Mandibules (2020)

Patrząc po moich znajomych i opiniach w internecie, jestem chyba w jakiejś mniejszości, która naprawdę sobie ceni poprzednie dokonania Quentina Dupieux, fantastyczną Morderczą oponę (2010) i Deerskin (2019). Dziwne, że jego Mandibules tak długo zatem czekało na seans, bo już samym jego konceptem jarałem się jak mucha na elektrycznej pułapce. Czas jednak ma to do siebie, że płynie nieubłaganie, a ja nie lubię mieć zaległości.

Nie wiem, jak wygląda proces twórczy przy scenariuszu Dupieux, ale mogę postawić całą swoją wypłatę, że pęka wtedy niejedno bongo. Bo tylko podsycony odpowiednio umysł byłby w stanie napisać historię o toczącej się przez pustynię oponie rozrywającej ludziom głowy swoimi parapsychicznymi umiejętnościami czy facecie zakochanym w swojej skórzanej kurtce. Tutaj mamy podobny poziom abstrakcji i zatopionego w pastolowych kolorach realizmu magicznego.

Manu (Grégoire Ludig), włóczęga, który sypia na plaży, zostaje poproszony o wykonanie prostej pracy. 500 € i zero pytań. Jednak ten wątek zostaje prawie natychmiast zapomniany, zamieniony na inny motyw przewodni – gigantyczną muchę w bagażniku samochodu, którą Manu, teraz w towarzystwie swojego podobnie przygłupiego przyjaciela, Jean-Gab (David Marsais), ukradł, aby wykonać (zapomnianą już przez scenariusz) pracę.

W głowie naszej widocznie ograniczonej pary bohaterów rodzi się pomysł, że odpowiednio wytresowana i ponadprzeciętnych rozmiarów mucha może przynieść im fortunę. Jean-Gab rozpoczyna szkolenie Dominique (tak nazywa się mucha). Na swojej pełnej pecha drodze bohaterowie spotykają trio młodych kobiet, które mylą Manu z facetem, z którym jedna z nich chodziła do szkoły, zapraszają ich domu wakacyjnego na wspólne spędzanie czasu. 

Nie ma się co tutaj doszukiwać jakieś znanej nam z prawdziwego życia logiki. Bohaterowie nie są wzruszeni widokiem przerośniętego insekta tak samo, jak nie dziwi ich spotkanie kobiety, która po wypadku na nartach musi artykułować każde słowo bardzo głośno. Tak samo para głównych bohaterów jest tak niekompetentna we wszystkim, za co się zabiera, więc dziwić może sam fakt, że ktoś proponuje im jakąś robotę. Ale jest między nimi jakaś szczera relacja przyjacielska, coś, co dla mnie stanowi chyba sedno Mandibules. 

Nawet to nieszczęsne trenowanie wielkiej muchy schodzi na dalszy plan, kiedy chłopaki wpadają na kolejny, skazany z góry na katastrofę plan. I co najlepsze, jeden nigdy nie strofuje drugiego, cały czas przerzucając między sobą aprobaty. Sposób, w jaki racjonalizują każdy dziwny zwrot akcji, który napotykają, jest zabawny. Chociaż wydaje się, że niewiele z życia rozumieją, wiedzą, jak pchać ten absurdalny wózek dalej, a ich kretyńska odporność jest zaskakująco odświeżająca. Ci dwaj faceci są niezaprzeczalnie sympatyczni i nie można powstrzymać się od kibicowania im. To film bardzo w stylu komedii z mojego dzieciństwa, Głupi i głupszy (1994) czy Stary, gdzie moja bryka (2000).

No ale dla wielu widzów główną gwiazdą filmu Dupieux będzie oczywiście gargantuiczna mucha. Jest to fantastyczny miks praktycznych efektów specjalnych, na czele z wielką kukłą, oraz delikatnych i nieinwazyjnych sztuczek komputerowych. Jej pełne nerwowych drgań ruchy wprowadzają wiele kontrastującego z tonem filmu realizmu. Do tego twórcy robią coś, co najbardziej urzeka mnie w filmach z kukiełkami, potrafią tchnąć w nią emocje. I mówię to bez kozery, bo mucha praktycznie poprzez same ruchy głowy wydaje się rozumieć to, co mówią do niej inne postacie, a także widocznie się do nich przywiązuje. Rozumiem, że zrobić coś takiego ze sztucznym psem jest łatwo, ale z pozbawionym mimiki i źrenic insektem? No brawo!

Mandibules, tak, jak reszta dzieł tego konkretnego twórcy, nie podejdzie pewnie większości widowni, która jakimś cudem zdecyduje się po niego sięgnąć. Dla mnie jednak ten absurdalny, nieco chaotyczny i mocno sytuacyjny pokaz nieskrępowanej niczym wyobraźni dostarcza nie tylko rozrywki, ale jakiejś zwykłej, ludzkiej refleksji na temat przyjaźni. Bo wiecie, wielka mucha jest tylko dodatkiem do opowieści o dwóch przegrywach, którzy na całym świecie mają tylko siebie. Porzućcie wszelkie oczekiwania ukształtowane na podstawie tego, co już widzieliście, a może odejdziecie od filmu z takich samym uśmiechem na twarzy, jak ja.

Oryginalny tytuł: Mandibules

Produkcja: Francja, 2020

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *