Uwolnienie (1972)

Amerykańskie Południe oraz jego mieszkańcy stanowili fundamentalną rolę „Innego” w procesie budowania tożsamości narodowej. Wyparty i strącony na bok – w tym przypadku w dzikie ostępy Appalachów – „Inny z Południa” stanowi nieco unowocześniony schemat białego kolonizatora i rdzennego Amerykanina. Jednak jak zauważają badacze, Ameryk jest wiele różnych, a samo Południe można rozłożyć na kilka „kategorii”. Ale kultura popularna nie lubi jednak zagłębiać się w analizę, a Południe Stanów Zjednoczonych stanowi dla niej często aksjomat kina hixploitation.

A wręcz sztandarowym przykładem i dziełem, które w zasadzie nadało bieg nurtowi (rzeki heh), jest mające premierę w 1972 roku Uwolnienie Johna Boormana. Po nabyciu przez Warner Bros praw do ekranizacji książek Jamesa Dickeya i sukcesie powstałego w ciężkich warunkach, na podstawie jego prozy Piekła na Pacyfiku (1968) stwierdzono, że kolejną wartą przeniesienia na ekran historią będzie Wybawienie. Na stołek reżysera znów posadzono Johna Boormana, odpowiedzialnego za wcześniej wspomniany film, uznając, że nada się do przeniesienia surowej powieści na taśmę. Sam John wspomina, że scenariusz powstał w korespondencyjnej współpracy z Dickeyem, ponieważ każde spotkanie obu panów kończyło się zakrapianym posiedzeniem. Pewnego razu, kiedy James przyjechał do Los Angeles, zamknął się w hotelowym pokoju z baletnicą imieniem Amy Burke.

Kiedy scenariusz został ukończony, studio chciało obsadzić w rolach głównych dwa wielkie nazwiska. Z początku na celowniku (heh x2) znaleźli się Jack Nicholson i Marlon Brando. Ci jednak okazali się zbyt drodzy względem przeznaczonego na produkcję budżetu, dwóch milionów dolarów. Boorman zaczął kombinować, zamiast całej orkiestry wynajął gitarzystę, który skomponował w studio ścieżkę dźwiękową do filmu a Neda Beatty’ego i Ronniego Coxa wyciągnął z desek lokalnego teatru.

Do jednej z dwóch głównych ról udało mu się też przekonać Jona Voighta. Aktor sam wspomina, że do ostatniej chwili wstrzymywał się z podjęciem decyzji, a pierwsze zetknięcie ze scenariuszem zakończyło się na słynnej scenie gwałtu w lesie. Jednak Boorman oraz partnerka Jona przekonali ostatecznie aktora do udziału w filmie. Po latach Voight wspomina, że nakręcona jednym ujęciem, pełna napięcia scena poprzedzająca gwałt jest jego ulubioną. Nie może o tym zapewne powiedzieć wcielający się w ofiarę napaści, Bobbyego, Ned Beatty, który niedługo po premierze filmu atakowany był zewsząd tekstami „kwicz jak świnia!”.

Las, woda – już tytułowa plansza nakreśla nam miejsce akcji

Całość filmu nakręcona została w stanie Georgia, dokładniej w hrabstwie Rabun. Fikcyjna rzeka Cahulawassee to tak naprawdę Chattooga, a jej okolice to głównie kanion Tallulah położony w pobliżu jeziora Tugaloo. To właśnie tam nakręcono słynną scenę, w której Jon Voight wspina się po stromym klifie. I choć Uwolnienie robić może wręcz za turystyczną antyreklamę, popularność filmu sprowadziła na rwące nurty rzeki Chattooga wielu amatorów kajakowych spływów. Niestety, w jej bystrzach wielu z nich poniosło śmierć lub poważne obrażenia. Sceny w zrujnowanej mieścinie zrealizowano w Sylva w Północnej Karolinie oraz w kościele baptystów Mount Carmel. Miejsce to zostało zalane przez jezioro Jocassee krótko po zakończeniu zdjęć, a zapora, której budowę widzimy w filmie była zaporą wzniesioną właśnie na tym jeziorze.

Po pierwszym pokazie przeznaczonym dla zarządu Warner Bros podniosła się nie lada wrzawa. „W historii Hollywood nigdy nie było filmu bez udziału kobiet, który zarobiłby dużo pieniędzy” – grzmieli kalkulujący wszystko spece od marketingu. Jakież musiało być ich zdziwienie, kiedy film zarobił 46 milionów dolarów i stał się piątym najczęściej oglądamy filmem roku! A przypomnijmy tylko, że 1972 to rok, w którym świat dostał takie dzieła jak Ojciec chrzestny czy Tragedię Posejdona.

Cahulawassee to ostatnia nieokiełznana, nieskażona rzeka, jaka pozostała” – mówi na początku filmu grany przez Burta Reynoldsa Lewis. Dla czwórki mieszczuchów z wyższej klasy średniej, Eda (Jon Voight), Lewisa (Reynolds), Bobbyego (Ned Beatty) i Drew (Ronny Cox), staje się ona ostatnim miejscem, gdzie poczuć mogą się jak pionierzy. Dosłownie widzą swój kraj tak, jak widzieli go jego odkrywcy. Poprzez budowę tamy – symbolicznym gwałcie na Matce Naturze – cały ten teren pokryje wkrótce wielkie jezioro.

Ciężki sprzęt, dynamit i gąsienice zdają się rozrywać wielki las. Miejsce budowy tamy ukazane jest jako jałowa pustynia widocznie kontrastująca z bujną zielenią dookoła. Dla miejscowych tama jest zarówno przekleństwem, jak i zbawieniem. Dla jednych stanowi koniec ich całego świata, inni wręcz cieszą się na wieść o tym, że ich rodzinne miasto zostanie pogrzebane pod wodą. Nietrudno doszukać się w historii piątki kolegów na spływie kajakowym podobieństw do Jądra ciemności Josepha Conrada. Wijąca się wąskimi kanionami rzeka choć niebezpieczna, ulega otaczającej jej ciemnej gęstwinie, która niejako staje się odbiciem ludzkiej, pierwotnej duszy.

„Bolesny” dla okolicy proces podporządkowania sobie terenu

Ta fantazja na temat przetrwania w dziczy staje się obsesją Lewisa, człowieka, który widzi siebie jako jednostkę górującą nad swoimi kolegami. Marzy on o „zapaści systemu i przymusie wrócenia do życia w sposób pierwotny”. Stanowi on wręcz ludzką inkarnację filozofii Thomasa Hobbesa, dlatego też w stanie zagrożenia to on pierwszy sięga po broń i zadaje śmiertelny cios przeciwnikowi. To również on nakłania grupę, aby ukryć ciało i zachować w tajemnicy tragiczne wydarzenia jakie spotkały ich podczas spływu.

Chodzi tutaj oczywiście o kultową scenę napaści na bohaterów przez dwójkę lokalnych zbirów. Zwieńczona gwałtem i późniejszym morderstwem jednego z zapuszczonych napastników to arcydzieło kina grozy. Przeciągnięta, nieprzyjemna i kipiąca od autentycznego strachu wypisanego na twarzach bohaterów sekwencja ta wciąż robi piorunujące wrażenie. Widz cały czas zadaje sobie pytanie „czego oni w ogóle chcą?”, „dlaczego po prostu nie odejdą?”. Sam fakt wymuszonej profanacji ciała jednego z bohaterów i późniejsze jego konsekwencje odbierane są przez filmoznawców jako analogia do ukrywanych przez kobiety przestępstw seksualnych. Czasami poczucie wstydu jest tak duże, że pierwsze co odrzucamy, to powiedzenie o nim komukolwiek.

Fabuła Uwolnienia jest zatem stosunkowo prosta. Aby przetrwać w „południowym sercu ciemności”, bohaterowie muszą wyzbyć się moralnych rozterek i poddać się pierwotnym instynktom. Jednak stereotypy, które przyniósł ze sobą film Boormana dotyczące Południa i jego mieszkańców wciąż są żywe w popkulturze, podając do analizy tak ciekawe terminy, jak „męskość” czy „tożsamość regionalna”. Film w swej przygodowej konwencji rozliczał się zarówno z przeszłością, uchwycił ducha ówczesnego społeczeństwa, jak i zostawił po sobie spuściznę w postaci inspiracji dla niezliczonych tekstów kultury. I choć w latach 70. pojawiły się inne obrazy przedstawiające w pozytywnym świetle „białe Południe”, to właśnie Uwolnienie ze swoim horrorowym wręcz sportretowaniem „rednecka” przeszeło do historii.

