Postać Bartosza M. Kowalskiego jest na moim celowniku zainteresowania od momentu, w którym pierwszy raz obejrzałem jego Plac zabaw (2016). To było dla mnie wstrząsające doświadczenie, bo w tytule tym dotknął on najczarniejszego dna czystej natury zła. Później przyszły te marne slasherki, które zwyczajnie mnie nie porwały. Na szczęście w 2022 roku przyszła Ostatnia wieczerza i mój entuzjazm zapłonął znowu.
Jednak gdy tylko pojawiła się możliwość obejrzenia w kinie kolejnego dzieła Kowalskiego, pobiegłem w pierwszym, możliwym terminie. Co prawda zwiastuny jakoś mnie nie zachwyciły, bo trąciły nie tylko sztampą horroru o nawiedzonym domu, ale również odrzucały paskudnymi maszkarami wyklepanymi w komputerze. Oj jak się myliłem, jak bardzo się na całe szczęście myliłem!
Kowalski swoją historię osadził w murach dość archaicznego domu opieki dla osób starszych. Jego nowym pensjonariuszem jest niejaki Lucjan (fenomenalna i niestety ostatnia rola Macieja Damięckiego), osamotniony mężczyzna z artystyczną przeszłością, który z pewnymi trudnościami uczy się funkcjonowania w nowym miejscu. Pewnej nocy główny nasz bohater odnajduje uwięzionego w tajemniczym pokoju stwora, który w zamian za pomoc w uwolnieniu obiecuje spełnić jedno jego marzenie.
Brzmi jak coś, co mógłby napisać Edgar Allan Poe? To dobrze, bo echa gotyckiego horroru i klasycznej opowieści o nawiedzonym domu wybrzmiewają tutaj bardzo głośno. Tyle tylko, że Cisza nocna nie jest kinem grozy. Wykorzystuje jego elementy, by zbudować coś, co straszy nas na o wiele głębszym poziomie, bo udowadnia nam nieuniknioną prawdę – wszyscy w końcu dotrzemy do mety życia, a najgorsze jest to, że będziemy na niej zupełnie sami.
Kowalski wychodzi o bardzo słusznego problemu, bo jak wszyscy wiemy, Polska to kraj zacofany nie tylko cywilizacyjnie czy technologicznie, ale również socjalnie. Brak wsparcia państwa dla osób starszych skazuje je właśnie na takie dogorywanie, pozbawione środków i przez ekonomiczne patologie również bez pomocy bliskich. Najprościej jest oddać taką osobę do funkcjonujących na zasadach minionego wieku przybytków, by tam we względnym spokoju dokończyły żywota. I ja wolę, gdy twórca ten łapie się właśnie jakichś takich bliskich nam tematów, niżeli próbuje przeszczepiać tutaj czysto gatunkowe dla Zachodu kino.
W zgrabny sposób miesza on problemy naszej rzeczywistości z właśnie tym kinem gatunkowym, obrazując wewnętrzne i zewnętrzne słabości bohatera w postaciach fantazyjnych bestii i upiorów. Czy to starcza psychika płata Lucjanowi figle? A może w murach ośrodka rzeczywiście czai się jakieś zło zrodzone z kolektywnej traumy jego mieszkańców? Myślę, że odpowiedź jest dość jasna, ale oczywiście nie będę spoilerował i psuł Wam zabawy w identyfikowanie tych wszystkich zaklętych w filmie kodów.
Paradoksalnie najlepsze w filmie Kowalskiego jest to, że jest on obrazem niezwykle smutnym i dołującym. Dawno nie miałem czegoś takiego, że siedząc w kinie, walczyłem nieco z napływającymi do mych oczu łzami. I to nie w momentach, kiedy Lucjan walczy z własnymi demonami, ale w tych małych scenach ukazujących, że został on już tylko sam. Przeraża mnie fakt, że w czasach późnego kapitalizmu pojęcia takie jak więzi, rodzina czy wspólnota ulegają pod mocarnym butem gromadzenia kapitału. Myślę, że Cisza nocna jest pod tym względem nie tylko bardzo uniwersalna, ale będzie rosła na sile z każdym kolejnym rokiem.
Cisza nocna podobała mi się bardzo, choć nie wiem, czy chciałbym ją obejrzeć jeszcze raz. Nie dlatego, że mam do niej jakieś uwagi, po prostu jest to dla mnie osobiście zbyt przytłaczające emocjonalnie doświadczenie. No i wszyscy ci, którzy tak jak ja zaprojektowali sobie film przez jego kampanię marketingową i pójdą z konkretnymi oczekiwaniami, będą się czuli zawiedzeni. W moim przypadku to wykręcenie o 180 stopni przewidywań okazało się zbawienne, bo obejrzałem coś, co na naszym rodzimym poletku stanowi ewenement w tym najlepszym tego słowa znaczeniu. Dzięki Bartek.
Oryginalny tytuł: Cisza nocna
Produkcja: Polska, 2024
Dystrybucja w Polsce: forumfilm.pl

Życiowy przegryw, który swoje kompleksy leczy wylewaniem żalu w internecie. Nie zawsze obiektywnie, ale za to szczerze.