Aggro Dr1ft (2023)

Jako filmowy konserwatysta rzadko kiedy sięgam po rzeczy, których twórcy mają ambitny plan zrewolucjonizowania przemysłu swoimi wielkimi pomysłami. Może jestem już na to za stary, a może po prostu kłóci się to z moim postrzeganiem świata, który jest poukładany po mojemu. Jest we mnie jednak jakiś pierwiastek ciekawości, coś, co pcha mnie w kierunku „artystów”, ludzi, którzy mają jakąś alternatywę dla kolejnych, taśmo produkowanych tytułów zza oceanu.

W większości wypadków okręt ambicji rozbija się o twarde skały rzeczywistości, a ja mam paliwo do kolejnych narzekań na ludzi, którzy starają się dać mi coś innego niż kolejny Marvel. Na całe szczęście Harmony Korine jest wyjątkiem, który, choć nie potwierdza reguły, stanowi dla mnie sztandarowy przykład, że nawet w kinie mogą funkcjonować prawdziwi artyści przez wielkie A. Jego przełomowy Aggro Dr1ft jest dla mnie bowiem dowodem na to, że granice kina jeszcze się nie zacementowały.

Historia, która ma istotne znaczenie, skupia się na życiu zabójcy imieniem BO (Jordi Mollà), który po prostu chce być ze swoją rodziną, sygnalizując nam to w kilku kipiących od filozofii monologach. Wydaje się, że bawiąc się archetypami, musi wykonać ostatnią robotę, zanim będzie mógł żyć tak, jak zawsze chciał. Celem jest demon nazywany człowiekiem (lub odwrotnie?), który rządzi swoim kawałkiem piekielnego krajobrazu Florydy.

Prócz wspomnianych monologów Aggro Dr1ft wypełniają walki na noże, kilka strzelanin i kulminacyjna konfrontacja. Nie jest to bynajmniej film akcji. To takie przekminanie na spokojnie życia, gdy wraz z BO głównie wędrujemy po tym dziwnym świecie, kontestując istnienie i potrzebę sprawiania przemocy. Jedną z najbardziej pamiętnych rozmów, jakie prowadzi z drugim człowiekiem, jest ta z postacią Travisa Scotta o zdradzie podczas rejsu łodzią. Poza tym postacie najczęściej powtarzają swoje kwestie w kółko, jakby były bohaterami tła w grze wideo. Korine sam mówił, że taki był jego cel, jednak to połączenie dwóch różnych od siebie gałęzi rozrywki nigdy nie faworyzuje konkretnie żadnej z nich. I bardzo dobrze.

Korine lubi eksperymenty. Swoje Trash Humpers (2009) nakręcił na taśmie VHS, niejako ożywiając umierający format. W przypadku Aggro Dr1ft głównym haczykiem jest nakręcenie całego filmu za pomocą kamery termicznej. Mapy cieplne zostały pokolorowane w post produkcji i przy pomocy różnych cyfrowych efektów, które uniemożliwiają dokładne rozróżnienie względnych temperatur, nadano całości specyficzny, surrealistyczny posmak.

Ten wyrazisty styl wizualny, który dla wielu może okazać się nie do przeskoczenia, niesie ze sobą spore wymagania na dalszej ludzkiej percepcji. Jak choćby to, że oczy ekranowych postaci są praktycznie niewidoczne, więc aktorzy pozostawieni są bez tego ważnego środka komunikacji. Ten brak może wyjaśniać, dlaczego Aggro Dr1ft może być dla wielu bardziej wymagających widzów po prostu nieangażujący na poziomie narracji. Jednak ta monotonia i wyobcowanie jest ściśle powiązane z głównym bohaterem, cichym zabójcą, pragnącym tylko życia codziennego. „Jestem samotnym bohaterem. Jestem sam. Jestem samotnym bohaterem. Sam” – mamrocze do siebie co jakiś czas, obdzierając swoją postać z archetypicznej „fajności” filmowego schwarzcharakteru.

Wysoki próg może stanowić również fakt, że Korine rzadko pozwala sobie na jakikolwiek humor. Wydaje się, że pochodzi z miejsca przeszywającej stagnacji artystycznej i pragnienia odkrywania czegoś nowego. Eksploracja ta jest dla mnie czymś odważnym, choć rozumiem, że powszechnym określeniem Aggro Dr1ft jest raczej nuda. Wielu może być również antagonistycznie nastawionych do zaangażowanej przy produkcji technologii, bo odnieść można wrażenie, że wysysa ona duszę tak, jak robi to obecnie sztuczna inteligencja.

Dla mnie jednak dzieło Korine’a jest ewolucją kina i stanowi ważny krok dla całego medium. Ale to chyba tak jest, że milowe skoki dla wielu są zbyt nagłe i poszerzają przepaść między tym, co jest, a co zerka na nas z przyszłości. Nie wiem, czy wrócę szybko do Aggro Dr1ft, bo już pod względem plastyki jest to kino męczące, ale z uległością pochylę przed nim głowę, bo jest to rzecz wielka. Fajnie, że Korine chciał nakręcić coś zupełnie swojego, w opozycji dla tradycyjnej formy kina, szkoda tylko, że minie pewnie sporo czasu, zanim jego praca spotka się z należnym jej uznaniem.

Oryginalny tytuł: Aggro Dr1ft

Produkcja: USA, 2023

Dystrybucja w Polsce: BRAK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *