Twórczość H.P. Lovecrafta to wręcz idealny materiał dla filmowców specjalizujących się w gatunku horroru. Mroczny charakter jego dzieł oraz fabuła opierająca się na trudnej do ogarnięcia kosmicznej tajemnicy nadal inspiruje wyobraźnię odbiorców. Trudno zliczyć powstałe na przestrzeni lat obrazy, które pośrednio lub bezpośrednio czerpały ze świata stworzonego przez pisarza.
Jednym z nich jest pochodzący z 1970 roku, nakręcony przez Daniela Hallera Horror w Dunwich, który powstał na podstawie opowiadania o tym samym tytule. Produkcja ta to kolejna ambitna próba przeniesienia prozy Lovecrafta na ekran. Dzieło nie zapisało się na pewno w dziejach kina, ale stanowi ciekawe i oryginalne podejście do tematu.
Dr Henry Armitage (Ed Begley) prowadzi wykład na uniwersytecie w Arkham na temat pradawnej księgi zwanej Nekronomikon. Następnie prosi swoją studentkę Nancy Wagner (Sandra Dee), aby odniosła ją do lokalnej biblioteki. Jej tropem rusza pewien tajemniczy nieznajomy. Przedstawia się jako Wilbur Whateley (Dean Stockwell) i prosi o możliwość przejrzenia książki. Mimo że nie powinna, dziewczyna zgadza się, będąc pod wpływem hipnotyzującego spojrzenia obcego.
Jego plany krzyżuje jednak pojawienie się doktora. Wilbur nie poddaje się i podstępem zwabia Nancy do swojego domostwa, które zamieszkuje wraz z ekscentrycznym dziadkiem. Jak się okazuje, mężczyzna jest wyznawcą starego kultu i poszukuje kobiety, by złożyć ją jako ofiarę, co ma umożliwić wykonanie złowieszczego, starożytnego rytuału.
Horror w Dunwich to z pewnością film, który nosi znamiona epoki, w jakiej powstał. Uwidacznia się to między innymi poprzez ścieżkę dźwiękową. Zbudowana jest ona z dobrze znanych z tamtego okresu dźwięków. Nadaje to produkcji trudnego do podrobienia charakteru. Inną specyficzną cechą obrazu są użyte efekty wizualne.
Nie ma tu wiele specjalnych trików, a twórcy nieco się wycwanili, nakładając po prostu w newralgicznych momentach kolorowe filtry. Na ekranie mamy zatem całą ferie barw, które symbolizować mają odmienne światy, z jakich pochodzą nasi przedwieczni. Oba te elementy sprawiają, że film przypomina jakiś psychodeliczny teledysk z początków muzycznej telewizji i jest na pewną cechą, wyróżniającą go.
Czy zatem udało się odtworzyć na ekranie atmosferę grozy typową dla dzieł Lovecrafta? I tak i nie. Na pewno jest wyczuwalny jakiś klimat sekretnego zagrożenia. Jego źródłem są jednak bardziej ludzie niż kosmiczni bogowie lub istoty z innego świata. Są dziwne lokacje, ale bardziej budzą skojarzenia z ruchem new age niż gotyckim horrorem. Docenić trzeba mimo wszystko próbę ukazania wielkich przedwiecznych.
Nie ma ich tu dużo, ale ta krótka wizja wygląda całkiem znośnie, nawet jeśli dominują w niej bardziej motywy ptasio-gadzie niż bezkręgowo-wodne. Główny złoczyńca produkcji wypada nieźle, co jest zasługą odgrywającego go Deana Stockwella, który umiejętnie świdruje oczami. Ogólnie Horror w Dunwich to pozycja, trącąca już nieco myszką, lecz ma potencjał, by zadowolić sympatyków „Samotnika z Providence”.
Oryginalny tytuł: The Dunwich Horror
Produkcja: USA, 1970
Dystrybucja w Polsce: BRAK
