Daredevil: Odrodzenie (2025-)

Jeśli chodzi o popkulturowe inkarnacje superbohaterów, to przejawiam jakieś masochistyczne skłonności oglądania tego, co uważam za beznadziejne. Tak było z całym tym mini uniwersum Netflixa, do którego należał Daredevil, Jessica Jones czy inny Luke Cage. Mijało się ono z moją figurą adaptacji komiksu jako czegoś dla całej rodziny, kolorowego i przede wszystkim najeżonego efektami specjalnymi. Sięgając po dosłownie odrodzonego Daredevila już od Marvel Television oczekiwałem przede wszystkim naprawienia błędów poprzednich twórców.

Były ku temu przesłanki, bo postać ta w bardzo przystępnej dla mnie formie pojawiła się przykładowo w trochę przeszarżowanej Mecenas She-Hulk (2022-). Czego oczekiwałem? No tego, do czego przyzwyczaiło nas skrupulatnie wyświetlane logo na początku każdej produkcji, efekciarskich supermocy, satysfakcjonującego mordobicia, fantazyjnych kostiumów i całej masy lekkiego humoru, który przecież stał się w pewnym momencie osią tych produkcji.

Co dostałem? Trochę serial stojący w rozkroku między tym nastolatkowym mrokiem cechującym jeszcze uniwersum Netflixa, a próbą włączenia postaci Daredevila i wszystkich orbitujących wokół niego do większego, łączonego świata spod szyldu MCU. Niestety, jak to bywa w tego typu łącznikowych projektach, ani jedno, ani drugie nie wybrzmiewa odpowiednio, a my zostaliśmy z nudnym serialem o całkiem przeciętnym gościu rozwiązującym jakieś błache sprawy na sali sądowej. Twórcy chyba nie za bardzo rozumieją, na czym polega adaptowanie komiksu.

Może też dlatego fabuła stanowi bezpośrednią kontynuację tego, co znamy z Netflixa. I jest to moim zdaniem strzał w stopę, bo tamten serial polegał właśnie na założeniach przeciwnych Disneyowi i takiej mainstreamowej metodzie przenoszenia komiksu na ekran. Bo cały czas kręcimy się wokół historii obrazkowych, więc nie powinniśmy być raczeni wyjątkowo brutalnymi sekwencjami, gdzie krew leje się dosłownie, a przez ekran przewijają się postacie, które wydają się rodem wyrwane z jakiegoś horroru dla nastolatków. A jak dobrze pamiętamy, poprzednie sezony były czymś, czego widz poniżej 16 roku oglądać zwyczajnie nie powinien.

Więc jeśli jak ja oczekujecie od Marvela przede wszystkim kolorowej, łatwo przyswajalnej i efekciarskiej rozrywki, to nie polubicie się z nowym Daredevilem. Głównie dlatego, że jest to serial wyjątkowo nudny! A to jest chyba grzech niewybaczalny, jeśli chodzi o adaptację komiksu. Większość czasu nasz bohater spędza na sali sądowej albo w kancelarii prawniczej rozmawiając o jakże ważnych sprawach jak obrona bezdomnego przed karą za kradzież popcornu. Niestety, twórcy serialu widocznie nie wiedzieli, na czym polega superbohaterski komiks, więc wszystkie swoje braki, a trochę ich jest, przykryli jakże błahymi dialogami.

Ale czy w tej całej nudne papce dla w sumie nie wiadomo kogo jest coś, co warte jest naszej uwagi? Ano dostajemy kilka scen akcji z całkiem ciekawą charakteryzacją walki, ale to tylko takie posypanie języka przyprawą, nie zaś pełnoprawne danie. To nadchodzi wraz z drugą połową przedostatniego odcinka, ale tego zdradzał nie będę. Powiem tylko, że nagle zostajemy uderzani w twarz, bo wszystkie klocki na planszy zostają poprzestawiane tak, że naprawdę z wielką nadzieją patrzę na przyszłość tego serialu. Może potrzebne nam było takie odcięcie się od dziedzictwa Netflixa, by w końcu iść we właściwą stronę MCU?

No i jeszcze mamy tutaj chyba najlepszy casting, jaki spotkał seriale o gościach z super mocami bijącymi się po mordach. Chodzi oczywiście o Charliego Coxa w roli tytułowej oraz Vincenta D’Onofrio jako Kingpina. Ten pierwszy jest całkowicie nijaki jako prawnik Murdock, ale już w stroju czerwonego diabełka robi robotę, a jego „giętka” postawa idealnie pasuje do gościa, który musi kopać czarne charaktery w ciasnych świetlikach Nowego Jorku. Kingpin to już klasa sama w sobie i choć nie do końca pasuje on do mojej wizji komiksowego złola, tak jestem świadomy impaktu, jaki rzuca on na widownię. Szacunek.

I to cały Daredevil: Odrodzenie, czyli serial, który stał się ofiarą własnych twórców, którzy chcieli pogodzić zarówno edgy fanów pierwszych sezonów, jak i tych świadomych tego, czego od kina komiksowego oczekują. Wyszła niestety miałka papka z kilkoma prześwitami słońca i naprawdę imponującym finałem, który daje nam najważniejsze, nadzieję. Ale ja też nie jestem fanem w ogóle udziwniania tego, co działa, więc dla mnie serial będący bezpośrednią kontynuacją tego, co znałem z Netflixa, nie mógł być udany. Miejmy nadzieję, że jako pełnoprawny bohater MCU i Daredevil otrzyma nieco kolorów!

Oryginalny tytuł: Daredevil: Bron Again

Produkcja: USA, 2025

Dystrybucja w Polsce: disneyplus.com

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *