Kręcić filmy każdy może można powiedzieć, parafrazując słowa znanej piosenki. I rzeczywiście, jeśli tylko uda ci się uzbierać trochę pieniędzy, masz kamerę i grupę znajomych, to możesz zawsze stworzyć jakieś własne dzieło. A że efekt jest daleki od ideału to już inna sprawa.
Najważniejsza jest w końcu zabawa. Z takiego założenia najprawdopodobniej wyszli twórcy filmu o jakże długaśnym i opisowym tytule Beaster Day: Here Comes Peter Cottonhell z 2014 roku. Obraz ów nawiązuje do świąt wielkanocnych, ponieważ jego centralnym punktem jest przerośnięty, morderczy królik. I na papierze jest to nawet niezły pomysł. Gorzej jednak poszło z wykonaniem. Nawet jeśli założymy, że całość miała być jednym wielkim żartem.
Trudno wskazać jednego głównego bohatera filmu. Postaci i wątków jest tu bowiem sporo. Na pierwszy plan wysuwają się dwie osoby. Pierwszym z nich jest totalny przegryw Doug, który pracuje jako hycel i jest wielce oddany swojej pracy. Druga to młoda dziewczyna, która ma ambicje być artystką, nie posiada jednak talentu do niczego.
Zostaje zatem zmuszona przez ojca do podjęcia pracy w lokalnej „hyclowni”. I tam właśnie spotyka Douga. On się w niej zakochuje, lecz ona nie chce mieć z nim nic wspólnego. W międzyczasie w okolicy zaczynają ginąć ludzie. Ich ciała zostają rozszarpane na sprzęty, więc podejrzenie pada na jakieś dzikie, wściekłe psy. Jest to okazja dla Douga, żeby udowodnić swoją klasę jako łapacza bezdomnych psów.
Autorzy dzieła chcieli stworzyć najwyraźniej horror komediowy. I częściowo sztuka ta im się udała. Wielki królik, który ma zwyczaj odgryzania ludziom kończyn, nie wzbudza może grozy, a raczej uśmiech politowania, ale przynajmniej sceny gore jak na produkcję quasi amatorską nie wyglądają najgorzej, chociaż są ewidentnie z rodzaju tych tanich.
Produkcja nie straszy, ale zachowuje jakieś gatunkowe ramy. Co zaś idzie o humor, to również jest on obecny, lecz niestety w formie bardzo grubo ciosanej. Żarty są zwykłymi sucharami i zdają się pochodzić prosto z akademii humoru im. Karola Strasburgera. Wystarczy wspomnieć, że jednym z powtarzanych dowcipów jest to, że główny bohater wsadza sobie różne przedmioty w gacie, żeby jego krocze wydawało się większe.
Ogólnie to, co ma być śmieszne, jest irytujące. Jest to chyba jedna z najgorszych sytuacji, jakie mogą się przytrafić komedii. Celuje w tym zwłaszcza główna postać męska, która ma z pozoru stanowić comic relief. Jest jednak tak przerysowanie nieśmieszna, że trudno zdzierżyć każdą scenę z jej udziałem. To samo tyczy się głównego antagonisty filmu, czyli burmistrza miasta.
Twórcy jakby mieli świadomość wad swojej produkcji, aby zatem podnieść nieco jej atrakcyjność, dodali parę ujęć nagich, dyndających piersi. Można powiedzieć, że ma to być jakaś forma parodii motywów znanych ze slasherów, ale jest to bardziej dopisywanie filozofii. Ogólnie z całej obsady najlepiej wypada królik, który jest symbolem całego obrazu. Jest bowiem nieudolnie sklecony, kiczowaty i zwyczajnie brzydki.
Oryginalny tytuł: Beaster Day: Here Comes Peter Cottonhell
Produkcja: USA, 2014
Dystrybucja w Polsce: BRAK
