Elves (1989)

Jeśli pomyślimy o tym fantastycznym wymiarze świąt, to od razu skojarzą nam się one ze Świętym Mikołajem i pomagającymi mu w biznesie, uczynnymi elfami. Nie mam pojęcia, skąd się to wzięło, ale popkultura lubi mielić ten motyw w każde święta. Na każdy taki popularny pomysł znajdzie się odpowiedź w kinie porn… grozy! Nie inaczej jest i tutaj, bo w 1989 powstał wyjątkowo obskurny, brzydki i zły film Elves. Gratka dla wszystkich miłośników naprawdę złych produkcji.

Trudno jest mówić o jakiejś fabule w kontekście filmu, który definiują w zasadzie dwa słowa, „nazistowskie elfy”! Mimo wszystko takowa się tutaj znajduje i co zaskakujące, nie jest ona nakierowana na tanią zgrywę, jak zapewne miałoby to miejsce dzisiaj. Nie, film dość poważnie podchodzi do swojego wątku związanego z hitlerowskim okultyzmem i mimo że wszystko to jest oczywiście głupota pierwszej wody, to nawet jakoś się to tam wszystko chce śledzić.

Wszystko zaczyna się od grupki trzech dziewczyn, które żyją swoim młodocianym życiem, robiąc to, co kobiety w ich wieku powinny – szukają zainteresowania wśród facetów i pałają się okultyzmem. To oczywiście żart z mojej strony, ale widać, że kwestie przypisanych społecznie ról płciowych widocznie są dla reżysera ważne, bo na żaden niuans tutaj nie można liczyć. Podczas jednego z takich nocnych rytuałów jedna z bohaterek rani się przypadkiem w dłoń, a jej krew powołuje do życia mordercze, nazistowskie elfy. Reszty chyba tłumaczyć nie muszę.

Elfy to film wypchany niesympatycznymi postaciami. Już nasze trio głównych bohaterek ma trudności, by złapać z nami jakąś nić porozumienia, bo to płycizna i sztampa, ale to rodzice jednej z dziewczyn wychodzą na prowadzenie w tym niesławnym rankingu. Matka topiąca kota w ubikacji bez większego powodu i dziadek, który dosłownie napawa się policzkowaniem swojej wnuczki, nie są najlepszym materiałem na filmowe postacie, a tutaj musimy patrzyć na nich dosyć często. Wyjątkiem jest tylko Dan Haggerty, olbrzym o gołębim sercu i rozczulającym spojrzeniu, który w amerykańskiej świadomości utrwalił się dzięki roli w serialu The Life and Times of Grizzly Adams (1977-78).

CAŁY FILM OBEJRZYCIE TUTAJ.

Napisałem wcześniej, że filmowi udaje się wciągnąć nas samą historią. W końcu takie opowieści o potworach, tajemniczych kultach i nazistowskich zbrodniarzach są dość uniwersalne i przeważnie wpływają na wyobraźnie. Szkoda tylko, że Elfy mając tak ciekawy nomen omen punkt wyjścia, są filmem przerażająco wręcz nudnym i pozbawionym iskry jakiejkolwiek interesowności. Co prawda trwa on standardowe półtorej godziny, ale ciągnie się w nieskończoność, oferując coś na kształt walki naszego ciała z przysypiającym umysłem.

Okej, skoro wiemy już, że jest to film źle napisany i nudny, to czas pogadać o jego głównych bohaterach – tytułowych elfach. Nie są to pięknolice istoty ze szpiczastymi uszami, a raczej agresywne gnomy wyglądające jak skrzyżowanie Goluma z naszym swojskim dresiarzem. W teorii miały wyglądać przerażająco, w praktyce… no nawet nie śmieszą, żenują. To po prostu gumowe kukły, sztywne i pozbawione ekspresji, które ewidentnie poruszane są „spod” zasięgu wzroku kamery. Takie trochę muppety, tyle że zrobione po kosztach. No i na naszą niekorzyść, samych potworków jest w filmie bardzo mało i przez większą część seansu obserwujemy raczej zmagania ze złymi ludźmi, nie zaś elfami. A to przecież sugeruje tytuł!

Więcej czasu ekranowego dostają tutaj naziści, którzy mają ambitny plan… wyhodowania elfów, które za zadanie mają zapładniać atrakcyjne dziewce by w ten sposób stworzyć iście aryjską rasę panów. No bzdura kompletna, jednak nawet ci widzowie, którzy lubują się w tego typu śmieciach, mogą czuć się srodze rozczarowani. Elfy nie śmieszą, nie straszą, w zasadzie są dziełem, które lepiej działają jako filmowy mem, nie coś, co faktycznie powinniśmy obejrzeć.

I z tą myślą Was zostawiam. Nie sięgajcie po owo dzieło nawet skuszeni obejrzeniem czegoś, co niezamierzenie stanowi kino najgorszej próby. Nawet znieczulenie w postaci różnych środków nie sprawi, że Elfy wypięknieją. Bałbym się nawet, że zaburzenia czasoprzestrzeni mógłby sprawić, że film ten trwałby i trwał w nieskończonej pętli, mogąc wprowadzić osłabiony umysł w stany depresyjne. Ja niestety obejrzałem go w swym życiu dwa razy i mam nadzieję, że już nigdy nie czeka mnie jego powtórka. Myślę, że każdy inny film z motywem świąt będzie lepszym wyborem na wigilijny seans.

Oryginalny tytuł: Elves

Produkcja: USA, 1989

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *