„Nic nigdy nie było dla mnie zbyt dziwne” – zanim świat zachłysnął się postacią Doktora Gonzo wraz z legendarnym filmem Las Vegas Parano z 1998 roku, w USA Hunter S. Thompson był już ikoną nie tylko całego nowego nurtu dziennikarstwa, ale kontrkultury. Już w 1980 Art Linson wziął do ręki dzieło życia Huntera, Lęk i odrazę w Las Vegas, i na jego podstawie nakręcił nieco zapomniany już dzisiaj film Tam wędrują bizony.
Debiutującemu wówczas Linsonowi i scenarzyście Johnowi Kaye udało się oddać niepokorną prozę Doktora, choć nie jest to oczywiście dzieło aż tak agresywne, jak wspomniany już wcześniej film Terry’ego Gilliama. Scenariusz czerpie również wiele z artykułu Thompsona napisanego na łamach Rolling Stone, The Banshee Screams For Buffalo Meat, który był hołdem dla jego zaginionego przyjaciela i prawnika, Oscara Zety Acosty – tak, tego gościa, z którym Doktor przeżył pamiętną podróż przez pustynię w drodze do Las Vegas.
Film próbuje przedstawić Huntera w ujęciu autobiograficznym, ukazując jego postać w szczytowym dla kariery momencie. Wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Carlem Lazlo (Peter Boyle), Thompson zabiera nas w maniakalną podróż do lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych jako naoczny świadek wszystkiego, od narkotykowego boomu w San Francisco po wywiad w łazience z ówczesnym kandydatem na prezydenta Richardem Nixonem. Ta szalona komedia może pochwalić się również ścieżką dźwiękową skomponowaną przez gwiazdę rocka Neila Younga.
I jeśli mam mieć jakiś główny zarzut do filmu, to właśnie taki, że stara się on opowiedzieć nam za dużo historii w zbyt krótkim czasie. Dla kogoś, kto nie wie za bardzo, kim Doktor Gonzo był i jak mniej więcej wyglądało jego życie, może to być niezły bałagan. Produkcji zdecydowanie brakuje spójności, w pewnym sensie jest to zabieg celowy, ponieważ składa się on z serii retrospekcji zapamiętanych przez Thompsona, gdy pisze artykuł dla magazynu Blast!. Jest to oczywiście metafora wymienionego wyżej Rolling Stone i artykułu o swoim przyjacielu.
Mimo tej ogromnej wady, po prostu uwielbiam grę Billa Murraya jako Huntera Thompsona! Jest to rola tak inna od tego, co zaprezentował nam Johnny Depp, i bardzo dobrze! Doktor Murraya czasami mamrocze coś niezrozumiale pod nosem, gubi spójność wypowiedzi, ale nie wypada ze swojej kreacji ani na moment. Może nie jest to rola ikoniczna, tak jak Depp, ale cholernie mi się podobała i szkoda, że aktor ten nie powrócił do niej w jeszcze jednym filmie. Wtórujący mu Peter Boyle jest świetny jako radykalny prawnik, obrońca praw młodzieży, który zostaje wciągnięty w skazaną na porażkę rewolucję. Nie są to role tak mocno przeszarżowane, jak u Gilliama, ale znając historię Doktora, od razu poczujemy się tutaj jak w domu.
Dla wielu zaskoczeniem może być też zadziwiająco spokojny ton filmu. W końcu opowieści z kart Thompsona w masowej świadomości nierozłącznie wiążą się z narkotycznymi, szaleńczymi wizjami. Tutaj wszystko jest raczej „normalne” i choć narkotyki oczywiście pojawiają się dosyć często, stanowią one zdecydowanie tło dla całej podróży, nie są zaś jej napędowym motorem. Nasi bohaterowie co prawda stają kością w gardłach „normików”, ale ważniejsze są prowadzone w ciszy rozmowy, jak ta toaletowa z Nixonem wieńcząca film.
Jednak Tam wędrują bizony to przede wszystkim zabawny film, a momentami nawet szalenie zabawny. To jedno z tych dzieł, które nie może uciec od swojego stylu inspirowanego latami 80., idealnie wpisując się we wszystkie inne produkcje wypuszczane w tamtym czasie. Chciałbym, aby był on filmem kultowym, ponieważ jego narracja jest przez większość czasu po prostu dziwna i ekscentryczna, co stanowi naprawdę ciekawe doświadczenie. I mówię to jako osoba, która jakoś nawet zgłębiła literackie poletko Huntera S. Thompsona.
Oczywiście, jeśli zależy Wam na bardziej dosadnym wejściu w umysł szalonego Doktora, sięgnijcie od razu po Las Vegas Parano, bo tamten film zdecydowanie lepiej oddaje jego paranoiczny styl. Dzieło Linsona to raczej ciekawostka dla wszystkich tych, którzy chcą sobie powtórzyć niektóre wątki lub zobaczyć je z innej, nieco bardziej wygładzonej perspektywy. Ja mimo wszystkich wad bawiłem się świetnie, bo po prostu zakochałem się w Murrayu uganiającym się po sądzie w czapce z daszkiem, drinkiem w ręce i ikonicznym papierosem w lufce w ustach.
Oryginalny tytuł: Where the Buffalo Roam
Produkcja: USA, 1980
Dystrybucja w Polsce: uip.com.pl
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.