Supernova (2020)

Nigdy nie byłem fanem filmowych historii o nieuleczalnych chorobach. Mając w głowie takie pretensjonalne potworki jak Siedem dusz (2008) czy Gwiazd naszych wina (2014) często identyfikuje te historie z usilnie ckliwymi wyciskaczami łez. Dlatego też do obsadzonej wielkimi nazwiskami Supernovy podchodziłem z pewną rezerwą i niesmakiem, jaki został mi po poruszającym bliźniaczy temat Ojcu (2020) z Anthonym Hopkinsem.

Ale Supernova to nie tylko obraz drenującej człowieka choroby i problemów, jakie stają przed jego opiekunem, ale także przesiąknięte brytyjskim duchem kino drogi. Mająca za sobą wiele lata udanego związku para, Sam (Colin Firth) i Tusker (Stanley Tucci), podróżuje przez położoną w brytyjskim hrabstwie Kumbria Krainę Jezior. Z początku wszystko płynie w rytm piosenek Boba Dylana i kłócenia się z nawigacją satelitarną – świetne porównanie GPS-u do rządów Margaret Thatcher.

Jednak podczas postoju na parkingu supermarketu wydarza się coś naprawdę niepokojącego. Tusker znika, a Sam zaczyna rozpaczliwe poszukiwania. W końcu mężczyźni odnajdują się, a widzowie w końcu dowiadują się o przypadłości Tuskera, wczesnej, lecz bardzo inwazyjnej demencji. Od tego momentu wiemy już, dlaczego bohater miewa problemy z przypomnieniem sobie prostych figur geometrycznych czy z prozaicznym założeniem koszuli.

Wspaniałe jest to, jak naturalnie Firth i Tucci przenoszą na ekran prawdziwe uczucie. Widać to zarówno w małych gestach, jak drapanie po ramieniu, czy wspomnieniach o wyznaniu sobie pierwszej miłości. Ta relacja po prostu jest wiarygodna, a twórca daje nam naprawdę dużo czasu, by cieszyć się widokiem ludzi, którzy są dla siebie największym skarbem. I może zabrzmi dziwnie, to, co powiem, ale dwójka heteroseksualnych facetów grająca gejowską parę tak dobrze automatycznie karze mi pokłonić się w pas z podziwu nad aktorskim kunsztem.

Wszyscy ci, którzy boją się, że ich percepcja zostanie zbombardowana odważnymi scenami cielesności, mogą odetchnąć z ulgą. Film w żadnym stopniu nie seksualizuje swoich bohaterów opiera się na subtelnych scenach wspólnego snu czy niewinnych pocałunkach. I jest to naprawdę odświeżające, bo więcej intymności znajdziemy w codziennym życiu niż łóżkowym. A wszystko to pokazane jest ze smakiem, normalnością i delikatnością, które nie powinny kłuć w oczy nawet najbardziej konserwatywnych widzów.

Drugim bohaterem Supernovy jest zdecydowanie brytyjski krajobraz. Surowy, jednolity i imponująco piękny pejzaż stanowi tutaj wręcz przytłaczające swym majestatem tło. Bohaterowie snują się swoim kamperem na szerokich ujęciach wielkich dolin i zboczy gór. To idealne tło dla historii o ludziach żyjących na obrzeżu katastrofy, którzy dostrzegają jej obecność, ale trochę bagatelizują to, co może się w końcu wydarzyć.

Supernova nie jest może najlepszym zobrazowaniem piekielnej choroby, jaką jest demencja – tutaj laur należy do odcinka Time’s Arrow animowanego serialu BoJack Horseman (2014-20). Ale to raczej historia ludzi, którzy muszą zmierzyć się z nieuniknioną tragedią aniżeli lekarska diagnoza. Dlatego też film ten tak dobrze gniecie nasze serce niczym powoli rozjeżdżający puszkę kamper. Kino przez duże K pokazujące, że nawet takie pozornie klepane pod statuetki rzeczy potrafią być wielkie.

Oryginalny tytuł: Supernova

Produkcja: Wielka Brytania, 2020

Dystrybucja w Polsce: m2films.pl

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *