (Peter Capaldi). Odkopuje on dziwną czaszkę, która budzi skojarzenia z wielkim wężem.
Znalezisko wydaje się powiązane z miejscową legendą o tak zwanym „robaku” z d’Ampton. Ten mityczny, gadzi stwór terroryzował przed wiekami okolicę, aż nie został ubity przez Johna d’Amptona, który był przodkiem obecnego pana dworu Jamesa d’Amptona (Hugh Grant). W sąsiedztwie mieszka także Lady Sylvia Marsh (Amanda Donohoe), ekscentryczna i atrakcyjna kobieta. Kiedy w pobliskiej jaskini znaleziony zostaje kieszonkowy zegarek ojca sióstr Trent, Angus zaczyna podejrzewać, że za legendą o prastarym potworze może kryć się coś więcej.
Nie zamierzam tu zdradzać dalszej fabuły, ale trzeba przyznać, że sam film dość szybko odkrywa swoje karty. Reżyser nie położył nacisku na budowanie atmosfery tajemnicy. W miarę prędko dostajemy tutaj odpowiedź na pytanie, kto występuje w roli złoczyńcy oraz co kryje się za zagadkowymi zniknięciami ludzi. Ujawnienie to nie powinno jednak wpłynąć negatywnie na odbiór dzieła, ponieważ mimo to potrafi ono trzymać w napięciu, oferując wartką akcję. Film balansuje na granicy kiczu.
W paru momentach zdaje się ją przekraczać i nabiera wtedy specyficznego charakteru. Zmienia się wówczas w tanią, kampową wizję, która epatuje golizną i efektami gore. Ujęcia te pozostają jednak w zgodzie ze stylem Russella, który nigdy nie stronił od eksploatacji. Wystarczy tutaj wspomnieć sekwencję snu jednej z bohaterek, w której to rzymscy żołnierze wykorzystują seksualnie grupę zakonnic tuż pod nosem ukrzyżowanego Jezusa, wokół którego oplata się olbrzymi biały wąż. Już sam opis tej sceny może służyć jako zachęta do zapoznania się z dziełem.
Podobnie jak wcześniejszy film reżysera Gotyk (1986), również Kryjówka Białego Węża opiera się na stylowym klimacie, budzącym skojarzenia z brytyjskimi filmami grozy przeszłych dekad. Posiada jednak również nowoczesne akcenty, a typowe dla Russella bluźniercze wizje, są tutaj przedstawione w formie przypominającej teledyski muzyczne rodem z MTV. Twórca czerpie przy tym z fantastycznych podań ludowych, mieszając elementy horroru, akcji i erotyki. Znajdzie się tu nawet miejsce dla miłośników wampiryzmu.
Postać lubieżnej Lady Sylvii, która jest przeciwieństwem cnotliwych sióstr Trent, należy do jednej z bardziej pamiętnych kreacji femme fatale, jakie zwykły straszyć kinomanów. Pamiętam, że pierwszy raz oglądałem ów obraz jako dziecko w niemieckiej telewizji wraz z całą rodziną. Po odświeżeniu dziwi mnie nieco, że pozwolono mi wówczas na ten seans, z uwagi na mocno sugestywne kadry o podtekście seksualnym. Możliwe, że miały one jakiś wpływ na moją psychikę, czyniąc ze mnie dewianta, jakim jestem teraz. Silne kobiety są w istocie bardzo pociągające, nawet jeśli ma się świadomość, że mogą zbyt mocno zacisnąć usta na pewnych częściach ciała.
Oryginalny tytuł: The Lair of the White Worm
Produkcja: Wielka Brytania, 1988
Dystrybucja w Polsce: BRAK