Boogeyman (2023)

Kiedy ogłoszono, że The Boogeyman, oparty na opowiadaniu Stephena Kinga, zostanie zaadaptowany na film, miałem to gdzieś. Nie znam ani literackiego pierwowzoru, ani poprzednich filmów do niego nawiązujących. Rob Savage na stołku reżyserskim wydawał się jednak dobrym wyborem, ponieważ z pewnością nie jest obcy w gatunku. Jego horror Host z 2020 roku jest w końcu chwalony nawet przez zatwardziałych fanów grozy. Moje zainteresowanie produkcją zaogniło się, kiedy na pokład filmu trafiła Sophie Thatcher, moja osobista, filmowa crush.

Pracujący w domu psychiatra Will Harper (Chris Messina) i jego dwie córki, nastoletnia Sadie (Sophie Thatcher) i mała Sawyer (Vivien Lyra Blair) dochodzą do siebie po tragicznej śmierci żony i matki. W tym samym czasie gabinet doktora odwiedza Lester Billings (David Dastmalchian), zaniepokojony facet, który nalega na rozmowę o tajemniczych morderstwach trójki swoich dzieci, jak sugeruje, dokonanych przez tajemniczą istotę. Zanim Will zdiagnozuje osobliwego pacjenta, ten wiesza się w jego garderobie.

Strata i związany z nią smutek nadal należą do najważniejszych tematów w dzisiejszych filmach grozy i z pewnością odgrywają dużą rolę również w Boogeymanie. Sadie i jej młodsza siostra walczy o adaptację w świecie bez swojej matki, dusząc się w sosie własnego smutku. Ich pogrążony w żałobie ojciec zamknął gdzieś swoje uczucia i skrupulatnie odmawia powracania do tematu tragicznego wypadku, który odebrał życie jego żonie. Oczywiście nadwyrężyło to jego relacje z córkami.

Jednak horror nie byłby horrorem, gdyby tajemnicza istota nie zamieszkała w przepastnym, jak to w Ameryce, domu Harperów. Gdy rodzina próbuje ratować rozbite relacje, liczba podejrzanych, nadnaturalnych incydentów rośnie, a najbardziej narażona na demoniczne ingerencje jest oczywiście najmłodsza córka. I powiem szczerze, że przez może pierwsze pół godziny działa to nawet sprawnie, oferując nam powoli budujące się napięcie, tajemnicę i stawkę, o jaką walczyć muszą nasi bohaterowie. To w zasadzie pierwsza i ostatnia zaleta filmu, który ostatecznie okazuje się… najnudniejszym horrorem, jaki widziałem od dawien dawna.

The Boogeyman to festiwal niewykorzystanego potencjału! Scena po scenie film traci swój impet, a my zostajemy uświadomieni, że w cieniu szafy czeka na nas generyczny, pająkowaty i wygenerowany komputerowo potwór, którego jednym celem jest wyskoczyć na nas z rozdartą mordą w mniej lub bardziej oczekiwanym momencie. W rzeczywistości film działa najlepiej, zanim potwór zostanie przed nami ujawniony, a widzowie mogą użyć swojej wyobraźni, aby wykreować go sobie we własnej głowie. Ale wiecie co? Takie coś działa doskonale w krótkim metrażu, jeśli stanowi to główny element pełnometrażowego filmu, zaczyna trącić nudą.

Dla mnie jednak, nie będzie to spoiler, największym zawodem była sekwencja sugerująca istną rzeź na koleżankach naszej bohaterki. Nagle w domu, w którym grasuje potwór, zostaje kilka urodziwych, młodych dziewczyn. Myślałem, że teraz się zacznie prawdziwy horror, że nasze postacie jedna po drugiej będą znikać w tajemniczych okolicznościach, a my dostaniemy w końcu kino grozy z krwi i kości. I wiecie co? Scena ta kończy się niezwykle szybko, puszczając bohaterki wolno. Jaki to miało sens względem całej historii? Co to wniosło prócz płonnych nadziei? No nie wiem, sam reżyser chyba też nie wie.

Eksplorowanych jest tutaj wiele ciężkich tematów, a liczne metafory są tak nachalne, że nie sposób je przeoczyć. Jest to szczególnie zauważalne podczas wielkiego finału, w którym trudno stwierdzić, czy filmowcy w ogóle próbują ukryć w jakiś subtelny sposób swoje przesłanie. Niestety, sprawiają, że te wszystkie ich potrzeby do mówienia o rzeczach ważnych stają się bardzo przewidywalne. Być może jest to nieunikniony skutek oglądania tak wielu horrorów dotykających bliźniacze względem siebie tematy, ale kiedy już zrozumiemy, kim są twórcy filmu, dość łatwo jest stwierdzić, dokąd zmierzają.

Tak bardzo zawiodłem się na The Boogeyman, można powiedzieć na poziomie sercowym, bo zwyczajnie nie chcę, aby Sophie Thatcher świeciła swoją buzią w tak odtwórczych, nijakich i nudnych produkcjach. A jeśli już mam być poważny, to The Boogeyman jest… odtwórczy, nijaki i nudny! Poza tym dopiero po seansie dowiedziałem się, że jest to horror kategoryzowany jako przeznaczony dla widzów powyżej 13 roku życia, więc odpowiedzcie sobie sami, jak może wyglądać tak cenzurowana historia o potworze mordującym niemowlaki w ich łóżeczkach.

Oryginalny tytuł: The Boogeyman

Produkcja: USA, 2023

Dystrybucja w Polsce: disney.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *