Nazwisko Shyamalan stanowi dla mnie ogromny, kinowy red flag. Zdecydowanie żaden z filmów nim sygnowanych mi się nie podobał, może oprócz Osady (2004) czy Znaków (2002) za dzieciaka. Dlaczego więc poszedłem na The Watchers? Po pierwsze, bo zamiast M. Nighta na reżyserskim stołku zasiadła jego córka, Ishana, po drugie, miał całkiem obiecujący, intrygujący zwiastun. Ostatecznie okazało się, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, a klan Shyamalanów po prostu nie umie kręcić dobrych filmów.
Film ten jest adaptacją książki grozy pod tym samym tytułem i stanowi idealny punkt wyjścia dla Shyamalana, można w nim pokazać dar widzenia martwych ludzi i przypominające kosmitów istoty, które boją się wody. Ale żarty na bok, czujcie się ostrzeżeni, bo niniejszy tekst będzie zawierał spoilery, a przecież zwroty akcji to ulubiony schemat twórczego klanu. A tych jest tutaj, jak na nazwisko przystało, całe zatrzęsienie!
Osadzony we współczesnej Irlandii film skupia się na 28-letniej Amerykance imieniem Mina (Dakota Fanning). Dziewczyna żyje w narzuconej sobie izolacji w uroczym miasteczku. Ma pracę w lokalnym sklepie zoologicznym, ale nigdy nie jest pokazane nam, jak rozmawia z klientami ani ze współpracownikami. Zamiast tego woli stać gdzieś z boku i vapować. Jakiś czas później zasłona dymna trochę opada, gdy dziewczyna zakłada perukę i z fałszywą tożsamością uderza w szybki romans, jednocześnie uchylając się od telefonów od swojej siostry bliźniaczki. Jest sama, ale wkrótce będzie zmuszona dołączyć do nowo odkrytej rodziny.
Gdy jej zadaniem staje się przejechanie przez głęboki las, samochód psuje się, skazując Minę na wędrówkę przez knieję w poszukiwaniu pomocy. Tak po prostu, dziewczyna się gubi, a wszystko, co znajduje, to trzej dziwacy, którzy nalegają, aby podążała za nimi z powrotem do „kojca”. Przestrzegają ją przed zmrokiem, w którym czai się śmiertelne niebezpieczeństwo. W betonowym bloku jedną ze ścian stanowi lustro, które w nocy działa jak ekran telewizora ukazując życie jeńców nieznanej widowni.
A co jeśli powiem Wam, że te tajemnicze istoty to tak naprawdę wyrwane z irlandzkiego folkloru wróżki? A podglądanie ludzi stanowi dla nich zbieranie materiału poznawczego, gdyż same potrafią przybierać różne postacie w chytrym planie zemsty na gatunku, który przed laty zapieczętował je pod ziemią? Już to brzmi kuriozalnie, ale uwierzcie mi, z tego pomysłu dało się jeszcze stworzyć coś dobrego. Gorzej, że film ten w trzecim akcie z całkiem nastrojowego horroru przeistacza się w naiwne kino fantasy, z morałem wyjętym żywcem z filmu dla najmłodszych. Shyamalan wjeżdża na pełnej!
Wadliwe zakończenie skutecznie rujnuje całą podstawę, na jakiej stał film. Nagle wszystkie te problemy fabularne, głupota bohaterów i ich czerstwe dialogi, brak konsekwencji na każdym polu i granie znanymi schematami zaczynają wyłazić na wierzch. The Watchers to fantastyczny (w sensie konwencji, nie, że jest dobry) horror, który nierównomiernie buduje swoją historię, ale nie do końca wierzy w swoją siłę jako jej podstawę. Informacje mające na celu dopracowanie narracji są często zbyt prosto nam przekazywane, a pani reżyser z jakiegoś nieznanego powodu tylko czeka, aż film dobiegnie końca, by dostarczyć nam jeszcze kilka ciekawostek, które lepiej zostałyby zasugerowane wcześniej. Albo zupełnie je olać.
Zastanówmy się jednak, czy jest w tym filmie coś godnego pochwały. Ano irlandzki las wygląda całkiem przerażająco i został naprawdę dobrze zaaranżowany. Do tego Dakota Fanning w roli głównej wypada okej, jest sympatyczna, więc w pewnym momencie złapałem się na tym, że zacząłem jej kibicować. Jednak cała reszta, zarówno obsady, jak i opowiadanej historii, woła o pomstę do nieba. Polecam Wam zabawę, w której będziecie pić kieliszek alkoholu za każdym razem, gdy bohaterowie podejmują jakąś idiotyczną, przeczącą wszelkiej logice decyzję. Uwierzcie mi, gdzieś przed połową seansu będziecie całkowicie upici! Dobra, skupiając się na punktowaniu produkcji, mogę jeszcze dodać do plusów, że wróżki w horrorowej wersji wyglądają nawet fajnie.
Nie wiem, jakiego widza będzie satysfakcjonować seans The Watchers, ale nie pozostaje mi nic innego, jak tylko współczuć. W ogóle mam wrażenie, że scenariusz nie przeszedł jakiejś korekty, więc wygląda to tak, jakbyśmy otrzymali półprodukt, nie zaś pełnoprawny film. Wychodząc z kina miałem w głowie tylko jedno – „ależ to było złe!”. Niestety, film pani Shyamalan to matryca dla dzisiejszego kina grozy głównego nurtu, jest odtwórcze, małostkowe, a ambicje, których wymagali od niego twórcy, zostawił już dawno za sobą. Nie traćcie czasu, pieniędzy ani zdrowia, biorąc na serio mój pomysł z zabawą z piciem wódki, nie warto.
Oryginalny tytuł: The Watchers
Produkcja: USA, 2024
Dystrybucja w Polsce: warnerbros.pl
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.