OSS 117: Kair, Gniazdo szpiegów (2006)

Jako miłośnik europejskiego kina szpiegowskiego z lat 60. i 70., sięgnąłem po francuski tytuł o dźwięcznie brzmiącym tytule OSS 117: Kair, Gniazdo szpiegów z 2006 r. w reżyserii Michela Hazanaviciusa. Ów reżyser to utalentowany twórca rodem z Paryża, który szerszej publiczności dał się poznać dzięki nominowanemu do Oscara Artyście (2011) oraz Ja, Godard z 2017 r. Zanim przybliżę wspomniany tytuł, sięgnijmy kilka dekad wstecz, by dowiedzieć się więcej o genezie samego gatunku…

Jest rok 1962, gdy reżyser Terence Young postanowił przenieść na ekrany postać z książek Iana Fleminga i kręci Doktora No. Na fali popularności agenta 007 jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się włoskie, francuskie czy hiszpańskie koprodukcje próbujące nawiązywać (nieraz bardzo dosłownie) lub parodiować ekranowe poczynania Jamesa Bonda.

Kino z gatunku „euro spy” najczęściej (choć nie zawsze) łączy główna postać, którą jest tajny agent wywiadu. Przystojny, szarmancki, cieszący się nadzwyczajną popularnością u płci przeciwnej, mający w zanadrzu różnego rodzaju techniczne wynalazki pomagające mu w pracy (są to m.in. pływające samochody, kuloodporne garnitury czy też pistolet w zegarku).

Filmy te cechuje wielość lokacji, którymi są zazwyczaj egzotyczne miejsca lub stolice państw takie jak Kair, Lizbona, Rio de Janeiro, Rzym czy Paryż. Na ekranie możemy podziwiać plejadę urokliwych aktorek, a scenariusz dotyka skradzionych ładunków, niebezpiecznych bomb czy kradzieży dokumentów lub projektów rządowych przez czarny charakter, jakim na ogół jest szalony naukowiec lub wizjoner chcący zgładzić planetę.

Podobnie jak James Bond główni bohaterowie nosili swój „oryginalny” kryptonim: 077, 777, 2.007, X-77 czy 505. We Francji największą popularnością cieszyły się przygody agenta OSS 117, którego stworzył na potrzeby swych nowelek pisarz Jean Bruce w … 1949 r. Tak, właśnie! Dokładnie 4 lata wcześniej niż Fleming pisze o swoim Bondzie… OSS 117, czyli agent Hubert Bonnisseur de La Bath po raz pierwszy trafił na ekran w 1957 r. w filmie OSS 117 n’est pas mort. Nasz bohater odbył służbę w OSS (Office of Strategic Services była agencją wywiadu amerykańskiego w czasach II Wojny Światowej), by następnie pracować dla CIA i finalnie dla Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Oryginalna seria składa się z 8 tytułów kręconych do roku 1971 włącznie.

Wróćmy jednak do recenzowanego tytułu. Jest rok 1945, Berlin. Agent OSS 117 (w tej roli rewelacyjny komik Jean Dujardin, znany z „Surfera z Nicei” z 2005 r.) likwidując kilku Nazistów, przechwytuje tajne projekty rakiet V2. Dziesięć lat później zostaje wysłany przez szefostwo do Kairu, by wyjaśnić tajemniczą śmierć swojego stacjonującego w Egipcie kolegi po fachu Jacka. Przy okazji ma zająć się sprawą kontroli Kanału Sueskiego oraz zaprowadzeniem pokoju na Bliskim Wschodzie.

Brzmi poważnie, nieprawdaż? Nikt nie nadaje się bardziej do wykonania tej misji niż OSS 117! Pomijając fakt, że nie ma on o niczym pojęcia, to trzeba przyznać, że jego wrodzona arogancja i łut szczęścia zawsze pomagają w rozwiązaniu zagadki. OSS 117 po przybyciu do Kairu pod przykrywką podaje się za wspólnika swojego kolegi i przejmuje kurzą fermę. Pomaga mu jego prywatna sekretarka, seksowna Larmina (w tej roli Berenice Bejo). Nasz agent będzie miał nie lada kłopot, gdyż kompletnie nie odnajduje się w muzułmańskiej rzeczywistości, co prowadzi do wielu kłopotliwych sytuacji…

Kadr z filmu

OSS 117: Kair, Gniazdo szpiegów to zaskakująco dobra parodia gatunku. Hazanavicius podszedł do tematu z przymrużeniem oka, co wyszło produkcji na dobre. Uchwycił wszystko to, co najbardziej istotne w kinie „euro spy”. Kadry są ładnie koloryzowane, aktorki zachwycają urodą, a nasz tajny agent jak zwykle wychodzi zwycięsko z każdej bitki. Reżyser bierze na tapetę nie tylko Egipcjan, Muzułmanów, agentów, Nazistów, ale przede wszystkim samych Francuzów, którzy w swoich kolonialnych interesach bardzo przypominali działania OSS: uśmiechy od ucha do ucha, ogólna nieznajomość lokalnych zwyczajów i zwykłe głupie szczęście, które wydaje się często ratować sytuację.

Świetnie prezentują się sekwencje kręcone podczas jazdy samochodem, gdzie niczym w latach 60. obraz jest nakładany na tło, co dodaje smaku. Wszystko zostało oprawione smaczną, jazzującą ścieżką dźwiękową, którą skomponował Ludovic Bource. Bardzo polecam zapoznać się z przygodami OSS 117 i ewentualnie rozpocząć przygodę ze starym, dobrym europejskim kinem szpiegowskim!

 

Oryginalny tytuł: OSS 117: Le Caire, nid d’espions

Produkcja: Francja, 2006

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *