Gniazdo zła (2020)

Nakręcone przez  Roberta De Feo Gniazdo zła to współczesna wariacja na temat włoskiego gotyku, tak popularnego w latach 60. i 70. dzięki twórcom pokroju Mario Bavy czy później Lucio Fulciego. I idąc tutaj śladem tego drugiego, reżyser sprytnie usypia naszą czujność, dając nam przewrotne zakończenie, którego naprawdę trudno się domyślić przez całą resztę filmu.

Całość rozgrywa się zimnych murach odgrodzonej od świata posiadłości, która mogłaby spokojnie stanowić miejsce akcji którejś z powieści Edgara Alana Poe. Całą tę posępną atmosferę podkręcają również jej wnętrza, które zdają się nie znać światła dziennego oraz postacie o aparycji skutecznie wprawiającej w dyskomfort.

Vibe, jaki płynie (wprost) z Gniazda zła może sugerować, że De Feo chciał nagrać drugi Sierociniec (2007). Nawet kroki niosące się po osnutych mrokiem korytarzach przypominają głuche, nieustanne walenie do drzwi. Nic więc dziwnego, że widzimy głównego bohatera, przykutego do wózka inwalidzkiego 11-letniego Samuela (blady jak kartka papieru Justin Alexander Korovkin), jako więźnia we własnym domu.

Przez swoją niepełnosprawność zdany jest na łaskę tyranicznej matki Eleny (Francesca Cavallin), kobiety, której styl ubioru i surowość sama w sobie jest odpowiednio przerażająca. Jej zadaniem jest przygotowanie Samuela na przyszłość, w której on sam będzie zarządzał „posiadłością” i budował lepszą przyszłość.

Sekwencja otwierająca film przedstawia wydarzenia sprzed dziesięciu lat, kiedy ojciec Samuela podejmuje próbę ucieczki z synem do tajemniczej Arki. W wyniku tragicznego wypadku, jaki wydarza się po drodze, mężczyzna umiera, a Samuel otrzymuje diagnozę, że nigdy więcej nie będzie chodził. Teraz Elena zbudowała dla niego swoiste sanktuarium. Samuel nigdy nie może opuszczać rozległego terenu swojego domu. Prezent urodzinowy w postaci książki Raj utracony Miltona, który dostaje na urodziny, to jeden z wielu sposobów, w jakie De Feo podkreśla niebezpieczeństwo zdrady lub ucieczki.

To, czym jest cała posiadłość i jak funkcjonuje, pozostaje w filmie raczej naszkicowane. Wiemy, że słowo Eleny jest prawem, że słudzy drżą w jej obecności, a nieposłuszeństwo jest surowo karane. Jest złowrogi lekarz Sebastian (Maurizio Lombardi w trybie Udo Kier), który wydaje się zbyt szczęśliwy, że może wykorzystać swoje umiejętności, i garść postaci pobocznych, robiących za totalne tło.

Część tego wydaje się trochę niedopieczona i De Feo zdarza się popchnąć gotycką otoczkę w stronę parodii. Miłośnicy gatunku będą potrzebować cierpliwości przy filmie, który przedkłada nastrój i atmosferę nad gore i tani strach. To lodowate przekonanie o nieubłaganej nikczemności Franceski Cavallin i nasze współczucie dla chłopca jako niewinnej ofiary. Wszystko to jednak łączy w sobie wiarygodność opowieści, która tak jak już wspomniałem, ma na celu odwrócenie uwagi widza.

Dynamika zmienia się wraz z przybyciem 15-letniej Denise (Ginevra Francesconi) jako nowej pokojówki. Dziewczyna stawia sobie za cel wyprowadzić Samuela z bańki, w której żyje i pokazać, że za murem posiadłości jest zupełnie inny świat. Ta przepychanka o władzę między kobietą a dziewczyną kończy się w naprawdę satysfakcjonujący sposób. O tym jednak nie powiem ani słowa, bo naprawdę zachęcam Was do seansu Gniazda zła.

Oryginalny tytuł: Il nido

Produkcja: Włochy, 2019

Dystrybucja w Polsce: Velvet Spoon/Kino Świat

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *