John Rambo to jedna z najbardziej ikonicznych postaci kina akcji. Poczynając od Pierwszej krwi (1982), jego przygody zawładnęły umysłami widzów na całym świecie, zwłaszcza tymi ceniącymi sobie napompowaną testosteronem rozrywkę na wysokim poziomie. Poza tym oglądanie jak jeden człowiek stawia z powodzeniem czoła całym zastępom przeciwników, jest dość satysfakcjonujące. Rambo był zatem pierwszy, ale nie ostatni.
W 1985 roku powstał na potrzeby telewizji obraz The Park is Mine. Jest to o wiele mniej znana produkcja, która nie doczekała się nawet oficjalnego polskiego tytułu. Dziś jest już prawie całkowicie zapomniana, ale zasługuje na uwagę wszystkich tych, którzy lubią męskie kino w starym wydaniu. Oprócz tego przesłanie filmu jest nadal aktualne i dotyczy większości z typowych zjadaczy chleba.
Film zaczyna się od sceny na dachu. Oto pewien chory na raka pacjent postanawia zakończyć swe życie. Jest nim weteran wojny wietnamskiej. Jego próba odnosi sukces. Na pogrzebie obecny jest stary druh z wojska Mitch (Tommy Lee Jones). Po powrocie do domu mężczyzna znajduje w skrytce pocztowej list od zmarłego przyjaciela. Jak się okazuje, zaplanował on przejęcie na 72 godziny nowojorskiego Central Parku. Wszystko sobie dokładnie obmyślił i poukrywał nawet w jego obrębie różne pułapki oraz zamontował ładunki wybuchowe.
Ponieważ akcja dzieje się w USA, to z łatwością zgromadził również w opuszczonym tunelu cały arsenał broni palnej. Z powodu choroby nie był w stanie zrealizować swego planu, namaszcza więc Mitcha do kontynuowania dzieła. Nasz bohater po powrocie z frontu nie potrafi odnaleźć się w otaczającej go rzeczywistości. Nie umie utrzymać żadnej pracy, a jego życie osobiste także legło w gruzach. Była partnerka nie darzy go szacunkiem podobnie jak całe społeczeństwo. Nie mając nic do stracenia, Mitch postanawia siłą wymusić na przedstawicielach miasta respekt, jaki mu się należy.
Fabuła może zaiste budzić skojarzenia z Rambo. Tutaj również mamy do czynienia z weteranem wojny w Wietnamie, który został wyjęty poza społeczny nawias. Nie może znaleźć swego miejsca na świecie, a zewsząd towarzyszy mu alienacja i poczucie bycia niepotrzebnym. Za stan ten obwinia system i postanawia rzucić mu wyzwanie. Na tym podobieństwa się kończą. Przede wszystkim bohater The Park is Mine zabija świadomie jednego nasłanego na nie go najemnika, byłego członka Vietcongu, co ma tutaj symboliczny wymiar.
Akcja filmu ma miejsce w centrum wielkiego miasta, a nie w leśnych ostępach. To również zmienia całkiem dynamikę zdarzeń. Inna jest także motywacja bohatera. W dziele reżysera Stevena Hilliarda Sterna jego działania to przemyślany plan, który ma na celu osiągnięcie konkretnego wyniku. Chce po prostu zwrócić uwagę rządzących i opinii publicznej na los weteranów, ale także innych zwykłych obywateli będących jedynie trybikami w wielkiej maszynie.
Motyw walki jednostki z systemem wybija w The Park is Mine najmocniej. Protagonista występuje w imieniu tych wszystkich pominiętych i zapomnianych ludzi, którzy ryzykowali własne życie dla kraju, a gdy przestali być potrzebni odstawiono ich na boczny tor. Zostali zatem perfidnie oszukani. Na tym tle zrodziło się w nich poczucie żalu i frustracji. Mitch zmuszony jest to sięgnięcia po radykalne metody, by zostać wreszcie wysłuchanym i potraktowanym poważnie. Wcielający się w niego Tommy wypada bardzo wiarygodnie. Znany jest on z umiejętności kreowania postaci charyzmatycznych i zdecydowanych. Na ekranie towarzyszą mu mistrzowie drugiego planu tacy jak Helen Shaver i Yaphet Kotto.
Obraz powstał na zlecenie telewizji, nie przypomina jednak na szczęście w żaden sposób hallmarkowych produkcji. Wręcz przeciwnie, sprawia bardzo rzetelne i profesjonalne wrażenie. Osobnymi bohaterami są tutaj Nowy Jork oraz sam park. Nowojorska metropolia to na ogół bardzo wdzięczny obiekt do filmowania, odznaczający się trudnym do podrobienia klimatem, co jest również widoczne w dziele Sterna. Dodatkowym zaś atutem filmu, zwłaszcza dla fanów muzyki elektronicznej, jest ścieżka dźwiękowa autorstwa słynnego niemieckiego składu Tangerine Dream. Ich charakterystyczne brzmienie towarzyszy nam od samego początku seansu, tworząc niezapomnianąatmosferę rodem z dekady lat 80. Wszystko to sprawia, że The Park is Mine mimo upływu lat nadal stanowi ciekawe doświadczenie, będąc wartościowym przedstawiciele kina małego ekranu.
Oryginalny tytuł: The Park is Mine
Produkcja: Kanada, 1986
Dystrybucja w Polsce: BRAK