Może jestem naiwnym, niezbyt wymagającym kinomanem, ale każda zapowiedź kolejnego filmu z serii V/H/S przyprawia mnie o dreszcze ekscytacji. Co więcej, prócz potknięcia, jakim było wydane w 2014 roku Viral, wszystkie te seanse kończyłem z mniejszą lub większą satysfakcją. Dlatego też o kolejną odsłonę noszącą podtytuł Beyond byłem spokojny. Mimo wszystko się zaskoczyłem, pozytywnie, bo to najlepsza część serii od czasów mojej ulubionej dwójki!
Podobnie jak inne filmy z serii, Beyond jest luźno powiązaną kolekcją krótkich horrorów różnych scenarzystów i reżyserów. Tym razem tematem przewodnim są istoty pozaziemskie, a segmenty (głównie) obracają się wokół obserwacji, statków kosmicznych i uprowadzeń. I jest to moim zdaniem strzał w dziesiątkę! Co więcej, życzyłbym sobie, aby kolejne części również obracały się wokół konkretnego konceptu. Ale to już leży w wizji twórców, nie odbiorców. Ja i tak łyknę wszystko, co sygnowane tą marką. Zwłaszcza po czymś tak dobrym, jak opisywany tutaj film.
Wszystkie segmenty tym razem łączy Abduction/Adduction Jaya Cheela, stylizowany na serial dokumentalny Netflixa dotyczący oczywiście życia pozaziemskiego. Sporo tutaj gadających głów omawiających spotkania z kosmitami i debatę na temat inteligentnego życia gdzieś w kosmosie, co wszystko idealnie pasuje do doświadczenia Cheela w tworzeniu filmów dokumentalnych. Większość tej narracji jest odpowiednio stonowana i utrzymuje stabilne tempo, ale zakończenie przeradza się w coś bardziej przerażającego, podobnego do kultowych tu i ówdzie Porwanych przez obcych z 1998 roku.
Całość zaczyna się od mocnego wejścia, od Stork Jordana Downeya. Akcja tego epizodu przypomina napompowaną akcją komputerową strzelankę, w której grupa gliniarzy podejmuje się misji mającej na celu odbicie porwanych dzieci. To, co znajdują w zrujnowanym domu, do którego zostali wysłani, sprawia, że film zaczyna przypominać najlepszą ekranizację gier Resident Evil, jakie kiedykolwiek powstały. W jakim innym dziele otrzymamy masakrę zombie widzianą z perspektywy kamery zamontowanej na pile mechanicznej? Ano, finalny boss to szczytowe osiągnięcie praktycznej charakteryzacji, na równi z pamiętną Raatmą z V/H/S/94 (2021).
Dream Girl Virata Pala jest może moim zdaniem najsłabszym segmentem, ale i tak prezentuje sobą wysoki poziom i ogląda się jednym tchem. To też pierwszy raz, kiedy w serii V/H/S możemy oglądać pełnoprawny występ muzyczny, w dodatku w sosie curry. Jednak krwawa konkluzja kipiąca od kwasowych wymiocin i topniejących twarzy jest wizualnie imponująca do tego stopnia, że nawet ci widzowie, którzy Bollywood nie znoszą, będą się czuć usatysfakcjonowani. Okej, puryści serii pewnie będą kręcić językiem na dość luźną formę, często daleką od koncepcji found footage, jaką pozwolił sobie obrać ten epizod. Ale wiecie co? Ja mam to w dupie!
Nie bójcie się, później wszystko już idzie znajomymi tropami. A trzeci segment jest moim zdaniem tym drugim najlepszym w całym filmie. Po niewypale, jakim była dla mnie Abigail (2024), twórcza grupa Radio Silence w pełni odkupiła u mnie swoje winy, kręcąc Live and Let Dive. To prosta, jeśli nie prostacka zabawa w polowanie na bohaterów przez kosmitów w labiryncie plantacji pomarańczy, ale cholera, na mnie takie zabiegi działają. Tu ktoś zostanie rozerwany, tutaj kosmita wyskoczy na ekran, drąc mordę, kolejny raz bohater będący naszymi oczami przygląda się swoim dość obfitym ranom. Dla kontrastu następny w kolejce jest Fur Babies, najdziwniejszy i zarazem najbardziej niepokojący epizod w filmie. Tutaj nie będę mówił nic, by nie psuć Wam zabawy.
Nie rozumiem ostatniej taśmy, Stowaway rozchwytywanego przez fanów kina grozy Mike’a Flanagana. W tej historii występuje praktycznie tylko jedna, kobieta o imieniu Halley (Alanah Pearce). Kręci ona dokument badający dziwne światła widoczne na pustyni Mojave. Zaczyna się jak najbardziej sztampowy horror found footage, ale kiedy Halley podąża za dziwnymi światłami i wchodzi na obcy statek, zaczyna robić się naprawdę dziwnie. Stowaway zasługuje na uznanie za uwolnienie się od ograniczeń formuły V/H/S polegającej na potrząsaniu kamerami, krzyczeniu i szalejących potworach. To oparta na klimacie opowieść, w której nie otrzymujemy praktycznie żadnych odpowiedzi. Znacie mnie jednak, nie dla mnie takie eksperymenty.
A więc powiedzmy sobie szczerze, Beyond z gracją doskakuje do poziomu dwóch pierwszych części, stając dumnie na podium całej serii. Wszyscy ci, którzy z przerażeniem spoglądają na gwiazdy, na filmie będą się momentami telepać ze strachu, ci, którzy oczekują po prostu rozrywki w klimacie horroru, odnajdą się jak w domu. Zadowoleni powinni być również tacy widzowie, którzy oczekują od marki pełnego oddania wolnej ręki twórcom, dla nich jest ten ostatni, wspomniany segment. Ja się bawiłem wyśmienicie, totalnie dałem się ponieść tym wszystkim szalonym wizjom i z płonącymi policzkami wyczekuję kolejnych części. Jeśli mają trzymać taki poziom, niech powstają do końca moich dni.
Oryginalny tytuł: V/H/S/Beyond
Produkcja:
Dystrybucja w Polsce: USA, 2024
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.