Usadowieni w niskiej klasie społecznej biali z Południa komplikują nasze zrozumienie dynamiki rasowej Stanów Zjednoczonych, kwestionując dwie ważne koncepcje – supremację białych i przywilej białych. Powieść Wybawienie opisuje region Północnej Georgii jako „kraj dziewięciopalczastych ludzi”. Syn Jamesa Dickeya, Christopher, nadał tej nazwie kontekst, „ponieważ jest tak dużo chowu wsobnego i tak wiele wypadków, że każdemu czegoś brakuje”. W komentarzu audio do filmu na DVD reżyser John Boorman zauważa, że ​​ludzie, których spotkał w górach Georgii to „potomkowie białych, którzy poślubili Indian, a następnie zostali odrzuceni przez wszystkich i zmuszeni do reprodukcji między sobą. Stąd wyrasta ta wrodzona nienawiść do wszystkiego, co „obce”, a na twarzach niektórych z nich wyraźnie widać indiańskie rysy”.

Bobby w towarzystwie „lokalsów”

Skupienie się na aparycji mieszkańców prowincji wskazuje na związek między ubóstwem a fizyczną deformacją oraz tendencję do postrzegania ubogich białych jako praktycznie gorszej rasy. Jednak „Ludzie Gór” u Boormana wyrośli z tradycji Southern Gothic. Zdeformowany chłopak z banjo, którego zagrał naprawdę upośledzony dzieciak z lokalnej szkoły specjalnej, doczekał się statusu regionalnej gwiazdy, dochodziło nawet do tego, że przypadkowi ludzie robili sobie z nim zdjęcia! Po latach nawet wznowił swoją „hollywoodzką” karierę grając na banjo w filmie Tima Burtona Gruba ryba (2003). Mało mówi się o tym, że w celu podkreślenia „egzotyki” chłopca ogolono mu głowę i przypudrowano twarz…

Scena ta to również wzruszający moment odnalezienia wspólnego języka między stojącymi po przeciwnych stronach klasowej przepaści osobami – muzyki. Plumkanie na strunach przynosi tyle samo frajdy ułożonemu facetowi z domku na przedmieściach, co upośledzonemu chłopakowi z zapadłej wioski w górach. Skomponowany przez Erica Weissberga skoczny utwór Dueling Banjos doczekał się nawet nagrody Grammy, a ścieżka dźwiękowa Uwolnienia okupowała drugie miejsce amerykańskiej listy przebojów przez trzy tygodnie.

Ale żeby w pełni zrozumieć film Boormana, należy przeanalizować powstanie „Pasa Słońca”, który przyniósł stanom „Dixie” (Alabama, Arkansas, Floryda, Georgia, Karolina Południowa, Karolina Północna, Kentucky, Luizjana, Maryland, Missisipi, Oklahoma, Teksas, Tennessee, Wirginia i Wirginia Zachodnia) ekonomiczną i polityczną władzę stwarzając potrzebę rekonfiguracji tradycyjnej dynamiki tożsamości Północ kontra Południe. Nakierowana na zbrojenie gospodarka podczas II Wojny Światowej przyczyniła się do wzrostu poziomu edukacji i dochodów oraz wstrząsu w systemie segregacji rasowej. Lata siedemdziesiąte przyniosły filmy i seriale telewizyjne, nie tylko przedstawiające białych mężczyzn z południowej klasy robotniczej jako czarujących buntowników, utrwaliły również obraz zdegenerowanej „rasy” ubogich Południowców.

W przeciwieństwie do poprzednich filmów, które kojarzyły południowe zło z rasizmem, filmy z nuru hixploitation raczej ignorowały kontekst społeczny, w którym żyją ci przerażający „tubylcy”. Nie było powodu, dlaczego są tacy, jacy są, a ich dewiacja wydaje się czymś wrodzonym lub wspieranym przez złe środowisko, w którym żyją.  Niech za przykład posłużą kultowe klasyki eksploatacji jak Dwa tysiąsce maniaków (1964), a w latach 70. Easy Rider (1969), Teksańska masakra piłą mechaniczną (1974), Macon County Line (1974) czy później Śmiertelne manewry (1981).

Zobacz wzruszającą scenę z banjo tutaj:

Chociaż Uwolnienie nie chce narzucać nam bezpośrednio bohaterów i złoczyńców, materiały reklamowe filmu jasno określają, z kim publiczność powinna się identyfikować. Kinowy zwiastun wręcz krzyczy do nas „to są mężczyźni, nic w nich niezwykłego. Podmiejscy faceci, tacy jak ty lub twój sąsiad. Nie było w nich nic niezwykłego, dopóki nie zdecydowali się spędzić weekendu na spływie kajakiem po rzece Cahulawassee… To są mężczyźni, którzy w ten weekend postanowili nie grać w golfa. Zamiast tego poszukali rzeki”. Chociaż zwiastun nadaje bohaterom bardziej podmiejską tożsamość, film nie stroni od ich „południowości”. W czasach, kiedy symbol ten był wyznacznikiem beztroskiego buntownika, Lewis jeździ samochodem z tablicą rejestracyjną flagi Konfederacji. Zwiastun podkreśla podmiejską tożsamość kajakarzy z klasy średniej i kontrastuje ich z lokalnymi prostakami, ale też wyraźnie pokazuje, że to są „prawdziwi mężczyźni”.

Zarówno książka, jak i film należą do „świata mężczyzn”. Według Christophera Dickeya: „to wyglądało tak, jakby cały film był rodzajem macho hazardu, w którym każdy mężczyzna musiał udowodnić, że jest w stanie podjąć ryzyko, jakie podejmują bohaterowie”. W materiałach promocyjnych i wywiadach członkowie obsady często komplementowali swoje męskie atrybuty, nieustannie chwaląc fizyczność Burta Reynoldsa, odwagę i skupienie Jona Voighta oraz chęć John Boorman do popychania ich do granic możliwości. Osobowość Jamesa Dickeya była również ważnym podtekstem do odbioru filmu. Po części podmiejski, po części surowy człowiek z prowincji, był, według różnych komentatorów, połączeniem cech i wad czterech bohaterów. Atlanta Journal-Constitution opisywał go jako „niemal mitycznego macho w formie Hemingwaya”.

Opisując mężczyzn zaangażowanych w produkcje, promocja filmu emanowała testosteronem. Dickey to człowiek, który „odciska swoje piętno na wszystkim i na każdym, kogo spotyka”. Uznany profesor college’u jest „jednym z głównych amerykańskich poetów swojego pokolenia”, ale także kimś, kto posiada „uderzającą fizyczną obecność”, z autorytetem nadanym przez osobiste doświadczenie, aby pisać o „szalejącej wodzie w kruchym czółnie lub polowaniu na jelenie z łukiem i strzałą”. W materiałąch promocyjnych Boorman komplementuje „wspaniałą sylwetkę” Reynoldsa, a Dickey zachwyca się obsadą – „wszystko, co mogę powiedzieć o tych aktorach, Burcie Reynoldsie i Jonie Voight, oraz Ned Beatty i Ronny Cox, to to, że każdy z nich ma więcej odwagi niż niejeden włamywacz„. Nawet produkcja filmu przedstawiana jest jako walka pomiędzy dwoma potężnymi, dominującymi charakterami, reżyserem i autorem/scenarzystą. Boorman opisuje swój związek z Dickeyem jako „burzliwy”, ale chwali się, że utrzymał swoją pozycję: „Mogę powiedzieć, że przeszedłem piętnaście rund z mistrzem i nadal jestem na nogach”. Krążyły nawet pogłoski, że faktycznie wdali się w bójkę na pięści, w wyniku której reżyser miał złamany nos i wybite cztery zęby. Intensywna rywalizacja i rozwiązywanie konfliktów poprzez użycie autorytetu były ważnym podtekstem zarówno w fabule, jak i w reklamie filmu.

Dickey pojawił się w filmie w symbolicznej roli lokalnego szeryfa

Premiera Uwolnienia odbyła się 11 sierpnia 1972 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Atlancie. Następnego dnia o godzinie 14:00 odbyło się spotkanie prasowe poświęcone produkcji. Chwalon akcję i zdjęcia, ale mniej imponowały filozoficzne rozważania. Niemniej jednak nazywa go „najbardziej wyczekiwanym filmem od czasów Przeminęło z wiatrem (1939)”. W pokazie wzięli udział gubernator stanu Georgia, Jimmy Carter, wraz z wiceburmistrzem Atlanty, Maynardem Jacksonem. Obecni byli także James Dickey, Burt Reynolds (który przyleciał prywatnym samolotem Playboya) i hollywoodzki reżyser Otto Preminger. Podczas tego wydarzenia Reynolds został honorowym obywatelem Atlanty. Film zdobył główną nagrodę festiwalu, statuetkę Golden Phoenix Best of the Festival. Zdobył także nagrodę dla najlepszego reżysera, najlepszego aktora (Jon Voight), najlepszego aktora drugoplanowego (Ned Beatty) i najlepszego montażystę (Tom Priest). Film uczynił z Burta Reynoldsa gwiazdę, uratował karierę Jona Voighta i wprowadził na ekran kina dwóch wielkich aktorów teatralnych, Neda Beatty’ego i Ronny’ego Coxa.

Wybawienie pozostawiło niejednoznaczną spuściznę w regionie, którym stał się (nie)sławny. Historyk środowiska Timothy Silver zauważa, że ​​sukces filmu „zapoczątkował boom w turystyce, który nieuchronnie doprowadził do nadmiernego rozwoju, zanieczyszczenia i wielu innych problemów środowiskowych nad Zalewem Chattooga”. Tylko 7600 osób spłynęło rzeką Chattooga w 1972 roku. W następnych latach liczba ta prawie się potroiła i osiągnęła zdumiewającą liczbę 67 784 w 1989 roku. Śmierć dwudziestu dwóch kajakarzy po premierze filmu spowodowała, że ​​służby leśne USA zaostrzyły ograniczenia bezpieczeństwa na tym obszarze, ale rafting stał się kamieniem węgielnym branży turystycznej regionu.

Dzieło Boormana wydaje się przekleństwem i błogosławieństwem dla wszystkich i wszystkiego, co się z nim wiąże. Prorukcja ta co prawda przyciągnęła pieniądze i turystykę, ale też spowodowała problemy ekologiczne i śmierć kilku osób, które próbowały naśladować bohaterów filmu. Przyniosło to sławę i fortunę Jamesowi Dickeyowi, ale według jego syna spowodowało również wielkie osobiste i emocjonalne szkody dla niego i jego rodziny. Spopularyzował muzykę banjo i zrodził fascynację (i uprzedzenia) biednymi, wiejskimi białymi z Południa. Być może jest to dobre zwieńczenie historii, która na pierwszy rzut oka ma piętnować i naznaczać ludzi krzywdzącymi stereotypami. 

Dla mnie osobiście książka Dickeya i film Broomana stanowią jedne z najważniejszych pozycji w życiu. Do końca swoich dni będę pamiętać, jak trafiłem za dzieciaka na ów film w nocnym paśmie telewizyjnym i jak wielkie emocje mi wtedy towarzyszyły. To kino kompletne, definiujące i inspirujące. I po ilości twórców, którzy zapragnęli choć w minimalnym stopniu dosięgnąć arcydzieła Boormana, widać, że Uwolnienie miało tak silny wpływ (heh x3) nie tylko na moje życie. Jest to również wspaniała podróż do czasów, kiedy scenariusze były odważniejsze, silniej i głębiej odnosiły się do prawdziwego życia i czyhającej w nim grozy. Być może gnijące zombie może wywoływać nudności, straszniejszy zawsze będzie jednak drugi człowiek. Dlatego też Uwolnienie to śmiały eksperyment filmowy i bliżej jest mu do klasycznego kina grozy, które tak bardzo zrewolucjonizował.

Oryginalny tytuł: Deliverance

Produkcja: USA, 1972

Dystrybucja w Polsce: NETFLIX

Źródło:

Delivering ‘Deliverance’, John Meroney/

The Sunbelt South. The 1970s Masculinity Crisis and the Emergence of the Redneck Nightmare Genere, Isabel Machado/

How me made Deliverance, Phil Hood/

Where Was Deliverance Filmed: All Locations, Padraig Cotter/

Wikipedia.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *