Istnieje wiele filmowych serii. Niektóre są lepsze, inne gorsze. Jedną z takich, która szczególnie mnie interesuje, pochodzi ze świata Predatora.
Zapoczątkował ją obraz z 1987 roku, który do dzisiaj zalicza się do moich prywatnych faworytów, jeśli idzie o kino w ogóle. Film opowiadał o grupie żołnierzy, która wysłana zostaje z misją do środkowoamerykańskiej dżungli. Tam napotykają na przeciwnika o wiele bardziej groźnego niż wrogie oddziały wojskowe. Produkcja okazała się wielkim hitem i zapoczątkowała serię, która zwłaszcza w ostatnich latach zaczyna przybierać na sile. Do tej pory doczekaliśmy się siedmiu jej odsłon. Jak się one zatem prezentują? Postanowiłem je uszeregować od tej najlepszej po najgorszą.
Predator (1987), reż. John McTiernan
Pierwsze miejsce może zająć tylko jeden film. Ten, od którego wszystko się zaczęło, czyli oryginalny Predator z 1987 roku w reżyserii Johna McTiernana. Obraz ten należy dziś do kanonu nie tylko kina akcji, ale także ogólnie kina rozrywkowego. Nie posiada właściwie żadnych słabych punktów. Ma za to wiele zalet. Jedną z nich jest obsada. Na ekranie zebrano całą plejadę napakowanych twardzieli na czele z Arnim oczywiście. Każda postać ma tutaj jednak swoje pięć minut, a ich wzajemne relacje wprowadzają nastrój swojskości i braterstwa. Do obsady należał także zapomniany Kevin Peter Hall, który wcielił się w tytułowego Predatora. Mało kto o tym dziś pamięta, ale to właśnie on nadał kosmicznemu łowcy tak dobrze dziś znany charakter. Swoje robi także efektowna ścieżka dźwiękowa z użyciem plemiennych bębnów. Predator to także świetne sceny akcji, suspens oraz wciągająca fabuła.
Predators (2010), reż. Nimród Antal
Szczerze mówiąc, to ta część jakoś mnie ominęła. Dopiero po czasie się o niej dowiedziałem. I przeżyłem pozytywne zaskoczenie, ponieważ zalicza się ona do tych lepszych odsłon cyklu. Dobrym posunięciem było tutaj przeniesienie akcji na obcą planetę. Fabuła zaś przypomina coś w rodzaju morderczego turnieju niczym w Igrzyskach śmierci. Każdy bohater jest tutaj jakiś i wnosi coś na ekran swoją obecnością. Są tu także silne pierwiastki epickości, czego apogeum jest pojedynek przedstawiciela yakuzy z Predatorem . Nawet niekojarzony z kinem akcji Adrien Brody daje tutaj radę. Film wprowadza także nowe elementy do świata Predatora w postaci wyrośniętych wojowników. Predators to zatem zdecydowania zacna pozycja i godny polecenia obraz.
Predator 2 (1990), reż. Stephen Hopkins
Predator 2 to nieco już zapomniany obraz, który jednak moim zdaniem był udaną próbą kontynuacji części pierwszej. Akcję przeniesiono tu z prawdziwej dżungli do dżungli miejskiej. Był to strzał w dziesiątkę. Dzięki temu Predator nabrał nowego wymiaru, łącząc kino sci-fi i sensację z kryminałem. Główną rolę zagrał Danny Glover, który zdał egzamin na piątkę. Inni członkowie obsady tacy jak Gary Busey, czy Bill Paxton także wnieśli sporo od siebie, nadając produkcji charakteru. Chociaż widz wie czego się spodziewać, to odkrywanie prawdy wraz z bohaterem daje sporo frajdy, a wisienką na torcie jest finałowa scena i odkrycie, że Predatorów jest więcej i polują na ludzi od wieków.
Predator: Prey (2022), reż. Dan Trachtenberg
Osobiście preferuję Predatory umiejscowione w przeszłości tzn. w różnych okresach dziejów. Uważam, że daje to większe pole do popisu twórcom oraz jest zwyczajnie ciekawsze. Dlatego też ucieszyłem się, gdy usłyszałem o Predator: Prey. Akcja tego filmu osadzona jest w czasach gdy po Ziemi chodzili jeszcze prawdziwi Indianie. To przedstawicielka jednego z ich plemion walczy właśnie z Predatorem. Film jest zaskakująco niezły i trzyma w napięciu, mimo że niby wiemy, o co chodzi. Nie przeszkadza też, że Predator nie ma swojej tradycyjnej facjaty. Predator: Prey to godna kontynuacja serii i czekam na kolejne odsłony osadzone w historycznych czasach.
Obcy kontra Predator (2004), reż. Paul W.S. Anderson
Combo Predatora i Aliena to coś, o czym fani obu marek myśleli od dawna. W końcu w roku 2004 dostali to, czego chcieli. Niestety film nie wzbudził pozytywnych reakcji i do dzisiaj uznawany jest za niewypał. Ja jednak przyznaję, że nieźle się na nim bawiłem. Jest to zdecydowanie lekka rozrywka, która stawia na prostą akcję. Nie mu tu ciekawych postaci czy klimatu tajemnicy. Są za to naparzające się Predatory z Ksenomorfami, a między nimi ludzie. Niektórym przeszkadzało, że kumają się oni z kosmicznymi łowcami, ale ja uważam ten zabieg za intrygującą innowację. Obcy kontra Predator to mimo wszystko pozycja warta uwagi, którą można w porywach nazwać nawet kozacką.
Predator (2018), reż. Shane Black
Niestety, ale ta pozycja należy do jednych ze słabszych w uniwersum Predatora. Akcja dzieje się mniej więcej w czasach współczesnych co nie jest zbyt ciekawe. Twórcy starają się bardzo odtworzyć klimat pierwotnej części, ale nie udaje im się to. Dziwne to, tym bardziej że za scenariusz odpowiedzialny był Shane Black, który grał w Predatorze z 1987 roku. Tutaj mamy też grupę żołnierzy jednak pozbawieni są oni całkowicie charyzmy, a ich żarty są suche jak pustynia Gobi. Sorry, ale goście jak Keegan-Michael Key tu zwyczajnie nie pasują i są bardziej groteskowi niż fajni, nie mówiąc już o twardości. Poza tym film ten to zwykły generyczny akcyjniak bez klimatu i charakteru. Do zapomnienia.
Obcy kontra Predator 2 (2007), reż. Greg Strause, Colin Strause
Listę zamyka zdecydowanie najgorszy film z udziałem Predatora, czyli Obcy kontra Predator 2. Akcję przeniesiono w niczym niewyróżniające się amerykańskie ostępy leśne. Nie ma tu w ogóle suspensu ani poczucia grozy. Film nie wyróżnia się niczym fajnym. Wygląda, jakby był stworzony przez jakichś pozbawionych wyobraźni nastolatków, którzy próbują bez powodzenia szokować widza. Najgorszy jest jednak kompletny brak pamiętnych postaci ludzkich, czyli godnych przeciwników dla Predatora. Najciekawszym pomysłem jest tutaj hybryda Obcego, ale film jest tak ciemny, że i tak nic nie widać. Nie warto sobie zawracać głowy tą produkcją.
Wyróżnienie honorowe
Warto przy okazji wspomnieć o tym, że istnieją także fanowskie próby stworzenia czegoś nowego w uniwersum Predatora. Najbardziej ambitną z nich jest Predator: Dark Ages z 2015 roku. Jak sugeruje tytuł, akcja ma tutaj miejsce w średniowieczu, a z Predatorem walczy grupa templariuszy. Jest to zatem nieco podobny schemat jak w przypadku oryginalnego filmu. Tak tam, jak i tu mamy grupę wytrawnych i zaprawionych w bojach wojowników, którzy zmierzyć się muszą z czymś, co wymyka się racjonalnemu tłumaczeniu. W przypadku Predator: Dark Ages kosmita zostaje, co nie powinno dziwić, ochrzczony mianem demona, a nie istoty z obcej planety. Film jest całkiem nieźle wyprodukowany, a twórcy zasługują na pewno na pochwałę za to, ile pracy włożyli w wykonanie swojego projektu.
