
Wychowałem się i dalej mieszkam na blokowisku, z podziwem patrzę na większych kolegów z siłowni, a kilka razy zasiadłem na meczu lokalnej drużyny w trybunie pogrążonej w dymie rac. Tak więc Druga Furioza na papierze wyglądała, jak coś, co było kierowane prosto do takiego widza, jak ja. Pomijam już fakt, że nie jestem osobą zdolną czytać kino na głębszych poziomach, niż tylko powierzchnia, dopowiem tylko, że pierwszy film Cypriana Olenckiego z 2021 roku nawet mi się podobał.
Podobał się, bo w swojej tematyce gangsta-kibolstwa był naprawdę sprawnie nakręconą, choć oczywiście sztampową historią z całą paletą gatunkowych klisz i tropów. A jak wiemy, kino gatunku w Polsce to temat praktycznie nieistniejący i naprawdę cieszy mnie każdy, w miarę udany projekt, który nie wstydzi się swoich korzeni. Czego zatem oczekiwałem od sequela? A w zasadzie spin-offu dziejącego się przed finałem pierwszej części? Tego samego.
Niestety, już na etapie trzeciego aktu mogę powiedzieć, że Druga Furioza jest dziełem nieudanym i będzie to i tak tylko zmiękczona forma tego, co siedzi mi w głowie. W zasadzie nawet fani pierwszego filmu nie mają tutaj czego szukać, bo przecież wszyscy dobrze wiemy, dokąd zmierzają te postacie, a stawka, jaka jest w tej historii, totalnie nie istnieje. Nie istnieje, bo sposób narracji to jakiś totalny bełkot, skaczący od wątku to wątku, bez skupienia się na rzeczach istotnych, by finalnie popaść w jakiś metaforyczny banał. Chyba wzorem pierwowzoru otrzymamy zaraz serial, a to były ścinki.
Tak więc dla tych, którzy pierwszą Furiozę widzieli, powiem, że akcja tego filmu dzieje się w momencie, kiedy Golden (Mateusz Damięcki) po zabiciu swojego przyjaciela Kaszuba (Wojciech Zieliński) rzucił się na prawdziwą gangsterkę, by z czasem podać łapę i współdzielić interes z odwiecznym wrogiem swojej grupy, Mrówką (Szymon Bobrowski). Dlatego też to, co widzimy, to tylko zlepek luźno ze sobą powiązanych scenek mających pompować testosteron w napompowanych osiłkach przewijających TikToka. Nie spodziewajcie się tutaj niczego angażującego.
Dobra, z tym niczym angażującym to może trochę przesadziłem, bo na początku filmu jesteśmy świadkami pogrzebu Kaszuba i ukazania, jak psychika Goldena łamie się, a rozpychać zaczyna się w niej ofiara tego bratobójczego aktu. I są to momenty naprawdę sprawnie zrealizowane i mające w sobie jakiś mocny ładunek emocjonalny, zwłaszcza dla kogoś, kto ma w miarę na świeżo pierwszą Furiozę. Był to spoko początek, który zapowiadał coś naprawdę fajnego, gęstego i stylowego. Szkoda tylko, że wszystkie fale filmowej fajności rozbiły się o topornie ciosane, betonowe brzegi Trójmiasta.
Z drugiej strony wspomniałem, że na tę „fajność” twórcy filmu silą się, ile mogą, choć jest to zdecydowanie pożywka dla tych, którzy wyznają filozofię natychmiastowej gratyfikacji i stymulują się szybkimi strzałami na TikToku czy pionowych formatach YouTube. Dlatego też z tych porozrzucanych po podłodze puzzli z mniej lub bardziej cool scenami, niektórymi bardziej żenującymi od innych, nie sposób ułożyć jakiejś sensownej historii i najłatwiej się w tym wszystkim po prostu pogubić. Ja się pogubiłem, nie wiedziałem, kto dla kogo pracuje, kto jaką rolę pełni w strukturach grupy i jaki cel im tak naprawdę przyświeca.
Nie pomagają w tym nowe postacie, które tylko mieszają w tym kotle konfidentów, zdrajców i lasek do wyrwania. Wcielająca się w postać Elizy Pola Gonciarz miała chyba największą szansę wnieść do całego filmu jakiś powiew świeżości i zaprezentować postać silnej, niezależnej kobiety będącej gdzieś obok tego przesiąkniętego patriarchatem półświatka. Oczywiście wszystko skończyło się na kilku wrzuconych od niechcenia słów do i tak skromnych linijek tekstów, sprowadzając jej bohaterkę do roli kolejnej „dupodajki Goldena”, która szczuje nagim, naprężonym obliczem w całej swej okazałości. Jak widać społecznie nie dojrzeliśmy jeszcze do tego, że kobieta to jednak coś więcej, niż tylko ciało.
No niestety minąłem się z Drugą Furiozą i powiem szczerze, że nie warto tracić na nią czasu. Nawet zagorzali fani pierwszej części mogą się poczuć, jakby ktoś rzucił im odpadki z czegoś, co w zamyśle miało być historią o wiele bardziej złożoną. Może jednak będzie ten serial, bo to jedyne sensowne wytłumaczenie tego, jak bardzo pocięty jest to film. No okej, chyba że od kina oczekujecie wyłącznie łysej pały Damięckiego wyszczerzonej w kokainowym szale, która w asyście innych łbów pręży się do hiphopowych, prawilnych kawałków. Nie dla mnie to, choć jak wspomniałem, korzenie mam na blokach.
Oryginalny tytuł: Furioza
Produkcja: Polska, 2025
Dystrybucja w Polsce: netflix.com

Życiowy przegryw, który swoje kompleksy leczy wylewaniem żalu w internecie. Nie zawsze obiektywnie, ale za to szczerze.
