Czy Bigfoot potrafi mówić? – zagadka nagrań z gór Sierra

Istnieje szereg rzekomych dowodów na istnienie Wielkiej stopy. Przede wszystkim mamy film Pattersona-Gimlina, który jest punktem wyjściowym dla wszelkich rozważań na temat istnienia Bigfoota. Potem są odciski stóp, które są niemniej ważne.

To od nich tajemnicze stworzenie wzięło przecież swoją nazwę. Następnie są relacje świadków. Tysiące ludzi twierdzi, iż widziało stwora na własne oczy. Trudno oczekiwać, że wszyscy oni się mylą, że wszyscy źle zidentyfikowali znane nauce zwierzę lub, że mieli zwidy. Jest jednak jeszcze kolejny ślad, o którym nie zawsze się wspomina, a mianowicie nagrania odgłosów wydawanych przez bohatera tej opowieści.

Na początku lat 70. badacz Ron Morehead wraz z dziennikarzem Alanem Berry udał się w dzikie rejony gór Sierra Nevada celem poszukiwania dowodów na istnienie Wielkiej Stopy. Mieli ze sobą między innymi sprzęt do nagrywania. Co to udało im się zarejestrować do dziś wzbudza kontrowersje i nie da się jednoznacznie zakwalifikować. Siedząc w środku nocy w swoim prowizorycznym szałasie usłyszeli szereg wokalizacji, których nie potrafili przypisać żadnemu znanemu stworzeniu. Udało im się utrwalić je na taśmie, dzięki czemu również my mamy możliwość odsłuchania tych niesamowitych dźwięków.

Ponad 20 lat później w 1996 roku nagrania te zostały oficjalnie wydane na płycie w dość nietypowej formie. Album zatytułowany The Bigfoot Recordings: A True High Sierra Wilderness Story trwa około 40 minut. Na jego zawartość składają się same odgłosy, których jest jednak w sumie niewiele. Kasia część wydawnictwa tworzy narracja w wykonaniu znanego telewizyjnego aktora Jonathan Frakes’a, czyli kapitana Rikera z serialu Star trek. To on właśnie opowiada swoim filmowym głosem o kulisach powstania nagrań, wprowadzając słuchaczy w tajemniczy i mogący wzbudzić grozę świat. Szczerze bowiem mówiąc nie chciałbym, biwakując gdzieś w nocy w lesie usłyszeć takich dźwięków, nawet gdyby dochodziły z daleka.

Wplecione w opowieść Frakes’a wokalizacje składają się na kilka rodzajów. Są tam stukania w drzewa, gwizdanie, odgłosy typu woop i przeróżnego rodzaju bełkot. To właśnie te ostatnie robią największe wrażenie. Brzmią bowiem momentami jakbyśmy mieli do czynienia z prymitywną formą języka co jest naprawdę fascynujące. Brzmi to trochę tak jakbyśmy byli świadkami formowania się mowy. Być może tak właśnie brzmieli pierwsi ludzie. Sugeruje to tym bardziej, że Bigfoot nie jest do końca zwierzęciem, ale jakąś prymitywną formą człowieka. Specjaliści analizujący taśmy skłaniali się ku wnioskowi, że słychać na nich właśnie coś na kształt języka wydawanego przez kilka osobników, a siła dźwięku sugeruje, że istoty które je produkowały musiały być pokaźnych rozmiarów.

Bigfootów na nagraniach zdaje się być co najmniej dwa i wydają się prowadzić jakąś konwersację żeby nie powiedzieć kłótnię. Ewidentnie można wyczuć ich nastrój, który jest mieszanką gniewu i frustracji. Jedna ze stron dyskusji jest prawdopodobnie samicą i to ona jest jakby bardziej poirytowana. Samiec zaś przypomina momentami samuraja z jakiegoś japońskiego filmu. Kto wie być może Morehead i Berry byli świadkami jakiejś całkowicie zwyczajnej sprzeczki. Ci bardziej dowcipni słuchacze twierdzą że Bigfoot po prostu stanął na klocku LEGO i dlatego był taki wściekły. Warto tu też zwrócić uwagę na muzyczną oprawę płyty, którą stanowią jazzowe wstawki. Tworzy to prawdziwie surrealistyczną atmosferę. Co by nie mówić, wydawnictwo stanowi oryginalną pozycję na mapie około bigfootowych ciekawostek, będąc dowodem na ludzką pomysłowość oraz świadectwem wysokiej dziwności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *