Noc żywych trupów (1968)

Kiedy zaledwie 27-letni George Romero kręcił swoją legendarną Noc żywych trupów, słowo zombie praktycznie nie istniało w zbiorowej świadomości i zarezerwowane było wyłącznie dla ludzi związanych z wierzeniami Voo-Doo. To właśnie ten mały, nakręcony za zaledwie 100 000 dolarów i z nieznaną nikomu wówczas obsadą, dał nam figurę zombie – żywego trupa kroczącego przez świat i łaknącego ludzkiego mięsa, który tak mocno wgryzł się w pop-kulturę, że w niezmienionej formie trzyma się jej do dziś. I choć różni twórcy dodają coś od siebie, wciąż trzonem pozostaje dzieło pasjonatów z Pittsburgha.

Romero zabrał gatunek jakim jest horror z kojarzonych z nim gotyckich zamków i zmiótł wszystkie znane tropy niczym pajęczynę z kąta pokoju. Noc żywych trupów stanowi zdecydowany punkt zwrotny w kinie grozy, przejście z klasyki do współczesności. Zabawny jest nawet sposób, jak Romero sam symbolizuje tę zmianę w pierwszych scenach swojego filmu, umieszczając je na starym cmentarzu będącym ukłonem nie tylko do Vincenta Price’a, ale też całej fali horrorów lat 50.

Chociaż magazyn Variety nazwał Noc żywych trupówniewymagającą orgią sadyzmu„, wizja Romero znalazła niezwykle podatny grunt i finalnie miała ogromny wpływ na późniejszy rozwój kina oraz nurtu, który konstruuje społeczną satyrę poprzez horror. Ceniony reżyser Jordan Peele właśnie temu tytułowi dziękował za wpływ na jego hit z 2017 roku, Uciekaj!. Oprócz popularności, jaka przyszła z czasem, film Romero wywołał również dość intensywną burzę mózgów. Nowojorskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej jest dumne, że już w 1970 roku wyróżniło te elementy filmu, które umocniły miejsce zombie w środowisku akademickim Centrum Badań nad Horrorem Romero na Uniwersytecie w Pittsburghu. Z własnego doświadczenia studenckiego wiem, że zombie pojawiają się w różnych nurtach myśli akademickiej.

Wykorzystując partyzanckie techniki produkcji, proces twórczy filmu zajął tylko sześć miesięcy, począwszy od lipca 1967 roku. Urodzony na Bronksie Romero miał doświadczenie w reklamach i filmach krótkometrażowych za pośrednictwem swojej firmy Latent Image, zanim zadomowił się w Pittsburghu z kilkoma współpracownikami, aby utworzyć firmę produkującą filmy Image Ten. Technicznie rzecz biorąc, byli całkiem utalentowani i ogarnięci, jeśli chodzi o branżę filmową, będąc naprawdę znanymi personami w świecie reklamy i krótkiego metrażu. Według Variety, Hardman Associates [kolejna firma Romero] było „największym producentem nagrań i programów radiowych w Pittsburghu, prowadząc najlepiej wyposażone studio dźwiękowe i filmowe w okolicy„, podczas gdy Latent Image był „największym producentem filmów wideo w mieście„.

Ekipa (twórcy i aktorzy) stojąca za „Nocą żywych trupów”.

Dyrektorzy obu firm okazali się kluczowi dla omawianego tutaj filmu. Podczas gdy Romero przejął obowiązki reżyserii, operatora zdjęć i montażysty, scenariusz został przypisany partnerowi biznesowemu Johnowi A. Russo, podczas gdy inny kolega z pracy, Russell Streiner, objął rolę producenta. Firma Romero dostarczyła aktorów Karla Hardmana i Marilyn Eastman, która również nadzorowała makijaż, kostiumy i efekty specjalne, podczas gdy Kyra Schon, umierająca córka w filmie, była prawdziwą córką Hardmana. Reszta obsady była nieznana, Duane Jones w roli głównej miał przynajmniej trochę doświadczenia na scenie, główna bohaterka Judith O’Dea pracowała wcześniej z producentami, podczas gdy Judith Ridley była recepcjonistką w firmie produkcyjnej.

Ptaki (1963) Hitchcocka są często cytowane jako film kanoniczny dla nurtu survival horroru i echa dość mocno wybrzmiewają w Nocy żywych trupów. Podoba mi się, jak postacie u Romero nie są w stanie porzucić doktryn społecznych, nawet po tym, jak cywilizacja została zniszczona, a te stare zasady stają się przestarzałe. Ale to natura zagrożenia ze strony zombie dopełnia przejście od klasycznego horroru do współczesnego. Zombie w tradycji sprzed filmu Romero byli synonimem niewolnictwa. Sam George przytoczył Białe Zombie (1932) i Revolt of the Zombies (1936) jako swoje bezpośrednie inspiracje.

Romero nie był też pierwszym, który przedstawił zombie jako symbol lumpenproletariatu powstającego przeciwko swoim panom. Zombie jako wyzyskiwany pracownik przedstawiony został w Pladze Żywych Trupów (1966) Hammera i w już Ostatnim człowieku na Ziemi (1964), adaptacji klasycznej powieści science-fiction Richarda Mathesona. Nie był to temat dla świata taki całkiem nowy, ale George wpadł na jeden pomysł… zamienił zombie w istoty mięsożerne, tworząc alegorię społeczeństwa pożerającego się od wewnątrz. Z czasem stało się to centralną metaforą leżącą u podstaw wielu współczesnych filmów apokaliptycznych.

Noc żywych trupów ukazuje nam apokalipsę niemal w czasie rzeczywistym. Historia jest skondensowana do jednej nocy, jak sugeruje sam tytuł, ale widzowie wiedzą tyle, ile bohaterowie filmu. Strzępy wiadomości dochodzę z radia i telewizji sugerują kryzys na skalę większą, aniżeli tylko samotne domostwo gdzieś na prowincji. Ale czy to prawdziwa apokalipsa? Czy właśnie rozpada się świat, jaki znamy, i nie ma już od tego odwrotu?

Zobacz cały film poniżej:

Film rozpoczyna się na malowniczej prowincji Pensylwanii, gdy rodzeństwo, Johnny (Russell Streiner) i Barbra (Judith O’Dea), przemierza samochodem wzgórza hrabstwa Butler w celu odwiedzenia grobu swojego ojca na cmentarzu miejskim Evans. Nie wiedzą, że w tym czasie w całym kraju zmarli powstają i ruszają w przerażający pochód, by zjadać ludzkie mięso. Johnny zostaje pierwszą ofiarą ghuli (nikt jeszcze nie nazywał ich zombie), a Barbra cudem uchodzi z życiem i zaszywa się w pobliskim gospodarstwie. To wydaje się opuszczone… nie na długo.

Tam spotyka postać Bena, granego przez Czarnoskórego Duane’a Jonesa, i pięciu pozostałych ocalałych, którzy również ukrywają się przed nasilającymi się atakami żywych trupów. Panika narasta, gdy grupa zostaje poróżniona między obroną parteru a okopaniem się w piwnicy. Z każdym słowem, z każdą kłótnią i pochopną decyzją ucieka cenny czas, ponieważ wokół domu zaczyna gromadzić się coraz więcej zombie, a przekazy medialne nie dają nadziei na szybki ratunek.

Noc żywych trupów to nie tylko rewolucyjny horror, ale przede wszystkim kino, które w sprytny sposób zaklina w sobie społeczne nastroje ówczesnego społeczeństwa amerykańskiego. Romero pozwolił sobie na złożony komentarz społeczno-polityczny, bawiąc się koncepcją wspomnianego społeczeństwa zjadającego się od środka. Według co mądrzejszych widzów, ten zdawać by się mogło prosty horror maluje jasną metaforę nieokreślonych niepokojów rozdzierających świat, głównie tych związanych z Ruchem Praw Obywatelskich i zabójstwem dr. Martin Luther King Jr.

Ben wychodzi naprzeciw hordzie żywych trupów.

Romero od początku trwał w przekonaniu, że obsadzenie Duana Jonesa jako głównego bohatera nie miało nic wspólnego z jego kolorem skóry. „Obsadziliśmy go, ponieważ był najlepszym aktorem” – tłumaczył się wielu wścibskim reporterom. Obsadzenie Czarnego mężczyzny w roli głównej było jednak bezprecedensowe, a to, że jest on jednym w tej historii bohaterskim, spokojnym głosem rozsądku, było czymś, co spotkało się z wielkim szokiem dla ówczesnej widowni amerykańskiej i pewnie do dziś u nas, w Polsce, budzi „kontrowersje„.

Warto jednak zadać sobie elementarne pytanie. Czy Noc żywych trupów obdarta z całego tego społeczno-politycznego kontekstu oraz wartości, jaką wniosła w popkulturę, jest dziś filmem zwyczajnie wartym obejrzenia? No nie będę obiektywny, bo kocham film Romero miłością szczerą, ale powiem, że nawet jak na dzisiejsze standardy kina rozrywkowego, to bardzo dobrze udaje mu się nie tylko trzymać tempo swojej dość oszczędnej historii, ale też pozostawiać widza w stanie wysokiego napięcia. Mimo że taka charakteryzacja samych żywych trupów jest czymś, co zestarzało się chyba najwidoczniej.

Ale ja lubię te zombie z pierwszego filmu, bo są bardzo… niejednoznaczne? Z jednej strony są jakby zastygłe w pośmiertnych stężeniu, ale niektóre z nich okazują się całkiem żwawe. W końcu ten początkowy truposz który goni naszą bohaterkę, potrafi nie tylko otwierać drzwi samochodu, ale ma na tyle rozumu, by kamieniem rozbić szybę. Te drobnostki czynią Romerowskie zombie istotami nie do końca odczłowieczonymi, tak, jak miało to miejsce w innych, późniejszych filmach.

Trudno jest napisać o Nocy żywych trupów coś świeżego, bo na temat tego filmu powstawały nie tylko prace uczelniane, ale i całe produkcje dokumentalne. Każdy szanujący się kinoman, nie zawężając tylko do fanów grozy, musiał widzieć pionierski film Romero. Dla mnie osobiście jest to zdecydowanie jedno z kilku najważniejszych dzieł będących kanonem dla światowej kultury. A gdy dodamy do tego, że powstał on w momencie, w którym wielu mieszkańców Stanów Zjednoczonych było przekonanych, że ich świat upada, seans smakuje jeszcze lepiej. Romero po prostu zakończył pewną erę w kinie i otworzył nową, która lekko ewoluując, trwa po dziś dzień.

Bibliografia:

1). Let’s Talk About ‘Night of the Living Dead’ (1968), Bob Cram/

2). The D-I-Y Origins of Night of the Living Dead, Kristin Hunt/

3). Why Night of the Living Dead was a big-bang moment for horror movies, Jon Towlson/

4). “Night of the Living Dead”: 50 Years of Horror & History, Courtney Suciu/

5). “Night Of The Living Dead” Lives On In Horror, And Pittsburgh, History/ Emma Malinak

Oryginalny tytuł: Night of the Living Dead

Produkcja: USA, 1968

Dystrybucja w Polsce: YouTube.pl

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *