Strange Darling (2023)

Aby nadać trochę kontekstu, powiem na wstępie, że nie jestem ani jakimś intelektualnie rozwiniętym widzem, ani koneserem horroru, więc rządzące nim prawidła są mi obce. W ogóle trudno mi się odnaleźć w kinie, które stara się poprzestawiać znane klocki i w swojej próbie bycia powiewem artystycznej świeżości bardziej drażni, niż zachwyca. Dlatego też jestem jednym z tych niewielu ludzi, którym tak nie podeszło Strange Darling, przez wielu nazywane thrillerem roku pańskiego 2024 roku.

Na film J.T. Mollnera szedłem z pustą głową, widząc w zasadzie tylko plakat i zwiastun, który jakoś udało mi się wyprzeć. Bo to jeden z tych właśnie tytułów, które są w zasadzie do jednorazowego obejrzenia, a zdradzenie zakończenia może zwyczajnie odebrać całą frajdę z seansu. Wiecie, to case M. Nighta Shyamalana, który cały film zakręca tak, by ostatecznie widz zapamiętał z niego tylko zakończenie.

UWAGA, W TEKŚCIE POJAWIĄ SIĘ SPOILERY

Historia zamknięta została w sześciu rozdziałach i epilogu, które, co zaskakujące, nie są ułożone chronologicznie. W ogóle na wstępie zostaje nam przedstawiona klasyczna, horrorowa plansza sugerująca, że film oparty jest na faktach, a to, co zobaczymy zaraz, to odwzorowanie tragicznych wydarzeń, jakie miały miejsce w amerykańskich lasach. Ja trochę zaśmiałem się w środku, bo stosowanie takich zagrywek w dzisiejszym kinie gatunku jest trochę żenujące. Czy naprawdę ktoś się na to łapie? Czemu to w ogóle ma służyć?

Wróćmy jednak do naszej fabuły. Mollner postanowił dać nam klasyczny slasher, tyle tylko, że miejscami zamienił w nim dwa, najważniejsze dla gatunku puzzle. Widzieliście Piątek trzynastego (1980) albo Halloween (1978)? No to pomyślcie sobie, jaki jest najprostszy sposób na to, aby załamać całą ich strukturę. Tak, reżyser i zarazem scenarzysta wpadł na jakże świeży pomysł, by typową final girl uczynić antagonistą, a stereotypowego rednecka ze strzelbą ofiarą. I tyle, Strange Darling nie oferuje nic więcej na poziomie fabularnej wolty, w którą tak bardzo wierzy i traktuje całkowicie serio.

Kiedy siedziałem na kinowej sali i oglądałem kolejne, rozrzucone losowo rozdziały filmu, myślałem sobie „nie, no to napewno będzie coś więcej niż tylko zamiana ról na poziomie podstawowym, przecież w 2024 roku nie jest to jakoś zaskakujące„. Nagle film się kończy, a ja zostaje z myślą „serio? To wszystko? To już?„. I to jest moim zdaniem największa wada Strange Darling, bo tytuł ten tak bardzo ufa swojemu scenariuszowi, że nie dostrzega, jak bardzo jest płytki i mało zniuansowany. Krzyk (2022), druga Piła (2005), starutki Uśpiony obóz  (1983) czy Lęk (2007) to tylko kilka pierwszych tytułów, jakie przychodzą mi do głowy, które już lata temu stosowały identyczny zabieg fabularny.

Film przez to wydaje się nieświadomy konsekwencji konkretnych ruchów, które mają obrócić oczekiwania widza do góry nogami. Coś niby się tam dzieje, ale machamy na to ręką, bo trzeba lecieć dalej. Krótko mówiąc, nie jest tak głęboko, jak pewnie myśli twórca, oferując garść naprawdę nieskomplikowanych emocji. Najwięcej ich płynie z oglądania Willy Fitzgerald, która całym sercem angażuje się w nagłe zmiany nastroju i charakteru jej Elektrycznej Damy. To kobieta nadaje więcej charakteru i lepiej kreśli tę postać, niż  mężczyzna, który ją napisał. To brawurowy występ, który został zmarnowany na ten stylowy, choć ostatecznie głupawy i pobłażliwy wobec siebie film. No i jest jeszcze Kyle Gallner, którego wąs powinien mieć własne miejsce w napisach końcowych.

Zwroty akcji jednak zwrotami akcji, ale wydaje mi się, że twórca zwyczajnie nie lubi kobiet. Praktycznie wszystkie osoby żeńskie, które pojawiają się w jego filmie, padają trupem, a mężczyźni wydają się tymi jedynymi, którzy ogarniają sytuację i mogą realnie powstrzymać falę zbrodni. Ja rozumiem, że istnieje również zagrożenie ze strony kobiet, bo zło nie ma płci, ale nakręcanie narracji „a może faceci to ofiary, a tak naprawdę kobiety stają się oprawcami” w dzisiejszych, pełnych napięć czasach nie jest najlepszym pomysłem. Do tego tak ważne dziś wartości, jak siostrzeństwo i wsparcie, są dla Mollnera tylko punktem wyjściowym dla niezbyt wybrednych żartów. Mi pewnie wyparuje to z głowy prędzej, jak później, ale jestem pewny, że znajdzie się grupa sfrustrowanych facetów, którzy Strange Darling sobie zaanektują.

Film wygląda zatem jak pastisz pastiszu, który wiele mówi o tym, jak bardzo nas zaskoczy, ostatecznie pozostawiając widza totalnie pustym. Bawi się gatunkowymi tropami nie dlatego, że ma coś do powiedzenia, tylko scenarzyście nie przyszło nic innego do głowy. Nie znajdziecie tutaj grama jakichś nowych, zniuansowanych spostrzeżeń na temat relacji, płci, związanej z nią przemocą ani eskalacji przemocy poprzez seksualność. Mollner przygląda się tym tematom, ale nie ma odwagi pociągnąć ich dalej, przez co tonie w zalewie krwi, kaskaderskich popisów i uganiania się jeden za drugim. A może to ze mną jest coś nie tak? Może to drugie dno tutaj jest, tylko nie potrafię się do niego dostać przez moje intelektualne ograniczenia? Pamiętajcie, to tylko kino.

Oryginalny tytuł: Strange Darling

Produkcja: USA, 2023

Dystrybucja w Polsce: kinoswiat.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *