Podpalenie (1981)

Nie sposób odmówić wpływu, jaki na kino miały niskobudżetowe horrory pokroju Halloween (1978), Teksańska masakra piłą mechaniczna (1974) czy Piątek 13-tego (1980). Pod ich wrażeniem był również Harvey Weinstein, niegdyś ojciec chrzestny przemysłu filmowego, dzisiaj persona non grata, który sam wpadł na pomysł nakręcenia swojego slashera. Zasłyszawszy legendę o Cropsym – maniakalnym mordercy dzieci z przedmieść Nowego Jorku – przedstawił swój pomysł na film partnerowi w biznesie, Michaelowi Cohlowi. Ten z miejsca pokochał historię o zdeformowanym psychopacie.

Co ciekawe, pierwotny tytuł Cropsy Maniac został zarejestrowany w kwietni roku 80., cały miesiąc przed premierą filmu Seana Cunninghama – Piątek 13-tego. Przypadkowo w tym samym czasie reżyser Joseph Ellison był w przedprodukcji  filmu pod tytułem The Burning, ale zmienił on nazwę na Don’t Go in the House (1980), aby uniknąć pomyłki z filmem Weinsteina.

Ponoć wczesna wersja Podpalenia zawędrowała z Harvey’em i Cohlem na Festiwal w Cannes, gdzie ten spotkał się ze sporym entuzjazmem. Idąc jednak ścieżką Cunninghama, odrzucili oni pomniejsze propozycje, czekając na tę najbardziej lukratywną. Na stołek reżyserski zasiadł w końcu znany z dokumentowania brytyjskiej sceny rockowej Tony Maylam, a za produkcją stanęło studio Miramax.

Niezbędne zmiany scenariuszowe zbliżyły Podpalenie jeszcze bliżej ku filmom pokroju Piątek 13-tego właśnie. Większość zdjęć powstała w plenerach, w tym na terenie fikcyjnego obozu letniego Camp Blackfoot, a obsadę zasiliły głównie miejscowe nastolatki, które doskonale znały legendę o Cropsym. A kto nie chciałby zagrać w filmie i zginąć z rąk psychola, o którym słyszał od dziecka?

Historia zaczyna się od swoistej genezy głównego antybohatera, dozorcy skrytego w lesie obozu Cropsyego. Banda nabuzowanych łobuzów postanawia wystraszyć ciecia, lecz jak to zwykle bywa żart wymyka się spod kontroli, sprawiając, że mężczyzna staje w płomieniach. Kilka lat rekonwalescencji w pobliskim szpitalu sprawia, że Cropsy wraca do sił (a nawet ma ich więcej!) i po zwolnieniu kieruje się oczywiście w okolice kempingu. Po drodze w jego poparzone ręce trafia ogromny sekator…

Jak widać fabuła Podpalenia nie należy do zbytnio innowacyjnych, a sam jej przebieg dla osoby, która w życiu widziała ze trzy slashery będzie raczej spacerem po nitce do kłębka. Mamy tutaj bandę dzieciaków, które w swej niesforności kolejno trafia pod nóż psychopaty. Mamy ładną dziewczynę w tarapatach i cichego chłopaka, który będzie miał okazję stać się bohaterem. Nie znajdziemy tutaj żadnej zabawy konwencją, złamania schematu czy nawet jakieś pastiszu. To nakręcony na poważnie slasher, i tyle.

Okej, z tym łamaniem konwencji to nie jest do końca prawda. *UWAGA SPOILER* W finale tak naprawdę nie mamy stereotypowej dla gatunku „final girl”, dziewczyny, która musi stanąć oko w oko z drapieżnikiem. Zamiast tego mamy tutaj „final boy’a”? Chłopaka, u którego dość mocno czuć homoseksualny vibe, a którego seksualność scenariusz przekreśla w jednym momencie zupełnie niepotrzebną sceną podglądania damskiej łazni.

Co zatem sprawiło, że przez wielu fanów nurtu film Maylama wymieniany jest jednym tchem jako jeden z tych najlepszych? Na pewno pochwalić należy obsadę pierwszo, jak i drugoplanową. Jak już wspomniałem, większość aktorskiej kadry stanowili lokalsi idealnie wpisujący się w filmowy plan. Jason Alexander świetnie odnajduje się jako radosny i zabawny Dave. Jego postać, choć drugorzędna w stosunku do narracji, zawsze kradnie sceny, w których się pojawia. To samo można powiedzieć na temat Woodstocka Fishera Stevensa, chudszej odpowiedzi dla Dave’a. To naprawdę fajni, sympatyczni ludzie, dlatego też robi nam się ich autentycznie żal, kiedy przypomnimy sobie, że za pobliskimi drzewami czeka na nich Cropsy.

A gdy ten wchodzi do akcji, powiedzenie „krwawa łaźnia” to o wiele za mało! Tom Savini, mistrz charakteryzacji stojący za Świtem żywych trupów (1978), Piątkiem 13-tego (1980) i Zabójcą Rosemary (1981), zapewnia doskonałe i naprawdę szokujące efekty gore. W sumie sławetna scena masakry dokonanej na tratwie stanowi w portfolio Saviniego powód do dumy! Ale też inne akty przemocy, jak wbicie nożyc w gardło i przybicie ofiary do drzewa, robią piorunujące wrażenie i uwierzcie mi, zostają w głowie na zawsze.

Pamiętam, kiedy jako odkrywający meandry kina siekanego szczawik dorwałem Podpalenie. Emocje, jakie wtedy towarzyszyły mi podczas seansu to jedna z tych rzeczy, których się nie zapomina i po latach wspomina z taką samą ekscytacją. Nawet pisząc te słowa, najchętniej rzuciłbym wszystko i poszedł po raz enty oglądać dzieło Maylama. A później pobiegł nad jeziorko, pochodził po lesie i spłynął kajakiem pobliską rzeką. Są filmy, które na zawsze zmieniają nasze postrzeganie nawet tak prozaicznych czynności.

Oryginalny tytuł: The Burning 

Produkcja: Kanada/USA, 1981

Dystrybucja w Polsce: BRAK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *