Damski gang (1967)

Latami 60. w kinie rządził zdecydowanie James, James Bond. Nic więc dziwnego, że wielu twórców ten komercyjny sukces chciało wykorzystać na swój sposób i podpiąć się pod popularny nurt, nie łamiąc przy tym prawa autorskiego. Dlatego też widownia została zasypana całą masą filmów szpiegowskich, od dwóch produkcji opowiadających przygody Dereka Flinta z Jamesem Coburnem, po całą masę mniej lub bardziej udanych tytułów spod znaku eurospy.

Kwestią czasu było tylko, że jakaś jasna iskra skusi producentów do odkurzenia starych powieści przygodowych o postaci Bulldoga Drummonda autorstwa H. C. McNeile. W sumie te pisane w latach 20. XX wieku historie stanowił jedną z pierwszych inspiracji dla postaci Jamesa Bonda. Jednak w brytyjskim thrillerze Ralpha Thomasa z 1967 roku, Damski gang, czuć desperacką próbę ożywienia zapomnianego już bohatera.

Nigel Green gra mózg przestępczej organizacji, Carla Petersena, zlecający zabójstwa szefów światowych firm naftowych przez lalki wyrwane wprost z lat sześćdziesiątych, jak Elke Sommer i Sylva Koscina. Ale na szczęście Richard Johnson jako brytyjski agent Bulldog Drummond wkracza do akcji, aby uratować cywilizację bogatych, białych potentatów. A to, że film pozbawia Drummonda jego pseudonimu, stopnia wojskowego, historii czy drugoplanowych postaci jest tylko wypadkiem przy pracy.

Nie znam zbyt wielu filmów płynących na fali Bonda, głównie widziałem te włoskie produkcje, ale tutaj wszystko wydaje się raczej dość solidne w porównaniu z innymi naśladowcami Agenta 007, łącząc intrygę i dziwaczny humor w sposób, który pomaga nadać filmowi świeżą i wyjątkową tożsamość. Ma wiele znanych elementów, ale zamiast ogrywać je w sposób parodystyczny, film faktycznie angażuje nas w swoją historię, traktując ją z jednej strony poważnie, nigdy nie tracąc przy tym poczucia humoru.

Dzięki efektowi kuli śnieżnej, która z każdą minutą powiększa skalę opowiadanej historii, ta nigdy nie traci tego wyraźnie dziwacznego charakteru, zwieńczonego zabawną sekwencją obejmującą śmiertelną grę w szachy naturalnej wielkości. Duża w tym też zasługa Johnsona, któremu udaje się sprzedać wszystko z odpowiednią charyzmą, udowadniając, dlaczego był pierwotnym wyborem Terence’a Younga dla Agenta 007 w Doktorze No (1962).

Tylko problem tkwi w tym, że fabuła jest nudna i pozbawiona wyobraźni. Wszystko rozchodzi się o firmę Phoenecian Oil i fuzję, której sprzeciwia się jeden człowiek w zarządzie, Henry Keller. Osoba trzecia zaproponowała rozwiązanie problemu za pomocą tajemniczej metody w ciągu sześciu najbliższych miesięcy i prosi o milion funtów z góry. Następnie Keller ginie w eksplozji samolotu, fuzja może się udać, a tajemniczy gość rozwiązujący problemy żąda zapłaty. To oczywiście czarny charakter, wspomniany, Carl Peterson, który chce rozwinąć swoje mordercze skłonności na każde światowe korpo.

Cały film można podzielić między pierwszą połowę, osadzoną w Londynie, i drugą, która przenosi nas do północnych Włoch. Tutaj film wydaje się zatrzymywać. Drummond spotyka Petersona, zostaje uwięziony w jego przepastnym, naszpikowanym pułapkami zamku i… nic się nie dzieje. Po pierwszej połowie, która stylowo i z charakterem wrzuca w nas ten specyficzny klimat, przychodzi coś, co może skutecznie podkopać naszą opinię o filmie.

Ale mi akurat to aż tak nie przeszkadzało, choć świadomy jestem tych wszystkich wad. Damski gang może czasami być głupim i mocno nużącym w trzecim akcje, ale ostatecznie jest to film zabawny i oddający frywolnego ducha Wielkiej Brytanii końcówki lat 60. Produkcja ta ma wszystko, czego można chcieć od historii szpiegowskiej i chociaż może wydawać się trochę tandetna, to jednak więcej tutaj dobrego, jak złego. Jest mnóstwo ostrego humoru i kilka świetnych sekwencji akcji, przy czym wspomniana gra w szachy jest jedną z nich.

Oryginalny tytuł: Deadlier Than the Male

Produkcja: Wielka Brytania, 1967

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *