Przekleństwa niewinności (1999)

Twórczość Sofii Coppoli stanowi dla mnie zasnuty mgłą, nieodkryty dotąd ląd. A że niezbyt lubię wychodzić poza swoją bezpieczną, filmową bańkę, przed eksploracją tego pola wzbraniałem się rękoma i nogami. I jak zawsze okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, bo już Przekleństwa niewinności, debiutancki pełny metraż Sofii z 1999 roku, okazał się na tyle mocnym pod kątem emocji seansem, że na ten moment po prostu nie mogę się doczekać, kiedy zasiądę do jej kolejnych produkcji! Jak zwykle życie depcze wyobraźnie.

Wszystko to dlatego, że ta adaptacja powieści o tym samym tytule autorstwa Jeffreya Eugenidesa, w obiektywie Coppoli jest jednym z najbardziej tragicznych, nieco też dołujących przedstawień młodości, jakie kiedykolwiek pojawiły się na ekranie. Dlatego też od razu mogę wrzucić tutaj ostrzeżenie! Przekleństwa niewinności są filmem smutnym, który autentycznie zmienił mój cały nastrój i zapewne chemię w mózgu na kilka kolejnych dni. Więc jeśli tak jak ja z braku prawdziwych bodźców przeżywacie to, co oglądacie, to potraktujcie me słowa serio.

Pięć młodych sióstr jest uwięzionych w surowych i religijnych murach własnego domu. Świat zewnętrzny, jak to ma w zwyczaju, nieustannie zagląda i wciska nos w tajemnicę rodziny. Wśród nich jest pięciu nastoletnich chłopców z sąsiedztwa, z wydawać by się mogło szczególną obsesją na punkcie dziewcząt. Siostry są jednak poza zasięgiem chłopców, ale nadal kuszą swoją ponadprzeciętną urodą i nieosiągalnością. Cały myk polega na tym, że narrator opowiadający historie sióstr z 25-letnim wyprzedzeniem, zdradza nam na samym początku tragiczny finał tej opowieści.

To, co najbardziej urzekło mnie w filmie, to sposób, w jaki Coppola rozumie swoje kobiece postacie. Przekleństwa niewinności to wyjątkowo wrażliwe ujęcie nastoletniego życia dziewczyn, w którym wielu widzów znajdzie ukojenie i zrozumienie. Niewypowiedziane sposoby komunikacji, które zachodzą między kobietami jako sposób na przetrwanie sfer zdominowanych przez mężczyzn, wydają się szczególnie interesować Coppolę. Dziewczyny są pokazane wylegując się w ciszy, co podkreśla tylko, że nie potrzebują słów, aby przekazać sobie nawzajem swoje wewnętrzne rozedrgania. Kiedy Trip Fontaine (Josh Hartnett), szkolny Chad i obiekt westchnień, próbuje zdobyć serce Lux (Kirsten Dunst), dziewczyny celowo ignorują go, demonstrując swoje wrodzone zrozumienie wzajemnych potrzeb.

I takich elementów jest tutaj cała masa, więc filmowi wrażliwcy, którzy lubują się w szukaniu właśnie takich mniejszych lub większych czułości, będą się czuć jak w domu. Film pewnie porusza się przez sekwencje otwierające, ustawiając swoje postacie i miejsca z energią i zapałem. Coppola często kadruje momenty tak, jakby robiła nieruchome zdjęcia, pomagając nadać wszystkiemu melancholijny rys, matka zmywająca naczynia, bałagan w sypialni młodej dziewczyny lub chłopiec zamknięty w swoim świecie dzięki słuchawkom na uszach. Wiele jest tutaj takich kipiących od melancholii pocztówek i pewnej tęsknoty za amerykańskim przedmieściem lat 70.. Niby dla nas, Polaków, coś, co nigdy nie zaistniało w kolektywnej świadomości, ale przez osmozę popkultury jakieś takie bliskie.

Dlatego też film Sofii Coppoli można odbierać też jako próbę zrozumienia skutków patriarchatu i tradycjonalizmu, które pozostawiają nieodwracalne szkody na z pozoru idealnej rodzinie z przedmieść. Reżyserka obnaża długotrwałe zainteresowanie społeczeństwa zachowaniem dziewczęcej niewinności, która popada w bezpośredni konflikt z męską fetyszyzacją i seksualizacją młodych dziewcząt. Coppola stawia dwie skrajności w konflikcie ze sobą, który powstrzymać może tylko nieuchronna tragedia. Tragedia, która stanowi finalnie mozaikę małych, z pozoru nic nieznaczących kafelek dokładanych dzień po dniu. Wiecie, jeśli chodzi o drugą osobę, to każdy gest, każde słowo może zaważyć o czyimś być albo nie być.

Wydaje mi się, że Przekleństwa niewinności stały się w niektórych kręgach kultowe dzięki castingowi. Dobór poszczególnych ról wyszedł bardzo dobrze, biorąc pod uwagę zachowanie delikatnej struktury opowiadanej historii. Kristen Dunst to 14-letnia Lux, „najodważniejsza” i najbardziej „buntownicza” z dziewczyn. Jest ona niejako twarzą całego filmu, bo to właśnie na niej najchętniej skupia się oko kamery. I bardzo dobrze, bo stanowi ona aktorsko najjaśniejszy punkt całego filmu. Obok niej jest Kathleen Turner jako pani domu, konserwatywna matka z ogromną miłością do swoich córek, która jednak na każdym kroku widzi czyhające na nie zagrożenia.

Przekleństwa niewinności to wspaniały, choć druzgocący obraz problematycznego dojrzewania kobiet w konserwatywnym środowisku. Jeszcze większy szacunek wzbudza u mnie reżyserka, jeśli uświadomimy sobie, że ów tytuł jest jej pełnometrażowym debiutem! Coppola stworzyła film, który jest całkowicie ponadczasowy, torując drogę dla podgatunku kina, który naprawdę traktuje młode dziewczyny poważnie i rozumie ich zmagania ze wciąż mocno patriarchalną rzeczywistością. A to, jak wiemy, nie jest do końca mile widziane w przemyśle filmowym nawet dziś.

Oryginalny tytuł: The Virgin Suicides

Produkcja: USA, 1999

Dystrybucja w Polsce: apple.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *