Pamiętam, jak mocnym przeżyciem był dla mnie pierwszy seans Dealera, czyli pełnometrażowego debiutu Nicolasa Winding Refna. Znałem nieco jego dorobek, bo byłem już po Drive (2011) i mniej więcej wiedziałem, na czym polega jego optyka. Jakież było jednak moje zdziwienie, gdy obejrzany przeze mnie film był zaprzeczeniem wszystkiego tego, czego się po nim spodziewałem! I nie jest to oczywiście zarzut, bo po powtórnym obejrzeniu go dalej uważam, że jest to dzieło wybitne. Jak cała trylogia zresztą, ale nie uprzedzajmy faktów.
„Dorastałem w rodzinie filmowej” – mówi o sobie Refn, syn filmowca Andersa Refna i matki operatorki Vibeke Winding. „Moi rodzice wychowali się na francuskiej Nowej Fali. Dla nich to był Bóg, ale dla mnie antychryst, a jak lepiej zbuntować się przeciwko rodzicom niż oglądając coś, czego twoja matka będzie nienawidzić, czyli amerykańskie horrory? Kiedy obejrzałem „Teksańską masakrę piłą mechaniczną” (1974), zdałem sobie sprawę, że nie chcę być reżyserem, nie chcę być scenarzystą, nie chcę być producentem, nie chcę być fotografem, nie chcę być montażystą, nie chcę być akustykiem. Chcę być nimi wszystkimi naraz” (za https://www.dga.org/).
I ten bunt czuć w Dealerze na każdym kroku! Jak sugeruje nam tytuł, historia wprowadzi nas w mroczny świat handlu narkotykami. Kim Bodnia gra Franky’ego, kopenhaskiego dilera niższego szczebla, który sprzedaje wszystko, co może, aby zarobić grosz i sfinansować swój nałóg, a także pije i spędza czas ze swoim kolegą w interesie Tonnym, granym przez młodziutkiego Madsa Mikkelsena. Franky jest już winien Milo, lokalnemu hurtownikowi, 50 000 koron, kiedy szansa dużej transakcji byłemu kumplowi z więzienia nie podnosi jego długi do kwoty 300 000 koron.
Franky zaczyna przemierzać Kopenhagę z jednego jej końca na drugi, próbując odzyskać należne mu pieniądze, pożyczyć więcej, wchodzić w deale i robić wszystko, co może, aby spłacić długi i uratować życie. Nie sądzę, aby to był przypadek ze strony scenariusza, że prawie każda „umowa” jest zawierana na kredyt. Franky i inni stale kupują i sprzedają wszystko, od narkotyków, przez broń palną, po telefony komórkowe, a prawie za każdym razem, gdy nadchodzi czas na zmianę właściciela pieniędzy, kupujący prosi o kredyt z obietnicą rychłej zapłaty. To tak, jakby cała gospodarka przedstawiona w filmie była niczym więcej niż liczbami unoszącymi się w powietrzu, opartymi na uściskach dłoni i obietnicach.
Generuje to oczywiście całą górę napięcia, które z filmu Winding Refna aż kipi. Dużo w tym pracy kamery, która wydaje się być jednym z bohaterów, nieustępujących na krok towarzyszy w niedoli. Jest ciągle w ruchu, nawet wtedy, gdy postacie stoją w miejscu, przez co widz wpada w ten dziwaczny, niepokojący trans, zrównujący go z Frankym. Podoba mi się też pomysł, w którym praktycznie każda scena zaczyna się i kończy, ukazując plecy postaci wchodzącej bądź opuszczającej daną lokalizację. Ten prosty trik nadaje filmowi zdecydowanego charakteru. To film o ulicy, który wydaje się na niej zrodzony, a widz łatwo zawiesza niewiarę, że występuje w nim tak naprawdę czołówka duńskich aktorów.
Postacie są przejmująco prawdziwe i ludzkie. Narkotykowy baron Milo, w tej roli Zlatko Buric, który powtórzył ją również w niedawnej Kowbojce z Kopenhagi (2023-), jest naprawdę przerażający, ale w swej pasji do gotowania nawet trochę ujmujący. Próbuje zachowywać pozory kultury i przyjaźni, ale fasada ta zaczyna się coraz bardziej sypać, ponieważ Frank nie jest w stanie spłacić mu należności. Desperacja jest mocno podkreślona w scenie, w której pomocnik Milo, Radovan, grany przez Slavko Labovica, idzie z Frankiem odebrać pieniądze od dłużnika. Po drodze ta przerażająco wyglądająca postać wyznaje, że chce odejść z przestępczości i zająć się prowadzeniem restauracji.
I takich perełek jest tutaj o wiele więcej. Do tego oglądanie filmów z serii w ciągu chronologii wydawniczej jest naprawdę ekscytującym doświadczeniem i meta zabawą twórcy z odbiorcami. Ale poza otoczką pozbawionej blichtru i romantyzmu opowieści o kopenhaskim półświatku, Dealer jest przede wszystkim historią człowieka w ucieczce. Niestabilny człowiek, niezdolny do okazywania swoich emocji i wchodzący coraz głębiej w niebezpieczne środowisko przestępcze. To może nie jest najbardziej oryginalna fabuła, ale na poziomie stylistycznym i emocjonalnym działa jak żadna inna.
Nie jest to kino łatwo przyswajalne, ale uwierzcie mi, jeśli nie złamie Was chłód duńskiej ulicy, dostaniecie film z serii „tych o gangsterach”, jakiego jeszcze nie widzieliście. No i jest to wstęp do cudownej trylogii, która w mojej opinii jest jedną z tych najlepszych w historii kina w ogóle! Wiem, na tych słowa spoczywa ogromna odpowiedzialność, ale uwierzcie mi, jeśli spodoba Wam się pierwsza część i będziecie chcieli więcej, zostaniecie nagrodzeni. Jednak bez kontekstu bycia częścią większej historii, Dealer to wciąż mocna, warta polecenia pozycja.
Oryginalny tytuł: Pusher
Produkcja: Dania, 1996
Dystrybucja w Polsce: cda.pl
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.