Trim Season (2023)

Rzadko sięgam po filmy, które w samym zamyśle są oparte na narkotycznych, surrealistycznych wizjach. Po prostu nie lubię tej estetyki i kojarzy mi się z ukrywaniem pod nią wszystkich mankamentów, tych technicznych, jak i artystycznych. Jednak było coś w pierwszych zapowiedziach Trim Season, co przyciągnęło moją uwagę – kłębiący się wokół dym z jointa nie był tylko zabiegiem estetycznym, ale stanowił integralną część tej opowieści. Bo najlepszą szufladką, w jaką dzieło to można włożyć, będzie ta z podpisem „horror hipisowski”.

Swoją drogą trawka przez całe dekady była społecznym straszakiem i to właśnie kino grozy, jako kulturowy rewolucjonista, potrafiło opowiadać o niej inaczej niż jako o substancji robiącej z człowieka bezmyślne zombie. Mi zioło i horror kojarzy się automatycznie z amerykańskim slasherem, w którym stanowiła ona używkę jak każda inna, na równi z piwem czy drinkiem. Stoner horror ma jednak bogatą historię i myślę, że warto się nią zaciekawić. Jej znajomość natomiast nie będzie przeszkadzać zupełnie, by dobrze bawić się na Trim Season.

Film podąża za Emmą (Bethlehem Million), młodą kobietą, która w zamian za gotówkę i miejsce do spania przyjmuje pracę na plantacji marihuany gdzieś w odległych lasach północnej części stanu Kalifornia. Uprawę prowadzi ekscentryczna matriarcha Mona (Jane Badler). Odcięta od świata zewnętrznego Emma szybko zaprzyjaźnia się z innymi dziewczynami, w tym z niebinarnym Dustym (Bex Taylor-Klaus), a czas pracy przeplata paleniem, spaniem i wałęsaniem się po lasach. Dręczone przez uzbrojonych najemników i krzyki dochodzące ze wzgórz, dziewczyny i osoba zaczynają odczuwać złe intencje ze strony swojej szefowej.

Trim Season to w zasadzie hipisowska, upalona wariacja na temat legendarnej Suspirii, zarówno tej nowej, jak i starej. Z dorobku Dario Argento czerpie się tutaj pełnymi garściami, bo jest to zdecydowanie kolorowy i wizualnie oszałamiający obraz, który ma odpowiednio tajemniczą atmosferę. Z wersji Guadagnino twórcy wzięli pomysł na film, który pod swoją powierzchnią stara się mówić o poważnych dzisiaj problemach, w szczególności o absurdalnej polityce kryminalizacji marihuany oraz o tym, jak jej czarny rynek stworzył nieetyczne i toksyczne środowisko pracy.

Podoba mi się, jak reżyserka Ariel Vida i współscenarzysta David Blair poświęcają pierwsze pół godziny swojego filmu na przedstawienie bohaterów, a także nakreślenie nam topografii plantacji. Postacie takie jak Lex (Juliette Kenn De Balinthazy, Evil), która nie jest w stanie odczuwać bólu z powodu dość osobliwego schorzenia, Harriet, która przypomina Carę Delevinge po roku w Monarze, oraz niebinarna Dusty to wszystko barwne, ciekawe postacie, które chcemy śledzić i kibicować im w trudnych chwilach. A tych czeka na nas i na ekranowe postacie całe mnóstwo. Nie będę oczywiście wchodził na terytorium spoilerów, ale powiem tylko, że w tle jest tajemnica nieśmiertelności i pewna specjalna odmiana zioła, wymagająca odpowiedniej „gleby”.

Jednak nie sposób mówić o Trim Season, pomijając jeden z najważniejszych aspektów filmu – zdjęciach. Kadry spod ręki Luki Bazeli w sposób zdumiewający oddają naturalne piękno ukrytej w leśnej głuszy farmy oraz okolicznych pól i gór. Przerażające wydarzenia przedstawione w całym filmie tworzą wyraźny kontrast z naturalnym pięknem. To zdecydowanie wpływa na jakość produkcji i zapewnia jej dłuższy czas na rozgoszczenie się w wyobraźni widowni, która staje się świadkiem tych wszystkich przerażających wizji w tak malowniczych okolicznościach. W końcu zadajemy sobie pytanie, jak w tak pięknym, wręcz baśniowym świecie mogą mieć miejsce akty niewypowiedzianego wręcz zła?

W filmie, prócz wspomnianego Argento, czuć również silny wpływ włoskiego nurtu giallo. Nie chodzi mi tylko o mocne, kontrastowe kolory, ale również o mocno stylizowane sekwencji halucynacji i bardzo obrazową, opartą na efektach praktycznych przemoc. To nie jest film, który powinni oglądać ludzie o niskiej tolerancji żołądka na maltretowanie ludzkiego ciała, bo kilka scen może sprawić, że wypełnią treścią leżącą między nogami miednicę. Bo nie zapominajmy, że nożyczki stanowią główne narzędzie w rękach ludzi pracujących przy obróbce świeżo zerwanych krzaków marihuany.

Jeśli szukacie lekarstwa na skostniałe dzisiaj kino grozy głównego nurtu, to ta trzymająca w napięciu, wyjątkowo nakręcona historia podkreślająca sens bólu i poświęcenia, powinna przypaść do Waszego gustu. No i jak na współczesne, zaangażowane kino, Trim Season może robić za początek do dyskusji na temat kobiet, ich praw oraz tego, że płeć to całe spektrum, nie zaś nudny, binarny podział. Hipnotyzujące kreacje, innowacyjna historia, piękne wybory stylistyczne i odrobina magii sprawiają, że Trim Season to horror, który trzeba zobaczyć.

Oryginalny tytuł: Trim Season

Produkcja: USA, 2023

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *