Claudia Gray „STAR WARS. Wielka Republika. W ciemność”

Książkowo-komiksowy projekt Wielka Republika jest naprawdę fajny i szkoda, że doczekał się ekranowego rozwinięcia tylko pod postacią tragicznego Akolity (2024-). Ale no cóż, mówi się trudno i sięga na półkę po kolejną powieść sygnowaną tym okresem w historii świata Gwiezdnych Wojen. W końcu mam jakiś nowy element tego jakże przepastnego uniwersum, który naprawdę mam ochotę zgłębić.

Czytając książki te w kolejności opowiadanej historii, tym razem biorę na tapet W ciemność autorki już zasłużonej dla Star Wars, Claudii Gray. I choć jest ona sygnowana jako książka dla młodzieży, trudno traktować ją jako taką przykładowo Próbę odwagi Justiny Irealnd i nie widzę żadnych powodów, by nie stawiać jej obok prawilnych tytułów kierowanych w domyśle dla starszego widza.

Bez wchodzenia w szczegóły, bo zajmie nam to za dużo czasu, rzecz ma miejsce 200 lat przed Mrocznym widmem (1999). Jedi są u szczytu swojej świetności, zwłaszcza że Republiki nie trawi jeszcze korupcja ani zakulisowe działania żadnego Sitha. Republika rozszerza się na Zewnętrzne Rubierze, a symbolem ekspansji ma być kosmiczna stacja Gwiezdny Blask. Na swojej drodze Jedi natrafiają jednak na nikczemną grupę maruderów o nazwie Nihilowie, a zagrożenie z ich zaczyna dopiero rosnąć na sile, gdy dochodzi do tragicznej w skutkach tragedii hiperprzestrzennej.

Opisywana tutaj książka skupia się na grupie rycerzy Jedi i przemytników niższego szczebla, którzy utykają na tajemniczej, starożytnej stacji kosmicznej. Z czasem odkrywają coś dziwnego, na stacji znajdują się reliktowe posągi i istna dżungla roślin, które nie powinny być w stanie tak dobrze rozwijać się na kosmiczny zadupiu. Uczeń Jedi, Reath Silas, nie czuje się gotowy na tę misję, wolałby czytać o przygodach innych rycerzy czy bohaterów. Ale kiedy pochopna decyzja Jedi o zabraniu bożków ze stacji uwalnia starożytnych i morderczych obcych, dryfująca w kosmosie struktura staje się prawdziwym polem walki w wojnie na śmierć i życie.

To, co najbardziej urzekło me czytelnicze serce to fakt, że W ciemność ma jasno (heh) ustanowionego głównego bohatera i, co najważniejsze, da się go naprawdę polubić. To przyjemny powiew świeżości po tym, jak poprzednie dwie pozycje z tej serii narracyjnie skupione były raczej wokół całej grupy postaci, nie zaś pojedynczym, wyrazistym protagoniście. Nadaje to całej historii fajnej dynamiki, bo choć fabularnie dostajemy tutaj co rusz skoki w bok do innych wydarzeń czy wspomnień, praktycznie w całości jest ona podawana nam przez pryzmat Silasa. Tak, jestem z tych czytelników, którzy wyjątkowo nie przepadają za sekcjami retrospekcyjnymi w książkach spod znaku Star Wars.

Razić w oczy może to dziwacznie sztywne pisanie dialogów między rycerzami Jedi, ale może taki właśnie był zamiar, by pokazać sposób, w jaki zostali wychowani i jak bardzo gniotą się w sztywnej etykiecie Zakonu. Ich przeciwieństwem jest nasza ekipa przemytników i tutaj muszę bardzo pochwalić Panią Gray za postać Leoxa Gyasi. Niby kolejna inkarnacja Hana Solo, ale bohater sam identyfikuje się jako osoba aseksualna, a jego światopogląd sprawnie balansuje między antynatalizmem a totalnym hedonizmem. I super, takich reprezentacji nam w kulturze popularnej potrzeba więcej!

A tak poza tym to są to nasze kochane, wciągająca jak bagna Dagobah Gwiezdne Wojny. Z całym swoim inwentarzem walk na miecze świetlne, manewrów w kosmosie, mistyki i takiej wypełnionej młodzieńczą energią przygody. Znów Republika choć wolna od wewnętrznych problemów, jawi się jako kaganek demokracji, który gdy trzeba, siłą lub podstępem przekona do siebie kolejne, żyjące w autonomii światy. Ale nie będziemy się tutaj usilnie doszukiwać wątków czy aluzji politycznych, bo akurat ta pozycja nie jest ku temu najwdzięczniejsza.

I bardzo dobrze! Nastawienie się bardziej na powieść przygodową wyszło tylko książce tej na dobre, bo prawidła tego typu historii czynią ją nie tylko lekturą lekką, ale również wciągającą i angażującą. Wiadomo, przeczytanie jej nie wniesie praktycznie niczego ani do Waszej wiedzy na temat uniwersum, ani nie otworzy furtki ku kolejnym przygodom w poznanym tutaj składzie. Ale jako tak mniej zobowiązujący skok w bok sprawdza się świetnie, a o to chyba powinno chodzić w czytaniu książek osadzonych w jakimś wymyślonym świecie. O czasowe strzały czystego eskapizmu.

Wydawnictwo: wydawnictwoolesiejuk.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *