Jako samotny facet ślinię się do grona wyselekcjonowanych przez mój gust i sympatię aktorek, których sama obecność w filmie potrafi mi podnieść jego ostateczną ocenę. Jedną z takich kobiet jest Samara Weaving, która przez pewien czas rosła nam na nową ikonę horroru. Coś jednak poszło nie tak i Samara ewidentnie została zepchnięta na boczny tor, czego najlepszym przykładem jest jej mikro rola i symboliczna śmierć w pierwszych minutach szóstego Krzyku (2023).
Teraz Weaving powraca w dziele E.L. Katza i stanowi jego punkt centralny! Azrael, amerykańsko-estońska produkcja grozy, ma bowiem dość mało do zaoferowania fanom klasycznej narracji filmowej. Napisana przez zasłużonego dla gatunku Simona Barretta historia nie potrzebuje zbyt wielu słów, w sumie przez cały film padają może dwa lub trzy zdania, co już stanowi ciekawy zabieg artystyczny mający na celu wyróżnić tytuł spośród współczesnej, horrorowej papki.
Tytułową Azrael (Weaving) poznajemy w zalesionym obszarze. Kobieta wydaje się czujna, jak i spanikowana. Wszystko, co wiemy, to to, że po jakimś enigmatycznym wydarzeniu ogólnoświatowym, niektórzy zmuszeni zostali do wyrzeczenia się mowy. Dość szybko poznajemy partnera bohaterki, Kenana (Nathan Stewart-Jarrett) oraz wrogo nastawioną grupę religijnych fanatyków. Jasne staje się, kto jest drapieżnikiem, a kto ofiarą. A, są jeszcze istoty podobne do demonów o zwęglonej skórze niczym zombie snujące się po lasach.
Klimat jest iście postapokaliptyczny, choć film sugeruje nam, że istnieją całe, żyjące nieco „normalniej” społeczności. Narracja przeplatana zostaje co jakiś czas różnymi cytatami, co sprawia, że wydaje się bardzo oldskulowy, wypchany religijnymi podtekstami. Jestem jednak fanem tego niedopowiedzenia i sugestii, bo daje to pole do popisu mojej własnej wyobraźni. Wiem natomiast, że wielu widzów może poczuć niedosyt i czuć się nieco oszukanym przez twórców, którym zarzucą lenistwo w porzuceniu ekspozycji. Dla mnie jednak bomba.
Myślę jednak, że zawracanie sobie głowy analizowaniem fabuły praktycznie nie ma sensu. Azrael jest zdecydowanie bardziej zainteresowany budowaniem napięcia, graniem w kotka i myszkę oraz brutalnymi atakami na naszą percepcję. Na ekranie i poza nim. Nie jest to może jakiś ultra brutalny splatter, jakie popularne są teraz wśród dzieciaków, ale film jak na surowe kino grozy przystało, nie wstydzi się raz na czas chlupnąć w nas wiadrem krwi. Jednak czy przesadzona brutalność byłaby naprawdę temu tytułowi potrzebna? Nie sądzę, bo pomijając te wspomniane potwory, filmowi bliżej do ekranizacji Drogi z 2009.
Nakręcony w Estonii film posiada pewną uniwersalną plastykę, praktycznie wygląda tak, jakby dział się w domu za Waszym domem. Pogrążone pod gnijącymi liśćmi, mokre i mroczne lasy to wyjątkowo wyświechtana paleta, jeśli chodzi o kino grozy, ale ja z naiwnością dziecka z problemami ciągle się na nią nabieram. Po prostu lubię, czuję jakąś estetyczną więź i taką „swojskość”. Dlatego też nie uwiera mnie ta scenariuszowa prostota, bo wystarczy mi fajna bohaterka oraz polująca na nią po kniei grupa religijnych fanatyków. Reszta to samograj.
Wszyscy fani religijnych aluzji i uszczypliwości odnajdą się tutaj jak w domu. Jest w filmie nawet scena, w której Azrael wygrzebuje się zwycięsko z dziury w ziemi. Czarne zombie polują na ludzi jak faryzeusze, a czarnoskóry partner głównej bohaterki przybity zostaje przez dłonie do drzewa. Mimo wszystko twórcy nie wydają się jakoś szczególnie zainteresowani tym, by na siłę podrzucać nam te wszystkie tropy. To raczej zabawa dla bystrego widza, który widzi więcej niż często sami twórcy.
Jestem w pełni świadomy, że Azrael będzie dość trudny do sprzedania szerokiej widowni. Z drugiej strony sami ludzie za filmem stojący nie wydają się zbytnio zainteresowani jakąś większą popularnością. Zabrzmi to górnolotnie, ale jest to tytuł „dla koneserów”, którzy przekładają sobie czyste emocje, klimat i pierwotny lęk ponad rozbudowaną fabułę czy dialogi. To dzieło z jednej strony bardzo znajome, z drugiej zaś wyjątkowe, niewnoszące co prawda nic nowego do gatunku, ale stojące na tyle mocno na własnych nogach, że naprawdę warto się nim zainteresować.
Oryginalny tytuł: Azrael
Produkcja: USA/Estonia, 2024
Dystrybucja w Polsce: BRAK

Życiowy przegryw, który swoje kompleksy leczy wylewaniem żalu w internecie. Nie zawsze obiektywnie, ale za to szczerze.