
Wyobrażacie sobie bardziej nasączony kontrowersją tytuł, niż ten, który prezentuję Wam dzisiaj? Iluż fanów kina szeroko pojętej obskury uważa go za Świętego Graala, coś, co już samymi napisami na plakacie wywołuje popłoch wśród purytanów i dziewic. Coś, co łączy w sobie dwie najbardziej ohydne i odrażające gałęzie kapitalizmu, eksploatacje ludzkiego ciała i sprowadzanie stosunku do czegoś, co można opakować i sprzedać. Ale czy taki Diabeł straszny, jak go malują? A może z dużej chmury mały deszcz, jak to rzecze inne powiedzenie.
Już samo imię i nazwisko reżysera powinno fanom kina gatunku dać jasne podpowiedzi. Joe D’Amato nie należy raczej do awangardy, a jego najgłośniejsze tytuły, czyli osławiony Ludożerca (1980) czy Mroczny instynkt (1979), to raczej dzieła o mocno eksploatacyjnym, nihilistycznym rodowodzie. Nie inaczej jest w przypadku opisywanego tutaj Porno Holocaust, który okazuje się dodatkiem do kręconych równolegle Erotycznych Nocy Żywej Śmierci tego samego reżysera. Zatem nie ma tutaj innych intencji niż zbicie kapitału na tych najniższych już ludzkich instynktach.
Dlatego też fabuła filmu D’Amato jest prosta, żeby nie powiedzieć prostacka i mocno pretekstowa. Grupa naukowców przybywa na bezludną wyspę nieświadoma, że żyje na niej szalejący w seksualnym zaburzeniu, radioaktywny potwór. Atakuje, gwałci kilka kobiet, które później pozbawia życia w wyjątkowo okrutny sposób, ponieważ… jego sperma jest radioaktywna i śmiercionośna. Ocaleni muszą znaleźć sposób na ucieczkę z wyspy lub zabicie potwora.
Nic więc dziwnego, że film ten dziś zalega na wszelkich mniej lub bardziej znanych serwisach pornograficznych, bo to właśnie o seks w różnych miejscach i konfiguracjach w nim chodzi. Serio, cały ten horrorowe aneks, który jest mu dopisany widocznie na siłę, miał i ma na celu tylko podbicie kontrowersji i wzbudzenie jeszcze większego zainteresowania wśród ludzi, którym zwyczajnie nie wystarczają, że tak powiem, „normalne” kino.

Wszystko zaczyna się w jakimś miasteczku gdzieś na obrzeżach cywilizacji Zachodu i musi minąć sporo czasu, zanim trafimy na właściwą wyspę, a nasz imponująco zaopatrzony antybohater na dobre zacznie swoje krwawe dolce vita. Niby ma nas to przygotować na straszne rzeczy, jakie będą się działy, ale w gruncie rzeczy całe przygotowania do wyprawy to trwający godzinę film porno, w którym bohaterki i bohaterowie chodzą od miejsca do miejsca i oddają się cielesnym rozkoszom. Nie jest to nic znowu nic jakoś szczególnie wyuzdanego, ale taki trójkąt z dwójką Czarnoskórych mężczyzn robi wrażenie.
Nie jestem jednak koneserem zarówno kina grozy, jak i porno, więc nie ocenię obiektywnie tych dwóch składowych Porno Holocaust. Wiem natomiast jedno, to dzieło wyjątkowo nudne. Prócz tych bardziej odważnych sekwencji z erotyką na pierwszym planie, film D’Amato ciągnie się w nieskończoność, a kiedy już na ekran wchodzi krew i przemoc… jest jeszcze gorzej. Dla mnie największa wartość, jeśli już jakiejś miałbym się doszukiwać, to jakiś taki frywolny klimat wakacji w jakimś egzotycznym miejscu, których ze względu na moje wykluczenie ekonomiczne nigdy nie będzie mi dane poznać.
Jasnym punktem dla mnie jest obecność na ekranie lubianego przeze mnie George’a Eastmana, będącego również scenarzystą filmu. Choć patrząc na to, jak złożony jest skrypt, to nie zapracował się on za bardzo. Dla tych jednak, którzy liczą na to, że naczelny czarny charakter włoskiego kina gatunku obnaży się przed Wami w pełnej swojej okazałości, mam złe wieści. Eastman jako jedyny pozostaje tutaj grzecznym, pruderyjnym facetem, który jedyne co pręży, to swoją imponującą klatkę piersiową.
Szczerze mówiąc, nie wiem, kto by miał na serio dziś oglądać Porno Holocaust czy inne mu podobne dzieła. Chyba tylko po to, by jakimś cudem odpowiedzieć na pytanie „czy oglądałeś ten film o tej śmiesznej i szokującej nazwie” twierdząco. Sceny gore, choć na swój chałupniczy sposób satysfakcjonujące, to występują tutaj w znikomej ilości, a większość ekranowego czasu zajmuje nudnawe porno. Ogólnie jest to jeden z bardziej męczących swoim znużeniem filmów, jakie w życiu widziałem. Zdecydowanie do mijania szerokim łukiem.
Oryginalny tytuł: Porno Holocaust
Produkcja: Włochy, 1981
Dystrybucja w Polsce: BRAK

Życiowy przegryw, który swoje kompleksy leczy wylewaniem żalu w internecie. Nie zawsze obiektywnie, ale za to szczerze.
