Szczerze nienawidzę kina autorskiego i określanego szerokim pojęciem „artystyczne”. Po prostu czuję się tak, jakby twórcy chcieli ze mnie i z większości widowni zrobić idiotów, którzy w wyszukanych oraz głębokich metaforach nie potrafią odnaleźć sensu. Ja rozumiem, że to wszystko głównie ma na celu podbudowanie ego samych autorów, którzy z socjopatyczną wręcz przyjemnością lubią się pastwić nad mainstreamowym widzem.
Są jednak wyjątki, które w żadnym wypadku nie potwierdzają reguły. Bo jako osoba dość prosta i intelektualnie niezbyt rozwinięta, bazuję głównie na pierwotnych lękach. Wystarczy więc odpowiednio zagrać na moich wewnętrznych strachach, bym z ciarkami na plecach padł na kolana i okrzyknął dany tekst kultury arcydziełem. Tak właśnie było z horrorem Enys Men z 2022 roku autorstwa Marka Jenkina, filmem, który idealnie wręcz dotknął tego, czego boję się najbardziej – samotności i klimatycznej katastrofy.
Film opowiada o pogrążonej w obsesyjnej rutynie badaczce przyrody (Mary Woodvine), która spędza kolejne dni na odległej i niezamieszkanej, chyba, wyspie u wybrzeży Wielkiej Brytanii. Sprawdza kilka rosnących na niej kwiatów, mierzy temperaturę, wrzuca kamień do studni i zapisuje swoje odkrycia w dzienniku. Raz po raz, dzień po dniu.
Jej przytłaczająca widza rutyna zaczyna być przerywana przez niejasne, pełne symboliki wizje przedstawiające główną bohaterkę jako młodą kobietę, przypominające członkinie sekty dziewczyny paradujące i śpiewające po suchych polach wyspy oraz kapitana statku zaopatrzeniowego, który może, ale wcale nie musi być ofiarą morskiej katastrofy sprzed lat. A może z przyszłości?
Enys Men to dzieło przeznaczone tylko dla tych widzów, którzy lubują się w bardzo niekonwencjonalnym podejściu do horroru. W filmie pojawia się tylko kilka kwestii dialogowych, które i tak mogą przypominać bełkot bez ładu i składu, zyskując sens wtedy, kiedy położymy je na tle innych warstw filmu. Wtedy też wychodzi nam dalece artystyczna mozaika, przesiąknięta mieszanką żalu, religii i wierzeń ludowych. Bezimienna bohaterka doświadcza kilka czasami niesamowitych, a czasami niepokojących wydarzeń, z których wszystkie wymagają od widza maksymalnego skupienia na detalu. Wiecie, to kino inne, którego nie da się ot tak opisać konwenansami.
W ten sposób scenarzysta i reżyser snuje autorską opowieść, która porusza wszelkiego rodzaju kwestie, jednocześnie sprawiając, że widz zastanawia się, co właściwie ogląda. Dla mnie dominujący jest tutaj strach przed zmianami klimatu symbolizowanymi nie tylko anomalnymi naroślami na badanych roślinach, ale przede wszystkim w czytelnym podnoszeniu się temperatury. To rzeczy, na które raczej nie mamy już wpływu, bo choć my tutaj możemy robić wszystko, by przeciwdziałać apokalipsie, tam na górze biali, bogaci tego świata mają to gdzieś. Z podobnego założenia wychodzi również główna bohaterka, którą niemoc i samotność doprowadza na skraj szaleństwa.
Jednak tym, co sprawia, że film jest tak ciekawym kawałkiem współczesnego kina, jest staranność przy kreowaniu sensorycznej prostoty w zniuansowany sposób. Wizualnie Enys Men wygląda jak coś żywcem wyciągniętego z lat 70., z ziarnistym obrazem, który nadaje całości jeszcze bardziej przerażający, odrealniony charakter. W końcu tym, czym chwalili się twórcy, był fakt, że całość powstała na autentycznej taśmie 16 mm. Dlatego też efekty specjalne są tutaj minimalne, chociaż praktyczne elementy i okazjonalne błyski czy flary zostały użyte w sposób mnie oszałamiający. Niektóre sceny wykorzystują nawet naturalne oświetlenie, co jest kolejnym, realizacyjnym strzałem w dziesiątkę.
Ja się w filmie Jenkina absolutnie zakochałem, choć jest to obraz, który przeniknął głęboko w moje trzewia i przeraził mnie jak mało co. Ale to również kino frustrujące, bo dla wielu mnogość wątków, których reżyser nie doprowadza do konkretnego celu, może być rzeczą niewybaczalną. Enys Men powinno odbierać się wspomnianymi bebechami, nie chłodnym rozumem, bo to trochę triumf tego, czym kino w swoich pierwotnych założeniach było, sztuką przede wszystkim wizualną i formą przekazującą nam treść. W dobie horrorów, klepanych jak na taśmie kombinatu, cieszę się, że można trafić na takie perełki.
Oryginalny tytuł: Enys Men
Produkcja: Wielka Brytania, 2022
Dystrybucja w Polsce: polsatboxgo.pl

Życiowy przegryw, który swoje kompleksy leczy wylewaniem żalu w internecie. Nie zawsze obiektywnie, ale za to szczerze.