Przyszłość, która nadejdzie – czy filmy mogą być prorocze?

Dzieła fikcyjne, czy to literackie, czy filmowe zawsze próbowały w jakiś sposób przewidzieć przyszłość. Gatunek science fiction często ukazywał nam świat i wydarzenia, które mają nadejść.

Niektóre z ukazanych w tych dziełach wynalazków lub zjawisk rzeczywiście po latach się ziściło. Czy zatem możemy je traktować jako rodzaj proroctwa? Technologia ciągle przyspiesza, zmieniając nasze życie. Ostatnim krzykiem mody jest sztuczna inteligencja, która potrafi robić coraz więcej rzeczy, wyręczając w tym ludzi. Czekamy nadal na pierwszy w pełni świadomy AI, który zacznie się panoszyć, szukając miejsca dla siebie na tym świecie. Przyjrzyjmy się więc paru starszym produkcjom i zastanówmy się, czy mogą one przewidywać przyszłość, która nadejdzie.

Simone (2002), reż. Andrew Niccol

Zacznijmy od czegoś lżejszego. Obraz Simone z 2002 roku przedstawia sytuację, w której pewien wypalony reżyser (w tej roli Al Pacino) wpada na pomysł, by zamiast prawdziwej aktorki, stworzyć za pomocą programu komputerowego sztuczną. Jego plan się powodzi, a film odnosi sukces. Niestety media oraz fani żądają więcej owej aktorki, która ochrzczona zostaje właśnie Simone, co jest skrótem od nazwy aplikacji Simulation One. Jest to początek kłopotów reżysera. Film stanowi satyrę na przemysł filmowy, ale także na to, jak funkcjonują media oraz ludzka psychika. Jeśli chodzi o aspekty techniczne to już teraz mamy do czynienia ze wskrzeszaniem lub odmładzaniem aktorów. Za kilka lub kilkanaście lat proces ten powinien tylko pójść do przodu. Ostatecznie może się skończyć tym, że ludzie zostaną w ogóle wyłączeni z tworzenia produkcji, a wszystko będą robić komputery, łącznie z generowaniem nowych gwiazd Hollywoodu. Nie jest to może jakaś groźna wizja, ale na pewno niewesoła.

Burza mózgów (1983), reż. Douglas Trumbull

W 1983 roku premierę miał obraz science fiction Burza mózgów z Christopherem Walkenem oraz Natalie Wood w jej ostatniej roli, w rolach głównych. Grupa naukowców tworzy urządzenie, które potrafi rejestrować emocje oraz doznania danej osoby na taśmie. Mogą one być następnie odtwarzane i doświadczane przez inne osoby. Jak się nietrudno domyślić wynalazkiem zaczyna interesować się wojsko. Naukowcy starają się nie dopuścić do jego przejęcia, zdając sobie sprawę, jakie zagrożenie może ono stworzyć w niepowołanych rękach. Film nawiązuje poniekąd do wirtualnej rzeczywistości. Tam też bowiem można będzie niedługo poczuć naprawdę na własnym ciele, to samo, co jest dostępne w tak zwanym „realu”. Dzięki takiemu urządzeniu ludzie mogliby spełniać swoje najdziksze marzenia oraz być tym, kim zawsze chcieli. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że oprócz pozytywnych emocji, maszyna umożliwiałaby także odczuwanie tych złych stanów, łącznie z bólem i śmiercią. Jej zaletą byłoby na pewno uczenie empatii poprzez poznawanie sensacji, jakich doznają osoby z różnymi zaburzeniami, bądź po prostu nasi bliscy. Taki „empatomat” mógłby być ogólnie dostępny niczym fotograficzna budka.

Gry wojenne (1983), reż. John Badham

Gry wojenne to obraz z 1983 roku, który przedstawia wizję przyszłości, będącą już jest właściwie teraźniejszością. Bohaterem jest nastolatek, który włamuje się do systemu wojskowego armii USA i rozpoczyna niebezpieczną grę z komputerem, a mianowicie nuklearny konflikt z ZSRR. Dla komputera jest to tylko symulacja, ale na wojskowych ekranach wszystko wygląda na prawdziwe, dlatego armia USA planuje atak odwetowy. Film pokazuje jak o losach świata decydować może kilku facetów zamkniętych w jakimś silosie na pustyni. Obecnie wojny też przeniosły się do takich pomieszczeń a żeby kogoś zlikwidować, nie trzeba mu przystawiać broni do głowy. Wystarczy wysłać drona.

Ucieczka Logana (1976), reż. Michael Anderson

Ucieczka Logana zalicza się obecnie do klasyki kina sci-fi lat 70. Wizja ukazane w filmie wydaje się z perspektywy współczesnego człowieka nieludzka i trudna do wyobrażenia. Nie zdziwiłbym się, jednak gdyby za powiedzmy kilkaset lat, tak właśnie wyglądał świat. Akcja przenosi nas do odległej przyszłości, w której główną zasadą jest życie spędzone na przyjemnościach. Każdy robi to, co lubi. Warunek jest taki, że ma na to czas tylko do trzydziestki. W społeczeństwie tym obowiązuje bowiem pewien ustalony limit. Każdy, kto osiągnie odpowiedni wiek, idzie do gazu. Oczywiście jest to przedstawione przez władze jako coś wspaniałego i wieńczącego cudowne życie. Cała ceremonia ma charakter wręcz duchowy. Główny bohater grany przez Michaela Yorka odrywa jednak prawdę i podejmuje tytułową próbę ucieczki. Fabuła produkcji odwołuje się nieco do mysiej utopii, w której ludzie skupieni są na hedonistycznych rozrywkach i nie myślą o tym, co z nimi będzie. Obraz jest także młynem na wodę dla teorii spiskowych głoszących tezy o światowym rządzie, który będzie kontrolował każdy aspekt naszego życia nawet to, kiedy mamy umrzeć.

Projekt Forbina (1970), reż. Joseph Sargent

Na koniec wizja najbardziej chyba złowieszcza. Jej główny motyw nawiązuje do wspomnianych wcześniej Gier wojennych. Projekt Forbina z 1970 roku przedstawia oto sytuację, w której rząd USA oddaje kontrolę nad swym systemem obronnym superkomputerowi. Okazuje się jednak, że Rosjanie stworzyli podobną jednostkę. Pech chce, że obie maszyny nawiązują dialog i dochodzą do wniosku, że to one chcą teraz rządzić światem, a ponieważ mają dostęp do wszystkich głowic jądrowych, to trzymają ludzkość za przysłowiowe jaja. Człowiek staje się zakładnikiem własnego wynalazku. Daleko nam jeszcze do takiego scenariusza i istnieją zapewne jakieś zabezpieczenia przed nim, ale z drugiej strony sztuczna inteligencja ciągle się rozwija i to w szybkim tempie. Nie wiadomo, do jakich wniosków dojdzie, gdy uzyska własną świadomość.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *