Czarne święta (2019)

Święta to kolejna okazja, by urządzić sobie krwawą, filmową jatkę. Świat kina jakby upodobał sobie ten czas i co raz raczy nas obrazami, których akcja rozgrywa się grudniową porą. Często są to dzieła z gatunku horror, a zwłaszcza podgatunku slasher. Rodzaj ten jakoś szczególnie przylgnął to Bożego Narodzenia.

Dowodem na to może być seria Czarne święta. Pierwszy w film z cyklu powstał jeszcze w 1974 roku. 30 lat później nakręcono remake, a w 2019 powstała następna odsłona luźno oparta na oryginale. Tym razem temat na warsztat wzięły kobiety Sophia Takal i April Wolfe, co znajduje odzwierciedlenie w fabule.

RECENZJĘ TEGO FILMU AUTORSTWA OSKARA DZIKIEGO ZNAJDZIECIE TUTAJ

Imogen Poots wciela się w Riley, studentkę, która ma koleżanki. Wszystkie uczą się na Hawthorne College. Jest to uczelnia założona przez starego mizogina i rasistę, który już nie żyje. Jego popiersie zaś zostało usunięte pod wpływem petycji jednej z przyjaciółek. W kampusie wyczuwalne jest napięcie panujące między jego męską a żeńską populacją.

Dziewczyny planują na wieczór talentów przedstawić piosenkę, która piętnować ma „kulturę gwałtu”, której ofiarą jakiś czas wcześniej padła Riley. Realizują swój plan, a wybryk ten staje się zarzewiem werbalnych ataków skierowanych w ich stronę. Zaczynają dostawać SMS-y z pogróżkami. Tymczasem w tle rozgrywa się o wiele bardziej niebezpieczny dramat. Zamaskowany napastnik zaczyna napadać na samotne kobiety.

Czarne święta z 2019 to przykład remake’u, który dostosowany został do współczesnego widza. Wzbogacono go w nowoczesne motywy oraz osadzono w naszych realiach. Posiada raczej wyraźny pro-kobiecy wydźwięk, a osią wydarzeń jest międzypłciowa walka. Są wprawdzie pozytywne postacie męskie, ale tylko dwie. Reszta męskiej obsady to typy spod ciemnej gwiazdy.

Film porusza także ważny temat nadużyć seksualnych, które ponoć są na porządku dziennym w amerykańskich koledżach. Kolejny powód, by tam nie jechać. Przez produkcję przemawia silny gniew na ową sytuację. Momentami ma się wrażenie, że film powstał głównie jako protest przeciwko takim zachowaniom, a nie jako slasherowa rozrywka, utrzymana w świątecznej scenerii.

Sam obraz nie oferuje bowiem wielu atrakcji. Przede wszystkim brakuje w nim elementu zaskoczenia. Na ogół w tego typu produkcjach identyfikacja mordercy stanowi jakąś niespodziankę. Tutaj natomiast wszystko zmierza w jednym ustalonym kierunku. Widz nie musi się cały seans głowić, kto stoi za zabójstwami. Zaskoczeniem może być jedynie sposób, w jaki do wszystkiego doszło i nadnaturalny charakter tych zdarzeń, który zresztą też nie jest odpowiednio wyjaśniony.

Twist ten jednak nie dostarcza wystarczająco napięcia ani żadnego rodzaju sensacji. Czarne święta są na pewno dobrze zrealizowane, lecz nie wychodzą poza ramy schematycznego, współczesnego horroru dla nastolatków. Jak na slasher brakuje tu także efektownych zabójstw, czy prawdziwego gore. Główną atrakcją pozostaje zatem obserwowanie chodu Imogen Poots.

Oryginalny tytuł: Black Christmas

Produkcja: USA/Nowa Zelandia, 2019

Dystrybucja w Polsce: netflix.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *