Armita Geravand przebywa w szpitalu po incydencie w metrze w Teheranie. Władze Iranu zaprzeczyły, jakoby doszło do napaści ze strony policji ds. moralności.
Incydent wzbudził zaniepokojenie w Iranie, ponieważ przypomina wydarzenia, które w zeszłym roku wywołały ogólnokrajowe protesty po śmierci 22-letniej Mahsy Amini. Irańskie władze zaprzeczyły, jakoby siły bezpieczeństwa miały do czynienia z fizyczną napaścią na nastoletnią uczennicę. W oświadczeniu wydanym przez władze metra w Teheranie napisano, że Geravand została zabrany do szpitala z powodu „niskiego ciśnienia krwi”.
Geravand jest obecnie leczona w szpitalu Fajr po tym, jak zapadła w śpiączkę. Na nagraniach z kamer bezpieczeństwa opublikowanych przez władze widać, że przed przybyciem lekarzy nieśli ją inni pasażerowie. Nie ma materiału filmowego przedstawiającego rzekomą napaść.
Maryam Lotfi, reporterka gazety Shargh Daily, odwiedziła szpital, aby zdać relację z zdarzenia. Jednak w poniedziałek została na krótko zatrzymana przez irańskie siły bezpieczeństwa, by później, jak potwierdziła gazeta, zostać zwolniona. Organizacje praw człowieka monitorujące Iran zgłosiły zwiększone środki bezpieczeństwa wokół szpitala Fajr.
Agencja informacyjna Republiki Islamskiej, państwowe media Iranu, również opublikowały wywiad z rodzicami Geravand. Powiedzieli, że ich córka trafiła do szpitala po upadku z powodu „niskiego ciśnienia krwi” i zaapelowali do opinii publicznej, aby trzymała się z daleka od „rozpowszechniania plotek”, wzywając jednocześnie wszystkich do „modlitwy” o jej powrót do zdrowia.
Twardogłowy prezydent Iranu Ebrahim Raisi zapowiedział stłumienie rosnącej tendencji kobiet kwestionujących obowiązujące w kraju przepisy dotyczące obowiązkowego nakrycia głowy poprzez noszenie kolorowych tkanin i odsłanianie części włosów. Prowadzonej przez państwo kampanii pod hasłem „Czystość i hidżab” towarzyszyło zwiększenie funduszy na ogólnokrajowe patrole policyjne ds. moralności. Jednak po śmierci Amini i wynikających z niej ogólnokrajowych demonstracjach rząd Raisiego ustąpił na jakiś czas, zanim wprowadził nowe środki mające na celu karanie kobiet, które łamią te przepisy.
Rząd Iranu uparcie przypisuje ogólnokrajowe protesty po śmierci Amini zagranicznym spiskom, na czele których stoją głównie arcy-rywale, Stany Zjednoczone i Izrael. W kraju nadal trwają represje wobec kobiet sprzeciwiających się przepisom dotyczącym obowiązkowego zakrywania głowy, a irańskie służby bezpieczeństwa aresztowały podczas protestów ponad 20 000 osób. Organizacje praw człowieka szacują również, że zginęło ponad 530 osób.
Źródło: vice.com
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.