Slasher to rodzaj filmu, który daje spore pole do popisu twórcom. Jego akcję można bowiem osadzić w jakiejkolwiek scenerii i okolicznościach. Każde święto czy postać mogą być okazją do stworzenia prostego straszaka, w którym leje się krew. Także okres Bożego Narodzenia nie jest wyjątkiem od tej reguły. 6 grudnia obchodzimy Mikołajki, więc powstaje idealna sposobność, by spojrzeć na dzieło, które z miłego pana spod koła podbiegunowego stworzyło właśnie swego antagonistę.
Mam tu na myśli ikoniczny w pewnych kręgach obraz Cicha noc, śmierci noc z 1984 roku. Film, którego tytuł parafrazuje słowa popularnej kolędy, posiada wszystkie elementy, by zapisać się w historii kina gatunkowego klasy B, a jego sukces widoczny jest przez powstanie jeszcze czterech dalszych części.
Było sobie kiedyś dwóch braci Billy i Ricky. Jechali sobie w pewną Wigilię po ciemku autem z rodzicami i natrafili na zepsuty samochód. Obok stał mężczyzna w stroju świętego mikołaja. Niestety okazało się, że jest to oprych szukający łatwego łupu. W bezceremonialny sposób pozbywa się on dorosłych, podczas gdy dzieciom udaje się zbiec. Trafiają do domu dziecka prowadzonego przez świrnięte siostry, gdzie codziennie poddawani są torturom psychicznym i fizycznym.
Każde święta przywołują w starszym bracie bolesne wspomnienia, przez co staje się rozdrażniony. Gdy udaje mu się w końcu dorosnąć, zatrudnia się w lokalnym sklepie z zabawkami. Zbliża się kolejne Boże Narodzenie, a Billy zostaje zmuszony do przebrania się za Mikołaja i zabawiania dzieci. Założony czerwony kubrak staje się mechanizmem uruchamiającym w nim destrukcyjną naturę.
Film w ostatecznym rozrachunku rozwija się w pełnokrwisty slasher. Przez pierwszą część seansu jego wydźwięk jest jednak zgoła inny. Mamy tu historię dziecka, którego życie naznaczone zostało wielką traumą. To właśnie służy twórcom za kanwę do stworzenia filmu o zabójczym świętym Mikołaju. Obraz wyróżnia się na pewno swoim podejściem do tematu, czyli dokładnie pokazaną genezą narodzin morderczych instynktów bohatera. Nie jest to tylko jakiś szaleniec nie wiadomo skąd który nagle zaczyna wywijać siekierą.
Proces, jaki do tego doprowadził, jest tu wnikliwie prześledzony. Nadaje to głębi postaci i samej produkcji oraz sprawia, że trudno widzieć go jako tego złego. Jest on po prostu małym, przerażony chłopcem w ciele dorosłego mężczyzny. Nikt nigdy nie wyciągnął do niego pomocnej dłoni i pozostawiony bez psychologicznej opieki popadł w obłęd. Doświadczył nie tylko psychicznego uszczerbku od zabójcy swoich rodziców, ale także ze strony późniejszych opiekunów. Prym wiedzie tu tak zwana matka przełożona, która jest zwyczajną sadystką stosująca kary cielesne. To ona jest prawdziwym szwarccharakterem tej opowieści.
Pomijając aspekty psychologiczne, to Cicha noc, śmierci noc wpisuje się jak najbardziej w ramy slasherowego nurtu. Akcja rozgrywa się podczas wesołych obchodów, których tradycje stoją w sprzeczności z brutalnością filmu. Zabójcę poznajemy jako dziecko i to właśnie ten okres jest decydujący w rozwoju jego zaburzenia. Bohaterami są w sporej mierze młodzi ludzie. niektórzy wrzuceni wręcz ni z gruchy, ni z pietruchy.
Jest też obowiązkowa golizna głównie w formie żeńskiej. Są w końcu krwawe i oryginalne sceny zabójstw. Opierają się one częściowo na użyciu świątecznych gadżetów. Gore nie wygląda wprawdzie super realistycznie, lecz nie schodzi poniżej poziomu przyzwoitości. Film stanowi zatem nadal niezłą świąteczną rozrywkę głównie dla miłośników tanich horrorów i nie powinno dziwić, że dla wielu widzów jest pozycją kultową.
Oryginalny tytuł: Silent Night, Deadly Night
Produkcja: USA, 1984
Dystrybucja w Polsce: BRAK
