Halloween Aftermath (2025)

Fanowskie filmy są spoko! W końcu można wysunąć błędne moim zdaniem stwierdzenie, że przecież kto, jak nie fani, lepiej rozumieją kino? No nie do końca tak jest, bo jednak dość wyraźny podział twórca-odbiorca nie wziął się znikąd. A jednak są projekty pasjonatów, które nie tylko oddają materiałowi źródłowemu co jego, ale nawet niektóre jego aspekty uwznioślają, a nawet dodają od siebie coś, co idealnie wtapia się w już gotowe dzieło.

Można nawet pokusić się, że coś tak prymitywnego i, nie bójmy się tego powiedzieć, głupiego jak nurt slasher praktycznie nie nadaje się do zepsucia nawet w najmniej doświadczonych twórczo dłoniach. W końcu dostaliśmy tak imponujące i zwyczajnie zajebiste filmy, jak cała seria Never Hike Alone, która stanowi niesamowity aneks do oryginalnych filmów cyklu Piątek trzynastego. Obok Jasona jest też przecież Michael Myers, antybohater serii Halloween, który również nie powinien sprawiać trudności tym, którzy mają więcej wyobraźni jak rzeczywistych narzędzi twórczych.

Halloween Aftermath to dzieło obiecujące sporo. W końcu nie jest to jakiś krótki metraż nakręcony iPhonem przez grupę kolegów znudzonych życiem na amerykańskim przedmieściu, a trwający bagatela ponad dwie godziny kawał kina. Co więcej, nie jest to jakaś tam odklejona fantazja o tym, jak Michael morduje kolejne ofiary, a historia dość mocno osadzona między niezbyt udanym Halloween zabija (2021) a tragicznym Halloween. Finał (2022).

Nawet sami twórcy przyznali, reżyser James Grim i scenarzysta Cole Tatham, że ich celem było nakreślenie głębokiego, analitycznego studium postaci, które są mocno osadzone w uniwersum wykreowanym przez oryginalny film i późniejsze sequele Davida Gordona Greena. Dlatego też spójność i autentyczne poczucie bycia na tej samej linii wydarzeń jest tutaj na pierwszym miejscu. Mamy zatem nowego bohatera, Cole’a Daltona (Ryan Jaske), który jako jeden z nielicznych ocalałym podczas masakry w Haddonfield w 2018 roku, walczy o powrót do normalności i pokonanie traumy.

Obejrzyj cały film poniżej:

Na papierze mamy wszystkie składowe na naprawdę udany slasher. Jest charakterystyczny morderca, będący częścią legendarnej już franczyzy, jest coś więcej, coś, co pozwala nam lepiej zrozumieć postacie i ich motywacje, a wszystko spowija przyjemny klimat amerykańskiego święta Halloween. Szkoda tylko, że wciąż mamy do czynienia z czymś, co u swoich podstaw chce być tym dość stereotypowym slasherem, a największej inspiracji szuka jednak w tym wyklętym przez fanów i krytyków, nieudanym Finale. Więcej tutaj bowiem dość leniwego, smętnego dramatu romantycznego, będącego chyba właśnie tą „głęboką” analizą traumy. Dla mnie to jednak wyszło dość pretensjonalnie, momentami nawet nastolatkowo.

Tylko że okej, zawsze znajdzie się ktoś, kto powie mi, że właśnie tego oczekuje w kinie siekanym, romansu, amatorskiej psychologii i podglądania życia codziennego ludzi mniej lub bardziej przeciętnych. Ja natomiast należę do tej większości, która wybierając slasher, oczekuje przede wszystkim efekciarskich zgonów i latającej na prawo i lewo krwi. Aftermath z oczywistych względów nie jest tak brutalne, jak dokonania Greena, w końcu film jest dystrybuowany za dramo na platformie YouTube. Oczywiście Michael morduje, wbija noże w ciała swoich ofiar, ale nie jest to nic ani imponującego wizualnie, ani świeżego koncepcyjnie. Do takiego wspomnianego już Zabija nie ma nawet podjazdu, będąc filmem widocznie ugrzecznionym.

Ten fakt, w zderzeniu z bardzo niską częstotliwością ekranowego mordu mogą stanowić poważne rozczarowanie dla większości fanów dokonań Myersa, którzy po ten fanowski twór sięgną. A sam Michael? Niby film dzieje się bliżej Zabija, a jednak mam wrażenie, że twórcy już dają nam Boogeymana z Finału. Myers jest ociężały, bardzo wyrośnięty i monumentalny, za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, wygląda wręcz posągowo. Daleko mu do tego smukłego, zwinnego mordercy z drugiego filmu trylogii, a jego ubiór sugeruje, że chyba zaczyna się już przyzwyczajać do życia na bezdomce. W jednej ze scen wyłania się z mrocznego lasu w kapturze i jakimś futrzastym kubraczku!

Niestety, bardzo chciałem tutaj zachwalać Aftermath i rzucać pod stopy jego twórców gratulacyjne laury. To nawet nie jest wina tego, że ambicje przerosły twórców, po prostu nie potrafili dobrze rozłożyć ciężaru filmowej materii, co jest typowe dla ludzi spoza branży. Ostatecznie jest to film bardziej przegadany, rozciągnięty i nudny, szukający punktu zaczepienia tam, gdzie nie jest to najlepszym pomysłem. Nawet dla tych kilku scen z Michałem nie warto, chyba że przeklikacie je sobie spokojnie na YouTube i obejrzycie sam finał. Nie jest on może najbardziej zaskakujący, bo przecież wiemy, gdzie historia ta prowadzi, ale jakkolwiek potrafi zainteresować on nasze oczy tym, co dzieje się na ekranie.

Oryginalny tytuł: Halloween Aftermath

Produkcja: USA, 2025

Dystrybucja w Polsce: youtube.com

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *