Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi (2025)

Nigdy nie nazwę się fanem serii Oszukać przeznaczenie, pomimo faktu, że towarzyszy mi w moim nędznym życiu od samych swoich początku i kolejne filmy sygnowane tym tytułem szczerze mi się podobały. Ale no, to fajna rozrywka, taki slasher, w którym mordercą jest sama Śmierć, a kolejni twórcy prześcigali się wyłącznie w kreatywności dotyczącej ekranowych zgonów. Jednak jakiś sentyment jest, w końcu pamiętam, jak po szkolnych korytarzach niosły się echa słynnego transportu drewna przez autostradę…

Dlatego też nie grzała mnie nijak zapowiedziana na ten rok część o jakże wymownym podtytule Więzy krwi. W sumie miałem ją nawet, kolokwialnie mówiąc, olać w kinie i zapuścić sobie w jakiś wieczór, gdy tylko wjedzie na serwisy VOD. Okazało się jednak, że moje lokalne kino ma swoim repertuarze ów film, więc wykorzystując dwie godziny mego jakże pozbawionego produktywności czasu, poświęciłem je na spacer i seans. Czy było warto? Tak, w końcu to film, który nie chce wymyślać koła na nowo i idealnie wpisuje się w moją ukochaną estetykę horroru początku XXI wieku.

Dla mnie jest to oczywiście duży plus, bo nic nie irytuje mnie w kinie gatunku tak, jak usilnie dopisywanie do niego drugiego dna, komentarza społecznego czy całej tej szeroko pojmowanej głębi. Rozumiem jednak, że Więzy krwi dla widza o nieco wyższych wymaganiach niż moje, mogą okazać się krokiem wstecz całego gatunku. Bo przecież nic więcej niż rozrywki tutaj nie uświadczymy. Czego jednak wymagać od filmu, którego sukces zbudowany został na drabinie wbijającej się typowi w oczy czy szybkie zgniatającej dzieciaka po wizycie u dentysty?

Jak nakazuje tradycja serii, pierwsza katastrofa ciągnąca za sobą całą masę istnień jest często wyimaginowana. Koszmaru związanego z tragedią podczas otwarcia wieży widokowej doświadczamy jako studentka college’u Stefani Reyes (Kaitlyn Santa Juana). Ze względu na to, że dziewczyna cały czas nękana jest przerażającą wizją, zmuszona jest do zagłębienia się w swoje rodzinne korzenie (tak, tytułowe więzy krwi), odkrywając, że Iris – główna bohaterka koszmaru – jest jej dawno zagubioną babcią.

Jednak z biegiem lat Śmierć raz po raz upominała się o istnienia uratowane przez babkę, w kolejności, w której dokonać żywota mieli ów feralnego dnia na wieży widokowej. Tragiczne fatum dotyczy również ich potomstwa, w końcu ich życie nie było zapisane w kajeciku Śmierci. Stefani zdaje sobie sprawę, że jej członkowie rodziny – w tym jej nastoletni brat Charlie (Teo Briones) i jej kuzyni Erik (Richard Harmon), Julia (Anna Lore) i Bobby (Owen Patrick Joyner) – są następni w kolejce.

Od razu powiem, że choć film mi się naprawdę podobał, uważam, że mająca premierę w 2011 roku część z numerem pięć zrobiła na mnie większe wrażenie. Było w mojej optyce po prostu bardziej efekciarska i makabryczna – pamiętacie scenę z akupunkturą? Więzy krwi są pod tym względem nieco bardziej stonowane, choć nie można im odmówić bardzo fajnie budowanego napięcia. Scena z grillem w ogrodzie czy znana ze zwiastunów akcja w salonie tatuażu to małe perełki pokazujące, jak powinno konstruować się sceny grozy. Dość prozaicznej, bo prócz sekwencji w szpitalu, twórcy wykorzystują do uśmiercania swoich bohaterów bardzo przyziemne elementy.

Wiadomo jednak czymże jest dziś retroaktywny horror, bez puszczania oka do fanów serii. Kilka fabularnych wskazówek przywołuje kultowe sekwencje, w tym znajdzie się makabryczny ukłon w stronę pamiętnej sceny zamykającej część drugą (2003). Co mnie osobiście poruszyło, to angaż wyraźnie podupadłego na zdrowiu Tony Todd (który zmarł w zeszłym roku) do roli Williama Bloodwortha, którego złowieszcze rozmyślania na temat Śmierci zmieszane zostają z improwizowanymi przez aktora słowami o docenianiu czasu, który nam dano i czerpaniu z życia pełnymi garściami. Oczywiście, zupełnie nowy widz może czuć lekki zgrzyt, bo dlaczego chłop z trzeciego planu dostaje takie poletko do wygłoszenia swojego szczerego monologu? RIP Tony.

Trudno jest napisać coś więcej o takim filmie, jakim jest Oszukać przeznaczenie A.D. 2025. To po prostu solidne wykonana rozrywka, z poszanowaniem nie tylko dla widza oczekującego krwawego eskapizmu, ale również dziedzictwa całej serii, w sposób taki, że nie wygina jej w jakąś nostalgiczną karykaturę. Rad jestem, że ktoś ma odwagę jeszcze kręcić takie rzeczy i choć nie wnoszą one do naszego życia nic, prócz szybkiego strzału pustych kalorii, to naprawdę wolę zjeść od czasu do czasu fastfood, niż karmić się jakimiś wyszukanymi daniami dzień po dniu. W sumie nic dziwnego, że kolejne fancy knajpy upadają, a McDonaldy budują kolejne punkty nawet na głębokiej prowincji.

Oryginalny tytuł: Final Destination: Bloodlines

Produkcja: USA/Kanada, 2025

Dystrybucja w Polsce: warnerbros.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *