Czarne stokrotki (2025)

Jeśli chodzi o tworzenie kina gatunku, to jako Polacy jesteśmy trochę jak takie chore dzieci. Niby coś chcemy, ale w zasadzie nie możemy. Nie puszcza nas kultura, nie puszczają budżety, nie puszcza wyobraźnia.  Dlatego też wiele z produkcji aspirujących do bycia kinem osadzonym w jakiejś znanej nam z Zachodu konwencji zwyczajnie się nie udaje, inne mogą robić za jakieś wstydliwe przyjemności – żeby nie iść w anglicyzmy, pisząc o czymś naszym.

Właśnie tym drugi okazało się dla mnie cotygodniowe oglądanie kolejnych odcinków serialu Czarne stokrotki. Dzieło to okazało się tak nieudolnie sklecone, tak tandetne i zwyczajnie głupie, że z przyjemnością wyczekiwałem następnych epizodów, by ciekawskim okiem obserwować, gdzie to całe kuriozum zmierza. A poszło w taką stronę, że autentycznie sam się tego nie spodziewałem, budząc mój szacunek wobec twórców, że właśnie im się chciało.

Fabuła serialu kręci się wokół Leny Opalińskiej (Karolina Kominek) i Rafała Niecia (Dawid Ogrodnik). Szykująca się na arktyczną wyprawę naukową Lena zostaje poinformowana, o fakcie, że jej nastoletnia córka Ada (Alicja Wieniawa-Narkiewicz) jest podejrzana o uprowadzenie pięciorga dzieci z przedszkola. Nasza bohaterka postanawia wrócić do rodzinnego Wałbrzycha, by odnaleźć Adę i udowodnić jej niewinność. W tym czasie wałbrzyscy policjanci prowadzą już mocno zakrojone śledztwo. Wśród funkcjonariuszy prawa szczególnie wyróżnia się Majcher (Tomasz Schuchardt), który słynie z ciętego języka i dosadnego poczucia humoru, oraz skrywający swoją homoseksualną tożsamość, wspomniany Rafał.

Wszystko zaczyna się jak standardowy dla naszego kraju serial kryminalny aspirujący do bycia socjologiczną wiwisekcją prowincjonalnego społeczeństwa. Dość szybko jednak okazuje się, że jest tutaj jeszcze jedna, czysto paranormalna warstwa, która nakazuje nam, widzom, wziąć wszystko w nawias konwenansów kina spod znaku horroru i science-fiction. Te wątki wybrzmiewają z każdym odcinkiem, mieszając w sobie całą masę mniej lub bardziej przemyślanych tropów opartych a to na teoriach spiskowych, a to na tajemnicach historycznych, a to na… bajaniach fantasy?

Powiem Wam szczerze, że wszystko to jest taka głupota, że trudno to brać jakkolwiek na poważnie. Z jednej strony pomaga to w łyknięciu całej masy bzdur leżących na garbie historii, z drugiej jednak nie pozwala kupić bohaterów i ich problemów. A ci, choć rysowani dość grubą kreską, starają się nam przekazywać emocje i problemy zupełnie na serio. I ja szanuję też twórców, że dotykają oni problemów kojarzonych tak mocno z polską prowincją, czyli rasizmem, homofobią i najszerzej pojmowaną ksenofobią. Problem polega tylko na tym, że cała reszta sabotuje słuszne pobudki, czyniąc je tylko kolejnym elementem tej kuriozalnej układanki.

Jednak jest tutaj coś, za co pochwalić mogę Czarne stokrotki i nawet powiedzieć, że robią to lepiej niż bardziej hipsterskie i ambitne Wzgórze Psów (2025). Chodzi mi oczywiście o przestawienie na ekranie mniejszości Romskiej, nie ulegając tak mocno stereotypowym naleciałościom, które tak zdominowały produkcję Netflixa. Romowie są tutaj po prostu ludźmi, mieszkającymi na uboczu i spotykającymi się co krok z niechęcią białych Polaków, ale wciąż chcący żyć, kochać, realizować się i być tym, kim się czują. W dobie braku zniuansowania i klepaniu wszystkiego pod tabelki w excelu, taki widok naprawdę cieszy oko i rozgrzewa serce.

Podoba mi się też to chałupnicze wykonanie, zwłaszcza jeśli chodzi o kolory czy efekty specjalne. Wszystko to ma taki posmak taniego kina grozy z początku XXI wieku, kiedy to na ekranie dominowała czerń i kolor niebieski, a to, co wykreował komputer, wyglądało jak render z ówczesnych gier komputerowych. To samo mogę powiedzieć o obsadzie, która zabrała tutaj z 80% budżetu całej produkcji. Nie chce wymieniać każdego z imienia i nazwiska, ale kilka twarzy może okazać się dla Was pewnym zaskoczeniem. I tutaj znów mogę ponarzekać na to, że w zasadzie wszyscy grają w tak przerysowany i drewniany sposób, że aż dziw bierze, że nie sabotują oni całego serialu. Bo przecież są to aktorzy uznani, doświadczeni i zwyczajnie zdolni.

Czarnych stokrotek nie polecałbym nikomu, bo to w większości zwyczajnie serial nieudany. Mimo wszystko należy się uznanie, że podjęto próbę nakręcenia czegoś, co wychodzi poza schemat kolejnej historii kryminalnej o dobrych policjantach i złych bandytach układających się ze skorumpowaną władzą. Szkoda, że przez swoją marną realizację przejdzie on raczej niezauważony i zapali czerwoną lampkę wszystkim inwestorom, do których przyjdzie ktoś z pomysłem czegoś nieco bardziej „szalonego”. Ale takie już to życie nas, widzów, którzy albo muszą karmić się właśnie takimi półproduktami, albo tkwić w kulturowym statusie quo.

Oryginalny tytuł: Czarne Stokrotki 

Produkcja: Polska, 2025

Dystrybucja w Polsce: canalplus.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *