Diuna: Proroctwo (2024- )

Ależ ja czekałem na ten serial. Bo tak wybitnym kinowym doświadczeniu, jakim okazała się druga Diuna (2024), oczekiwałem pociągnięcia go dalej w formie kompaktowego serialu telewizyjnego, który odsłoni przed nami kulisy zupełnie innego wycinka tego fascynującego świata. Jednak moje ograniczone zasoby intelektualne nie raz przekonały mnie, że moje oczekiwania mijają się z prawdą, a to, co sobie w tym głupim łbie projektuję, w świecie rzeczywistym nie ma racji bytu.

Bo spece z HBO Max mieli chyba taki plan, że skoro udało się z Grą o tron (2011-) czy Rodem smoka (2022-), to ten sam schemat można przeszczepić bez problemu na inne, popularne uniwersum książkowe. W taki sposób właśnie powstała Diuna: Proroctwo, sześciodocinkowy serial, który jest już produktem jak od sztancy bitym przez zasiedziałych w Excelu marketingowców. Ciężko jest mi nawet znaleźć słowa do opisania tego, jak wielkim rozczarowaniem okazał się dla mnie ten tytuł.

Zacznijmy od tego, że dla mnie, osoby ogólnie nieoczytanej i nieznającej literackiego pierwowzoru, serial okazał się niezrozumiałym bełkotem. Trudną w ogarnięciu zbieraniną postaci, ich motywacji i historycznie ważnych dla tego świata wydarzeń. Na sam koniec i tak nie wiem, o co w tym chodziło, gdzie była zakręcona główna intryga i jaki cel przyświecał poszczególnym bohaterom. A to nie jest tak, że oglądałem serial jednym okiem, podczas gdy drugie skupione było w ekranie smartfonu. Trzeba chyba sobie rozrysować całą tabelę zależności, by wiedzieć, o co tutaj tak naprawdę chodzi.

Akcja serialu rozgrywa się na 10 147 lat przed narodzinami Paula Atrydy (Timothée Chalamet) i 116 lat po zakończeniu wykańczającej wojny z myślącymi maszynami. Proroctwo skupione jest na losach dwóch sióstr, które łączą się, aby utworzyć legendarne siostrzeństwo Bene Gesserit. Jak widać w założeniach, serial ten oferuje dawkę mitologii, którą znamy, jednocześnie wprowadzając zupełnie nowe koncepcje.

Zamiast skupiać się na piaskach Arrakis, serial dzieli swój czas między Wallach IX, stołeczny świat Bene Gesserit, i Salusa Secundus, rodzimą planetę Domu Corrino, z której rządzi sam cesarz. Serial wymienia kombinezony Fremenów i epicką przygodę na welony Bene Gesserit i dworską intrygę. Chociaż istnieje w tym samym świecie co Diuna, Proroctwo podaje sobie dłoń z wyżej wspomnianymi serialami niżeli z wielkim dziełem Denisa Villeneuve’a. I dla mnie jest to wielka strata, niestety.

Proroctwie niestety czuć taniość. Scenografia widocznie mocno ograniczająca się do wnętrz kilku kluczowych dla fabuły budynków jest pusta, sterylna i taka zimna. Ja rozumiem, że taka stylówka tego świata, ale kurde, przydałby się w tym więcej życia. Nawet pośród tych przepastnych korytarzy i zblazowanych min aktorów Villeneuve potrafił nadać temu jakiś charkaterny rys, tutaj wszystko jest takie nijakie, szare i po prostu nudne. Co z tego, że raz na odcinek przez parę sekund widzimy komputerowo wygenerowany kosmos i jakiś przelatujący stateczek, skoro i tak wszystko dzieje się w dwóch, trzech pokojach.

Do tego postacie są tak miałkie i jednowymiarowe, że traktować je można tylko w odniesieniu do swoich wielkoekranowych odpowiedników. Bo mamy tutaj przecież quasi Paula Atrydę, quasi Duncana Idaho, quasi Cesarza i tak dalej i dalej. Wszystko to jest takie hmm, zakompleksione względem dzieła Villeneuve’a? Trochę jak takie chore dziecko, które zmuszone bawić się przez rodziców ze swoimi zdrowymi rówieśnikami stara się odwzorować ich zachowania. Tyle że chore dziecko robiłoby to szczerze, tutaj nie widzę nic poza chłodne wykalkulowanie.

Ich relacje i motywacje też wołają o pomstę do nieba! Tak naprawdę widzę Proroctwo jako taki serial o szkole dla nastolatków, którzy przeżywają swoje pierwsze większe uniesienia emocjonalnie. Ktoś się zakochał w dziewczynie, której ojciec nie pochwala tej relacji, innemu wjechali na ambicje i zwyzywali starych, więc się mści, a ktoś jeszcze jest taki edgy anarchistyczny, że po prostu chce narobić trochę szumu. No i jest jeszcze ten klasowy cwaniak, co to ma najlepsze oceny i bez mrugnięcia okiem podpierdoli Cię do nauczyciela, że nie masz w piórniku linijki i cyrkla. Problem tylko polega na tym, że te ich bzdurne problemy przedstawiane są nam tak, jakby zależały od nich losy całej galaktyki. I zależą, chyba, nie wiem.

Nie ma co więcej strzępić ryja, Diuna: Proroctwo to serialowy niewypał i trochę wzdrygnąłem się na wiadomość, że dostała ona drugi sezon. Po co to komu? Czy są ludzie, którzy tak szczerze czerpali z niej przyjemność? Czy masa negatywnych recenzji może się mylić? No nie wiem. Wiem natomiast, że jest to moje największe rozczarowanie ostatnich lat, jeśli chodzi o seriale. Nie ma co tracić czasu, lepiej iść na budowę i popatrzeć na prawdziwy piasek.

Oryginalny tytuł: Dune: Prophecy

Produkcja: USA, 2024

Dystrybucja w Polsce: max.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *