Duński film Superposition to kolejny powód do tego, aby dziękować za kino studyjne praktycznie pod domem. Wiem, że produkcja ta trafiła do ogólnej dystrybucji, jednak wtedy jakoś mnie ominęła. Nie zrobiła szumu w naszej rodzimej przestrzeni recenzenckiej, dlatego też na seans szedłem z lekkim dystansem. Spodziewałem się co najmniej produkcji solidnej.
Na całe szczęście moje przeczucia jak zawsze okazały się nietrafione, bo debiutanckie dzieło Karoline Lyngbye okazało się nie tylko dobrze odrobioną pracą z kina gatunkowego, ale również czymś, co potrafiło zadać mi łamiące serce pytanie na temat, który do tej pory raczej bagatelizowałem na brak osobistego bagażu doświadczeń. Tak, to jeden z tych filmów, które potrafią zachwiać naszą egzystencjalną strefą komfortu.
Lyngbye na swój debiut wzięła bezpieczny motyw ludzi spędzających czas w jakimś odludnym miejscu. Tutaj mamy artystyczne małżeństwo Stine (Marie Bach Hansen) i Teita (Mikkel Boe Følsgaard), które porzuca tłok Kopenhagi, wynajmując industrialny dom gdzieś w szwedzkiej głuszy. Ona, pisarka, w odosobnieniu chce popracować nad nową książką. On, twórca podcastu, nagrywa wspólne rozmowy wieczorową porą i wysyła je później pocztą do redakcji. Gdzieś pomiędzy nimi jest również ich kilkuletni syn.
Superposition jest filmem, w którym nasza niewiedza działa tylko na korzyść, bo jak się okazuje, wypad dla naszych bohaterów będzie prawdziwą szansą na poznanie samych siebie, przewartościowania swojego życia i spojrzenia sobie, dosłownie, prosto w oczy. Przyznam się, że miałem wobec filmu zupełnie inne oczekiwania, zostając bardzo mile zaskoczonym tym, jak zgrabnie w swej filmowej narracji porusza się Lyngbye. Od nawiązań do horrorów spod znaku home-invasion, przez wprowadzenie ostatnio bardzo modnego w kinie komiksowym motywu, na inspiracji Czarownicą (2015) Eggersa kończąc, fani kina gatunku odnajdą się tutaj jak w domu.
Jest tutaj bardzo mocno wyczuwalne napięcie, suspens unosi się nad jakże malowniczą, choć dość minimalistyczną lokacją, przez co Superposition z łatwością można postawić obok wszystkich tych nowych horrorów. I tak jak najlepsze tytułu tego nurtu z ostatnich lat, także tutaj oprócz samej grozy, dostajemy bardzo sprawnie rozpisane studium postaci. A to naprawdę mocno potrafi rezonować z widzem, bo każe nam postawić siebie samego przed lustrem, zadając pytanie o to, kim jesteśmy i jak bardzo potrafimy zaakceptować samych siebie.
Brzmi to może dość banalnie, ale przynajmniej ja po wyjściu z kina miałem dłuższą refleksję na temat tego, jak bardzo wpływają na mnie mniejsze lub większe wydarzenia z życia i kim byłbym, jeśli w pewnym momencie moją decyzją zmieniłbym kompletnie bieg swojego jestestwa. A jeśli miałbym okazję stanąć oko w oko z samym sobą wczoraj? Jak wiele by nas różniło? Bo takie właśnie sytuacje często są zmienną w decyzjach takich, jak przykładowo to, z kim ułożyć sobie życie i czy o niektóre relacje naprawdę warto walczyć.
No i fakt, że całe to filozofowanie zostało osadzone w zimnych, surowych lasach Skandynawii sprawia, że mój wewnętrzny esteta z mocnym fetyszem na ekranowe krzaki i drzewa bliski był orgazmu z każdym bardziej kreatywnym ujęciem przedstawiającym przecież tak dobrze znane nam krajobrazy. Do tego to, jak zabawiono się tutaj kluczowym dla opowiedzianej historii motywem odbić na różnych powierzchniach, jest przejawem wysoce rozwiniętego poczucia stylistyki przez twórczynię filmu. W końcu będący marzeniem każdego hipstera domek w głębi lasu zbudowany jest głównie ze szkła i chromowanego metalu.
Nie będzie to jednak łatwy orzech do przełknięcia dla fanów horroru w wersji pop. Cała narracja jest nieśpieszna, rozwija się powoli i wymaga od widza skupienia, bo film pełen jest wręcz podprogowych zagrań mających na celu eskalowanie naszego niepokoju. A kiedy nasi bohaterowie przekraczają już ten graniczny dla nich moment, Lyngbye przestaje bawić się w amerykańskie kino grozy, wynosząc swoje dzieło na podium przeszywającego dramatu egzystencjalnego. I cholera, dałem się tej wizji ponieść zupełnie, naiwnie i świadomie jednocześnie.
Oryginalny tytuł: Superposition
Produkcja: Dania, 2023
Dystrybucja w Polsce: mayfly.pl
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.