Wbrew wszystkim moim wykształconym na mainstreamowym kinie gustom, lubię od czasu do czasu wybrać się na coś bardziej intymnego, ambitnego i ludzkiego, niż kolejne epickie opowieści zrodzone w głowach będących na usługach wielkich korporacji scenarzystów. A takie zapotrzebowanie zapewnia mi popularny od jakiegoś czasu nurt, który lubię nazywać „wiwisekcją rodziny”. Tym lepiej, jeśli jest to komórka społeczna z zupełnie innego kręgu kulturowego, niż tak dobrze mi znana wschodnia Europa.
Meksykański Totem Lili Avilés podchodzi do tematu w jeszcze bardziej intrygujący sposób, bo o rodzinnych problemach mówi z perspektywy małej dziewczynki. Ta bierze udział w przyjęciu niespodziance przygotowanym dla jej umierającego na raka ojca. Siedmioletnia Sol (Naíma Sentíes), którą w tym wyjątkowym dniu matka zostawia w domu ciotek opiekujących się swoim chorym członkiem rodziny, krąży po jego ciasnych korytarzach, obserwując nerwowe przygotowania i jeszcze bardziej znerwicowane próby walki z postępującym nowotworem.
Przez ponad połowę filmu tata (Mateo Garcia) jest nawet zbyt słaby, by zobaczyć się z własną córką, więc ta jest zbywana przez opiekującą się nim pielęgniarkę. Avilés z niesamowitą gracją wypełnia tę pustą zdawać by się mogło przestrzeń całą paletą barwnych postaci, które choć często pełnią zupełne tło, zapadają w pamięć i mają własne interesy, charaktery i historie. Zupełnie jak w prawdziwym życiu.
Przykładowo dziadek Roberto (Alberto Amador), który zarabia na dom jako terapeuta, mówi przez elektrolarynks, co nie powstrzymuje go przed leczeniem pacjentów we własnym gabinecie. „Rozwiń” mówi kobiecie, gdy ta właśnie wylała przed nim całe wiadro swoich własnych problemów. Ciotka Alejandra (Marisol Gasé) wprowadza do domu uzdrowicielkę nowej ery, która wygna złe duchy w celu pomocy umierającemu bratu. Wszystko za cenę, która prawdopodobnie mogłaby pójść na bardziej praktyczną opiekę czy chemioterapię.
To film wręcz utkany ze spostrzegawczych obserwacji i zniuansowanych postaci, których kroki śledzi się z niemałym zaangażowaniem. Do tego wszystko nakręcone jest z tym naturalistycznym sznytem, który pozwala nam w pełni zatopić się w problemach zwykłych ludzi, zarówno w ich codziennej rutynie (jeżdżenie po całym mieście, bo jedna z nastoletnich córek je tylko eko jedzenie), jak i w walce i godzeniu się z prawdopodobnie nieuniknioną porażką. Jednak Totem nie jest w tej materii pretensjonalny czy nachalny, cała tragedia zdaje się rozlegać gdzieś w tle, choć oczywiście rzutuje ona na całą rodzinę i jej dynamikę.
I choć wszyscy aktorzy wypadają tutaj po prostu znakomicie, debiutująca na wielkim ekranie Sentíes robi wręcz piorunujące wrażenie. Takiego bólu związanego z niepogodzeniem się z utratą ukochanego taty trudno szukać na twarzach bardziej doświadczonych aktorów, co dopiero tych dziecięcych. Finałowa sekwencja, w której dziewczyna wraz z ojcem zdmuchuje świeczki z urodzinowego tortu, nakręcona przez Diego Tenorio, wyciąga z jej twarzy takie emocje, że trudno nie powstrzymać łzy we własnym oku. Choć jak już wspomniałem, nie jest to film, który próbuje zagrać banalną melodyjkę na naszych nutach sentymentalizmu.
Ale dla mnie Totem to przede wszystkim głębokie studium nad tym, jak ludzie na różnych etapach życia rozumieją temat śmierci. Młodzi widzą ją z ciekawą niewinnością i strachem, ci w średnim wieku albo przyjmuje optymistyczne stanowisko, albo ma nadzieję, że Tona wyzdrowieje, kiedy dziadek, którego własna żona zmarła na raka, snuje za sobą rozdzierającą rezygnację i smutek, gdy patrzy, jak jego syn zanika w jego oczach. To w pewnym sensie filmowy łącznik, który scala ze sobą wszystkie pokolenia w jedną, bądź co bądź spójną tkankę zwaną rodziną.
Myślę, że film taki jak ten potrzebny jest nam, ludziom, żeby niejako oswajać się z nieuniknionym. Nie życząc nikomu tego, co przechodzą filmowi bohaterowie, zajrzycie przez ich okna i popatrzcie, jak wygląda prawdziwe życie. Bo nawet w tak trudnej sytuacji zawsze znajdzie się chwila zapomnienia, kiedy ważniejsze od tego, co dzieje się za ścianą są zebrane w ogrodzie ślimaki wypuszczone potem na obrazy kogoś, kogo bezpowrotnie stracimy. Piękny to był film, nie zapomnę go nigdy.
Oryginalny tytuł: Tótem
Produkcja: Meksyk/Francja/Dania, 2023
Dystrybucja w Polsce: nowehoryzonty.pl
Nałogowy pochłaniacz popkultury, po równo darzy miłością obskurne horrory, Star Wars i klasykę literatury.