Bloody New Year (1987)

Znacie to uczucie, gdy budzicie się po ciężkim melanżu, a Wasz organizm jeszcze nie do końca uporał się z miksem substancji, które ochoczo łykaliście, wciągaliście lub aplikowali? Tak dziwny stan, że niby już człowiek trzeźwo myśli, ale jego mózgiem wciąż targają psychodeliczne powidoki, mające wpływ na jego motorykę i instrumenty poznawcze. Stan, w którym wydarzyć się może dosłownie wszystko.

Taka blaza chyba skojarzyła się mocno brytyjskiemu twórcy kina gatunku klasy C, Normanowi J. Warrenowi, z obchodami Nowego Roku. W sumie jest tym wiele racji, bo przecież na całym świecie pokutuje przekonanie, że najlepiej przywitać kolejny rok w stanie totalnego braku świadomości. Tyle że jego Bloody New Year przypomina raczej sylwestra z bandą przypadkowych odklejeńców, zorganizowanego za góra 20 zł.

Omawiany tutaj film to definicja słowa kicz i pewnie „kultowa” pozycja dla wąskiego grona tych kinomianiaków, którzy lubią, kiedy na ekranie dużo się dzieje. Nie ważne czy ma to jakiekolwiek ręce i nogi, wygląda przyzwoicie czy jest zrzynką z innych, mniej lub bardziej znanych pozycji. Po prostu ma być kolorowo, głupawo, kreskówkowo wręcz przerysowanie i z jajem. Tak to wszystko w Bloody New Year jest na pierwszym planie.

Film zaczyna się od sylwestrowej potańcówki z 1959 roku, z której przenosimy się do połowy lat 80., gdzie banda „nastolatków” wędruje sobie po wesołym miasteczku. Wpadają w konflikt z grupą jakichś lokalnych łobuzów, co przeradza się szybko w walkę na śmierć i życie. Jest dużo biegania, ignorowanych ostrzeżeń od wróżki, ekspozycyjnego poznawania kolejnych postaci i finalnie ucieczka na łodzi. Lądujemy na tajemniczej wyspie i odpalamy ten teatrzyk. Cały ten wstęp dość sprawnie zapowiada, co oglądać będziemy przez następne 90 minut.

Ciężko określić, do jakiego nurtu można przypisać Bloody New Year. Ani to slasher, ani gotycki horror, to po prostu quasi film grozy, w którym zmuszeni jesteśmy wyłączyć mózg, zasiąść przed ekranem i patrzeć, jak rzeczy się dzieją. Ludzie są wciągani do luster, inni wyskakują z ekranów kinowych, pojawiają się w oknach, bohaterowie słyszą upiorną muzykę, widzą upiorne pokojówki, widzą ludzi stojących za nimi w lustrze i są atakowani przez asortyment pędzących na złamanie karku odkurzaczy, sieci rybackich i potwornych obrusów. I niektórzy z nich umierają, ale potem dość szybko wracają do żywych (?). No jest tu dosłownie wszystko.

Wspomniany niski budżet to zawsze dobry zapalnik dla kreatywności, nie inaczej jest i w tym przypadku. Choć ewidentnie chałupnicze, efekty specjalnie potrafią zaskoczyć swoją pomysłowością i aranżacją i tak skromnej scenografii pod konkretne sceny. Jak nakręcić scenę pożerania jednej z bohaterek przez ścianę windy (dosłownie) w czasach, gdy efekty komputerowe praktycznie nie istniały poza wielkim Hollywood? No to już zostawiam Wam, a zapewniam, że tytuł ten zawiera o wiele więcej tego typu myków, zabawy taśmą filmową, perspektywą czy po prostu kamerą.

Warto jednak wspomnieć, że Bloody New Year pomimo dość obiecującego tytułu, nie jest filmem pod żadnym pozorem strasznym. Nie ma niczego, co mogłoby naprawdę zagrażać potencjalnym ofiarom, a miejsce akcji pozbawione jest praktycznie ciemnych zakątków, w których czai się prawdziwa groza. Charakteryzacja jest zbyt kampowa, by brać ją serio, a wszystko to oświetlone jest światłem tak sztucznym, że przypomina miejscami teatr telewizji. To wszystko buduje się do żwawego, ale chaotycznego punktu kulminacyjnego, który trwa zbyt długo i nie ma w sobie za grosz prawdziwego napięcia ani poczucia zagrożenia.

Film Warrena to dziwactwo pełną gębą. Jazda bez trzymanki dla tych, którzy lubią, jak na ekranie dzieje się tyle wszystkie, że aż czujemy się tym… znużeni. Ja nie jestem fanem tego typu rzeczy, jednak potrafię docenić pomysłowość i wykorzystanie małego budżetu. To trochę taki film zapatrzony na amerykańskie kino gatunku, ale jednak mający w sobie wiele ze starokontynentalnego charakteru. A, jeszcze jedno, motyw muzyczny, który przewija się przez film, mógłby być spokojnie odtwarzany w jakiejś starej części Gwiezdnych Wojen. Nie wierzę, że to przypadek.

Oryginalny tytuł: Bloody New Year

Produkcja: Wielka Brytania, 1987

Dystrybucja w Polsce: netflix.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *