Kiedy Zachód spotyka dżunglę: Ostatnia droga Michaela Rockefellera

Czasem nie warto pchać się tam, gdzie nas nie chcą. Właściwie to nigdy nie warto tego robić.

Niestety zdarzają się ludzie, którzy nie trzymają się tej zasady i ordynarnie ja łamią. Są to na ogół biali i bogaci ludzie z zachodu, którym wydaje się, że mogą więcej i im się po prostu należy. Taką być może osobą był niejaki Michael Rockefeller. Nazwisko nie jest tu przypadkowe, jako że był on prawnukiem Johna D. Rockefellera, czyli jednego z najbogatszych ludzi świata. Michaelowi jednak nie były w głowie interesy, gra na giełdzie, czy spekulacje bankowe. On zainteresował się rdzennymi mieszkańcami pewnej wyspy. Byli oni jednymi z ostatnich dzikich ludów na świecie, a Michael postawił sobie na cel zbadanie ich kultury.

Bohater tej historii Michael Rockefeller był synem Nelsona Rockefellera. Młody Michael był zatem jednym ze spadkobierców ogromnej fortuny rodu. Rodzina chciała, aby poszedł w ślady swych przodków i został biznesmenem lub politykiem. On jednak miał inne rzeczy w głowie. Interesowała go ogólnie pojmowana antropologia. Fascynował się zwłaszcza odległymi kulturami, które nie zostały jeszcze dobrze poznane, żyjąc w odosobnieniu i izolacji względem reszty świata. Brał udział w różnych archeologicznych pracach i pochłaniały go opowieści o odkrywaniu nowych kultur. Marzył o pełnych przygód wyprawach. Jego szansa nadeszła, gdy w 1961 roku dołączył do ekspedycji udającej się do Nowej Gwinei.

W połowie 1961 roku postanowił na własną rękę powrócić w to miejsce, by studiować plemię Asmat, które słynęło ze swoich drewnianych rzeźb. Michael chciał pozyskać sporo tych artefaktów, by przekazać je do Muzeum Sztuki Prymitywnej w Nowym Jorku. Miał wizję, która obejmowała przedstawienie sztuki ludu Asmat na zachodzie oraz zbudowanie mostu pomiędzy ich dziką kulturą, a „cywilizowanym” światem. Zaczął swoją ciężką pracę, podróżując na ogół w małych grupach, często z holenderskim antropologiem René Wassingiem.

Mając świadomość czyhających zewsząd niebezpieczeństw, zdobywał coraz większe zaufanie tubylców, powoli kolekcjonując kolejne obiekty. 17 listopada tego samego roku jednak doszło do wypadku. Około 20 km od brzegu, łódź, jaką podróżował, się wywróciła. Dwóch lokalnych przewodników, którzy byli z nimi, udało się po pomoc, lecz nie powrócili. Po dwóch dniach dryfowania Rockefeller podjął decyzję o samotnym udaniu się w kierunku brzegu. Zabrał ze sobą puste kanistry jako balast i popłynął wpław. Ostatnią osobą, która go widziała, był jego towarzysz niedoli, Wassing.

Zaginięcie Michaela Rockefellera odbiło się głośnym echem w mediach na całym świecie. Korzystając ze swych wpływów oraz zasobów finansowych ojciec Nelson wszczął zakrojone na ogromną skalę poszukiwania. Mimo zaangażowania wielkich sił i pomocy lokalnych mieszkańców nigdy nie udało się odnaleźć ciała młodego badacza. Powstało wiele teorii na temat tego, co mogło mu się przytrafić. Najpopularniejsze mówiły o utonięciu z wyczerpania lub zaatakowaniu przez dzikie zwierzę typu rekin, lub krokodyl.

Inni twierdzili, że Michael dotarł bezpiecznie do brzegu, lecz napotkał wrogo kilku wrogo nastawionych Asmatów z wioski zwanej Otsjanep. Mieli oni ponoć żal do białych ludzi, którzy kilka lat wcześniej zastrzelili kilku ich pobratymców. Grupa mężczyzn miała wdać się w dyskusję co zrobić z rozbitkiem i ostatecznie podjęła decyzję o uśmierceniu go w ramach zemsty. Oprócz tego nie byli oni przychylnie nastawieni do prób zagrabienia ich dziedzictwa, jakim były rzeźby. Wersję tą potwierdzały liczne relacje tubylców, a także pochodząca z 2014 książka „Savage Harvest” dziennikarza Carla Hoffmana.

Przeprowadził on własne śledztwo, którego wyniki uważane są za dość wiarygodne. Według niego Rockefellera spotkał niezbyt przyjemny los, ponieważ nie tylko, że został zabity, to następnie członkowie plemienia rozłupali mu głowę i wyjedli mózg, a następnie skonsumowali resztę ciała. Potwierdzałoby to legendy ukazujące plemię Asmat jako wybitnych łowców głów, praktykujących kanibalizm. Oczywiście trudno to po tylu latach potwierdzić w stu procentach, ale wszystko wskazuje na to, że młody Rockefeller, tak czy owak, nie przeżył. Chyba że jak mówi inna hipoteza, zaszył się gdzieś w dżungli i żyje być może do dzisiaj pośród tych, którymi tak bardzo się interesował.

Źródło: smithsonianmag.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *