Warto od czasu do czasu dać trochę wytchnienia swojej głowie i obejrzeć coś, co wymaga od nas minimum myślenia. Ja w razie takiej potrzeby lubię sięgnąć po włoskie klony Rambo czy innych akcyjnaków. Wiem, brzmi to dość hipstersko, ale uwierzcie mi, grzebanie w tych śmieciach jest nie tylko przyjemne same w sobie, ale skutkować może odkryciem takich dzieł, które zawstydzają nawet swoje oryginały. Znana u nas w erze rozkwitu kaset VHS Twarda droga, jedyna droga (z niemieckiego Hard Bull) jest właśnie jednym z nich.
Dobra, z tymi tytułami są ogólnie niezłe jaja, bo jak na włoskie kino klasy niższej, film ten figuruje pod całą masą różnych nazw zależnych chyba tylko od tego, w którego łapy wpadła wówczas kaseta video. Ciężko również o filmie doszukać się jakichś informacji w internecie, bo wydaje się on nie figurować nawet w świadomości zagorzałych fanów włoskiej pulpy. Ja wpadłem na ów film, przeglądając sobie dorobek jego twórcy, Michele Massimo Tarantini, gościa, który dał nam choćby kuriozalnych Zagubionych w Dolinie Dinozaurów (1985).
Intryga kręci się wokół boliwijskiego barona narkotykowego, który w sercu dżungli zbudował swoje imperium bronione przez całą masę najemników. Do jego wyeliminowania zostaje zaangażowany Bull (Miles O’Keeffe), jednoosobowa armia oraz przywódca trzyosobowego, elitarnego komanda. Cała trójka zostaje podstawiona w zaaranżowanej transakcji kokainowej, która oczywiście nie idzie po ich myśli. Teraz zmuszeni są do walki o przetrwanie w amazońskiej dżungli, a jedyna droga prowadzi przez bazę najemników pod przywództwem Henry’ego Silvy.
W sumie nie wiem nawet, po co zajmuje się streszczaniem fabuły w takim filmie, skoro jest ona tylko pretekstem do nieustannej akcji. Tak, ten film to wręcz definicja pulpowego kina strzelanego, w którym dosłownie nie ma chwili na wytchnienie! Od samego początku dzieją się rzeczy. Nasi bohaterowie przedzierają się przez zielone piekło, nie bacząc na takie głupoty, jak zmiana magazynku, omijanie pocisków czy unikanie wybuchających wokoło grantów. Po prostu idą i strzelają do respawnujących się na każdym kroku, ustawionych na najniższym stopniu trudności przeciwników.
Zobacz cały film poniżej:
Powiedzieć, że przeciwnicy naszych bohaterów są głupi, to jak nie powiedzieć nic! W ogóle jestem pewien, że Tarantini miał określoną grupę statystów, których po prostu formował w grupy i mordował scena po scenie. Dlatego też kamera nigdy nie skupia się na obliczu, ukazując ich jako bezosobową masę, która często po prostu leci przed siebie, by po sekundzie paść od serii któregoś z naszych dzielnych komandosów. Ale oprócz całej armii najemników, na bohaterów czekają również zagrożenia naturalne. Jest to oczywiście dość absurdalne, kiedy wyszkolony do przetrwania w dżungli wojak niczym dziecko daje się żywcem pożreć piraniom, ale rozumiem, zostały jeszcze protezy po jednym z poprzednich filmów.
Warto również wspomnieć, że mamy tutaj dość imponującą obsadę aktorską. Miles O’Keeffe, czyli prawdziwy weteran kina gatunku spod znaku spaghetti, wciela się w rolę przewodzącego misji komandosa Bulla. Jest to gość, którego wyraz twarzy nie zmienia się zależnie od sytuacji. Czy to zmuszony jest do odwrotu, czy napiera na wroga, czy nawet wpada w miłosne sidła z napotkaną właśnie rewolucjonistką, to prawdziwy człowiek z kamienia! Po jego przeciwnej stronie stoi Henry Silva jako bezwzględny dowódca armii najemników. Kolejny fachowiec, jeśli chodzi o portretowanie czarnych charakterów z aparycją, której nie zapomnicie. Cała reszta jest, bo jest, i naprawdę kurtuazją byłoby poświęcanie im większej ilości czasu.
Tak samo jak i na ten film, bo to czyste kuriozum, które zdecydowanie znajdzie swoich odbiorców. Przykładem jestem ja, bo Twarda droga, jedyna droga trafiła we mnie z precyzją O’Keeffa, w samo serce, dostarczając mi rozrywki na poziomie, który naprawdę rzadko można spotkać w kinie. To oczywiście kino klasy C, ale kręcone z sercem i pasją do stworzenia czegoś, co dorównać będzie mogło zachodnim produkcjom. A jeśli nawet nie może stawać z nimi w otwartym polu, to chociaż niech ma więcej tego, po co ludzie sięgają szukając w kinie akcji, akcji, czyli… akcji. Fani włoszczyzny mają obowiązkowe zadanie domowe, dla całej reszty to chęci na dodatkową ocenę.
Oryginalny tytuł: La Via dura
Produkcja: Włochy, 1987
Dystrybucja w Polsce: BRAK
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.