Nie chodź do tego domu (1979)

Najbardziej znanym sposobem wygnania zła jest woda święcona, przynajmniej tak twierdzi prawie każdy horror o opętaniu. W Nie chodź do tego domu matka głównego bohatera znalazła inny sposób – ogień. Ustawiło to chłopaka na całe życie. Poza byciem zdominowanym przez kobietę-oprawcę i całkowicie jej podporządkowanym zaczął także słyszeć głosy i interesować się ogniem.

Głównego bohatera poznajemy podczas jego biernej obserwacji współpracownika, który uległ wypadkowi – wybuchł piec i kolega zajął się ogniem. Po powrocie do domu na Donalda czekała inna, jeszcze bardziej tragiczna wiadomość. Zmarła jego matka. Na początku mężczyzna się tym mocno przejął, ale uświadomiwszy sobie, ile wolności teraz będzie miał, zaczął skakać po fotelu i głośno słuchać disco. Jednak głosy, które słyszał w głowie, momentalnie się odezwały i zaczęły się dziać dziwne rzeczy z bohaterem. Po oczyszczeniu matki ogniem wyruszył na łowy.

Pierwsza śmierć w filmie przeszła poniekąd do historii, zapewniła filmowi bowiem wstęp na niechlubną listę brytyjskich Video Nasties. Muszę przyznać, że była ona bardzo efektowna. Młoda kobieta została przywiązana i spalona żywcem w pokoju z metalu, który Donald wybudował po śmierci matki.

W dalszej części filmu pojawiają się inne kobiety, których zwłoki bohater kolekcjonuje w jednym z pokoi, gdzie ubrane w ubrania matki siedzą na krzesłach i „oceniają” jego występki. Wszystko jest bardzo dobrze wymyślone, a scenariusz często przywołuje Psychozę (1960) Hitchcocka, pojawiają się też wątki żywcem wyjęte z Carrie (1976) De Palmy. Scenarzyści poruszyli także motyw wpływu znęcania się nad dzieckiem na dorosłe zachowanie człowieka. Wiedząc, co się stało w przeszłości, nie można jednoznacznie potępić zachowania bohatera. W niektórych momentach pojawia się nawet współczucie. Taki był zapewne zamysł reżysera.

Niestety po premierze film został mocno zbojkotowany przez środowiska feministyczne i razem z Maniac (1960) Williama Lustiga, został obarczony winą i podany jako przykład męskiej opresji. W Wielkiej Brytanii dostał się na listę Video Nasties i dopiero po usunięciu 3 minut (w tym całej pierwszej sceny śmierci – niesamowicie ważnej dla całego filmu) został dopuszczony do legalnej dystrybucji. Reżyser po tych trudach drugi film nakręcił dopiero po 7 latach, a po nim przeszedł na emeryturę z dorobkiem zaledwie dwóch dzieł.

Dan Grimaldi, grający głównego bohatera, stworzył niesamowitą, wielowymiarową postać. Scenarzyści nie dali mu dużo linii tekstu, ale nadrobił wszystko mimiką. Połączenie życiowej sieroty z mordercą używającym miotacza ognia jest po prostu kapitalne. Do tego dochodzi jeszcze swoisty urok osobisty i mamy postać, której jednocześnie współczujemy i która nas odpycha.

Jako podsumowanie mogę tylko napisać, że gorąco polecam (gra słów zamierzona) ten film, nie tylko jako horror, ale także jako dramat o skutkach znęcania się nad dziećmi i nader rygorystycznego wychowania.

Oryginalny tytuł: Don’t Go in the House

Produkcja: USA, 1979

Dystrybucja w Polsce: BRAK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *