Shorta (2020)

„W ciekawych czasach przyszło nam żyć” – pomyśleć można opierając swój światopogląd w głównej mierze na doniesieniach z mediów głównego nurtu. „Islamizacja Europy!”, „Szwecji już nie ma”, „Kupując kebaba osied…” dobra, stop! Po której jednak stronie barykady, by nie stanąć wiemy, że Europa bardzo się zmieniła. Nie mówię, że to źle, nie mówię, że to dobrze, po prostu tak jest. Dlatego też do nakręconej przez duński duet twórczy Andersa Ølholma i Frederika Louis Hviida podchodziłem z odpowiednim dystansem.

Bo kręcąc film o napiętej sytuacji eskalującej w konflikt rozgrywający się w fikcyjnej dzielnicy stolicy Danii łatwo wpaść w stronniczość. W końcu zawsze to łatwiej jest dać widowni jasno określony czarny charakter i bohatera, któremu musimy kibicować. I nie, nie pomyliliście się, w Shorcie tymi złymi są zastępy śniadych imigrantów, którzy na zawłaszczonym dla siebie kawałku Europy trudnią się wszelakimi nielegalnymi interesami.

Na szczęście twórcy dość sprawnie kreślą nam szerszy kontekst całego konfliktu między mieszkańcami getta, a patrolującymi okolicę gliniarzami – „shorta” to arabskie, obraźliwie określenie właśnie na stróży prawa. Do tego historia zaczyna się tuż po śmierci przetrzymywanego w policyjnym areszcie śledczym imigranta, który zakatowany zostaje właśnie przez niebieskich. W sumie film otwiera brutalna scena, w której okładany przez policjantów chłopak krzyczy „nie mogę oddychać!”.

Ale Shorta nie jest przecież filmem dokumentalnym o napięciach społecznych współczesnej Danii. To przede wszystkim pełne napięcia, mocne kino! Zamieszki, jakie wybuchają w arabskiej dzielnicy, są dla dwójki policjantów nie tyle testem sprawdzającym ich przygotowanie do radzenia sobie w trudnych warunkach, a raczej oczyszczającym zerwaniem z siebie moralnych łańcuchów i testem na człowieczeństwo w czasach chaosu.

I działa to wszystko tak dobrze, że aż trudno jest nam uwierzyć, że film jest dziełem debiutanckim! To, z jaką gracją twórcy potęgują wszechobecne napięcie na pozór nieistotnymi wydarzeniami, robi ogromne wrażenie. A kiedy nieunikniony wybuch ma w końcu miejsce, historia zaczyna gnać przed siebie na złamanie karku, oferując cios kołkiem za każdym winklem szarego bloku. Do tego to, jak wizualnie ograna jest historia, wykorzystując grę światłocieni, drugi plan czy dynamiczną pracę kamery podkręca tylko kipiący suspens.

Jedyne, co osobiście gdzieś tam nie zagrało jest to, że Shorta pokazuje wroga jako zbitą tłuszczę, nie pojedyncze jednostki. Mamy w filmie bohaterów „z tamtej strony”, fabuła stara się jakoś ich wyróżnić, jednak ostatecznie to tylko historia dwójki facetów rozdzieranych wewnętrznym konfliktem naprzeciw napierającej zewsząd hordzie. Szkoda.

Ale nawet jeśli, to wciąż zaskakująco dobre kino gatunkowe, proste, konkretne i dające masę satysfakcji. Gdybym miał wróżyć przyszłość twórcom Shorty, to powiedziałbym, że (jeśli nie zaprzepaszczą tego kolejnymi filmami) zyskają w Eruopie miano Craiga S. Zahlera Starego Kontynentu. Być może to słowa na wyrost biorąc pod uwagę fakt, że jest to ich debiut, ale cholera, takich debiutów na koncie ma naprawdę niewielu!

Oryginalny tytuł: Shorta

Produkcja: Dania, 2020

Dystrybucja w Polsce: CANAL+

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *